czwartek, 29 września 2011

Izabella

    Izabella zawinięta w gruby szal i z czerwonymi policzkami spacerowała po parku pławiąc się w marzeniach i ciesząc się śniegiem, który tak bardzo kochała. Co chwilę z rozmysłem wskakiwała w jakąś zaspę lub lepiła kulkę by rzucić nią w przypadkowe drzewo. Bardzo dobrze czuła się we własnym towarzystwie, chociaż ostatnimi czasy cierpiała na brak kogoś bliskiego.
    I nagle trach! Dostała kulką śniegową w plecy a po parku poniósł się dziewczęcy śmiech. Angela, niewysoka dziewczyna z sąsiedztwa, której Izabella nawet nie znała, wyszła sobie pospacerować. Nie umiała sobie odpuścić okazji pobawienia się w małego terrorystę. Iza nie mogła jej ujrzeć, bo to małe, chichoczące stworzonko schowało się za jednym z drzew. Jej szafirowe oczy płonęły a policzki szczypały od mrozu i wiatru. Przekonawszy się, że trafiła w obrany cel, ucieszyła się jak dziecko z nowiutkiej zabawki.
    - Ej! - krzyknęła Iza i odwróciła się błyskawicznie w stronę, z której nadleciał atak.
    Nie dojrzawszy nikogo ulepiła sobie kolejną kulkę i ostrożnie ruszyła w stronę drzew. Pewnie jakiś chłopak! No już ona mu pokaże co znaczy zadzierać z dziewczyną, która chce być sama. Choć śmiech nie był męski. No ale cóż, zdarzają się tacy, którzy chichoczą jak panienki. Z uniesioną do góry i gotową do ataku ręką przeszła kilka kroków w stronę atakującego.
    - Pokaż się! - powiedziała dość stanowczo. - Miej odwagę stanąć twarzą w twarz.
    Miała jednak pecha. Nie wiedząc dokładnie skąd nastąpił atak, poszła nie w tę stronę co trzeba. Angie wykorzystała tę przewagę i powaliła Izabellę na śnieg, jednym zwinnym skokiem.  Krzyk zaskoczonej Izabelli odbił się echem od drzew. Iza co prawda zanurkowała przez chwilę w śniegu ale kiedy tylko poczuła, że napastnik ją puścił odwróciła się w jego stronę z iskrami w oczach i... zamarła. Dziewczyna? I to jeszcze ta nowa.
    Śmiejąc się jak wariatka, Angela zeszła z pokonanej i stanęła obok. Założyła ręce na trzęsące się od śmiechu piersi. Miała na sobie gruby kożuch i buty mamutki. Zaś w czekoladowych, rozczochranych włosach iskrzyła się masa śniegu.
    Iza mierzyła uważnie nieznajomą z góry na dół i stwierdziła, że mimo kożucha śliczne z niej stworzonko. A ta roześmiana buźka wręcz nie pozwalała na jakąkolwiek złość. Lecz Izka nie byłaby Izką gdyby się nie zemściła. Podniosła się na kolana, uchwyciła błyskawicznie dziewczynę w pasie i stanowczym ale też w pełni kontrolowanym ruchem zafundowała nieznajomej spotkanie z miękkim, białym puchem, chwytając ją za ręce i unieruchamiając na ziemi, z własną twarzą tuż nad licem dziewczyny.
    - Kim jesteś? - zapytała przyglądając się jej dokładniej.
    Może i Angela by jej odpowiedziała ale powalenie na ziemie nie zrobiło na niej pożądanego przez Izabellę wrażenia. Śmiała się jak opętana aż musiała zamknąć oczy, gdy po policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
    Kiedy się trochę opanowała i spojrzała na Izę spokojniejsza, jej usta złączyły się z ustami rozzłoszczonej dziewczyny. Angela nie dała się jednak długo nacieszyć tym brutalnym, aczkolwiek słodkim całusem. Zrzuciła przeciwniczkę z siebie i siadła na niej zanurzając kolana w śniegu. Przez chwilę przyglądała się jej w skupieniu ze złośliwym uśmiechem na pełnych ustach.
    - Angela - odparła w końcu krótko i obsypała twarz zaskoczonej dziewczyny drobniutkim srebrnym puchem.
    Iza odwróciła szybko głowę na bok unikając ataku śniegiem. Całus zbił ją na chwile z tropu, to prawda. Tylko dlatego nie stawiała zbytniego oporu przed powaleniem ponownie na ziemię. Udzielił jej się śmiech dziewczyny i teraz obie śmiały się jak szalone. Nabrała na ręce odrobinę śniegu i zgotowała Angeli małą śnieżycę.
    Po chwili jednak Izabella, uniosła energicznie kolana, tak by Angi opadła w jej stronę i uchwyciła ją w pasie na tyle mocno, by tamta nie mogła jej się wywinąć. Poczuła na twarzy ciepły oddech dziewczyny i nie ruszając się przez chwilę zapatrzyła się w jej niebieskie, wesołe oczy.
    Nie wytrzymała długo. Uniosła nieco głowę i szepcząc "Izabella" wpiła się namiętnie w usta, które przed chwilą same tego chciały, więc czemu nie? Przyciągnęła do siebie dziewczynę i opadła na śnieg. Zaczynało się jej robić gorąco a usta łapczywie błądziły po wargach Angeli.
    Śnieg przestał być dla Angie zimny. Nie pozostała bierna. Smakowała usta Izabelli łapczywie, spijając z nich każdą kroplę słodyczy jaką ta jej zafundowała. Może od zimna a może od bliskości Izabelli, zakręciło jej się w głowie aż jęknęła. Czuła się jakby pierwszy raz miała przy sobie czyjeś usta i w ogóle czyjąś twarz. Całowała ją zapamiętale zsuwając czasami usta na jej twarz i zmarznięte policzki, zasypując je gorącymi pocałunkami.
    Angela co chwilę traciła oddech a Izabella odpływała. Było jej dobrze przy tym małym czorcie a chęć z jaką oddawała jej pocałunki sprawiała, że prawie płonęła. Przerwała jednak pieszczoty i uniosła się by usiąść. Wpatrzona w oczy dziewczyny, płonąca od wewnątrz i czująca jak narasta w niej podniecenie wyszeptała:
    - Wstań. Nie tu.
    Poczekała aż dziewczyna podniesie się i wstała zamykając ją ponownie w objęciach. Przez chwilę ponownie zachłannie ją całowała, przytulając na tyle mocno, na ile pozwalały ich okrycia. Pocałunki zaczęły się robić coraz nachalniejsze i coraz bardziej gorące.
    Musiała jednak przerwać tę słodką chwilę. Ujęła Angelę za rękę i ruszyła w stronę domu. Niemal biegły. Milczące i rozochocone. Angela nawet się nie zorientowała, kiedy stanęły pod drzwiami domu Izabelli, która przycisnęła dziewczynę do ściany wpijając się w jej usta brutalnie i wsuwając między wargi swój gorący i nie mogący się doczekać rozkoszy pocałunku język. Ręce, pozbawione naprędce rękawiczek, zatonęły we włosach Angeli a biodra przywarły do dziewczyny stanowczo, przyciskając ją jeszcze bardziej do ściany. I
    Iza szalała w narastającej żądzy jaka buzowała w jej ciele. Wyjęła klucz i przez chwilę usiłowała bezskutecznie trafić nim do dziurki, kiedy Angela niemal się osunęła po ścianie z wrażenia, czując płomień bijący od jej ciała. W końcu udało się otworzyć zamek. Iza wymacała dłonią klamkę i wciągnęła Angi brutalnie do środka, nie przerywając połączenia ich ust.
    Niecierpliwe palce zaczęły rozpinać przeszkadzający materiał płaszcza a usta zeszły na szyje, przygryzając ją lekko. Płaszcz opadł na ziemię i po chwili dołączył do niego drugi. Angela przyciągnęła do siebie Izę, układając dłonie na jej plecach i szyi, którą ścisnęła, jednocześnie znów brutalnie wpijając się w jej usta.
    To było spełnienie marzeń Izabelli. Dziewczyna, która wie czego chce i nie obawia się spełnienia swoich żądz. Przylgnęła szczelnie do Angeli i oddając jej z pasją pocałunek za pocałunek, poprowadziła ją do sypialni przesyconej zapachem kwiatu pomarańczy i mieniącą się od blasku świec, rozstawionych po całym pomieszczeniu.
    Stojąc tuż przy łóżku, przerwała pocałunek i trzęsącymi się z niecierpliwości rękoma zdjęła z siebie wszystko, prócz bielizny. Uklęknęła na łóżku i przyglądała się łakomie Angeli.
    - Rozbierz się - poprosiła i przysiadła na piętach z zamiarem nacieszenia się widokiem odsłanianego kawałek po kawałku ciała dziewczyny. - Powoli...
    Angela uśmiechnęła się czarująco. Buty już dawno zrzuciła i teraz stała przed łóżkiem patrząc na Izabellę zadziornie. Uniosła dłonie w górę i zakołysała biodrami, które opięte były jeansami. Zaczęła powoli odpinać niebieski sweterek i tańcząc kusząco odwróciła się tyłem do dziewczyny. Objęła rękami swoje biodra i przesunęła w powoli górę, co wyglądało jakby ktoś inny ją obejmował.
    Chciała usłyszeć jak Iza się śmieje i usłyszała. Powróciła dłońmi zmysłowo do linii materiału koszulki i ściągnęła ją z siebie prężąc się jak kotka. Odchyliła głowę i patrząc na Izabellę, oblizała usta. W końcu odwróciła się i pożerając ją wzrokiem, a jednocześnie płonąc z niecierpliwości odpięła spodnie i zsunęła je z siebie odsłaniając resztę mleczno kawowego ciała. Została w samej koronkowej, czerwonej bieliźnie. Patrząc Izie w oczy, zaczęła wodzić dłońmi po ciele, głaszcząc je pieszczotliwie.
    Izabella przyglądała się striptizowi z szerokim uśmiechem. Ciszę jaka panowała w jej pokoju zakłócały jedynie jej przyspieszony oddech i ciche wybuchy śmiechu, kiedy Angela zdejmowała z siebie kolejne sztuki odzieży, bądź prowokowała jakimś gestem. Łakomie wodziła wzrokiem po ciele dziewczyny i kiedy tamta pozostała jedynie w bieliźnie zaklaskała krótko w dłonie i wyciągnęła ręce by przygarnąć tancerkę do siebie.
    Usta Izabelli spoczęły na dekolcie dziewczyny a dłonie przesuwały się po jej plecach. Całowała namiętnie skórę dziewczyny i wodziła kusząco językiem po jej piersiach wzdłuż linii stanika. Serce zaczynało jej szaleć a dłonie stawały się coraz bardziej niecierpliwe. Czasami przejeżdżała delikatnie po skórze dziewczyny paznokciami, mrucząc coraz namiętniej.
    Angela usiadła na jej kolanach, lekko ocierając się o nią jak spragniony pieszczot kociak. Otarła się też materiałem fig o jej kolano, były wyczuwalnie wilgotne a ciało Angeli rozgrzane do granic. Przycisnęła głowę Izabelli do siebie, chwytając ją dość mocno za włosy. Wbiła palce w jej nagie ramię. Pośladki dziewczyny przesuwały się rytmicznie głodne dotyku kochanki. Zaczęło jej być niewygodnie w bieliźnie ale powodowała ona, że podniecenie tym małym dystansem wzrastało z każdym muśnięciem skóry obu dziewczyn.
    Iza odwzajemniła się delikatnym ugryzieniem przez stanik w twardy sutek Angeli. Odszukała palcami zapięcie od biustonosza i bardzo szybko uwolniła sobie te dwa rozkoszne wzgórki. Uchwyciła Angi za ramiona, podtrzymując jednocześnie plecy i odchyliła ją w tył by móc swobodnie dobrać się spragnionymi ustami do piersi. Całowała je namiętnie cal po calu, przysysając się co chwilę, niczym głodne niemowlę, do sutków, by po chwili wypuścić wilgotne z ust i podrażnić językiem.
    Była na zmianę delikatna i dość brutalna. Łapczywie chłonęła smak skóry dziewczyny i czuła jak jej łono płonie robiąc się coraz wilgotniejsze. Zjechała dłonią na pośladek kochanki i przyciągając jej biodra do siebie, uścisnęła go wojowniczo, podnosząc wzrok na twarz dziewczyny z niemym pytaniem w oczach.
    Musiała chwile poczekać zanim Angi otworzy oczy, które zamknęła kiedy poczuła wilgotne wargi na swoich piersiach. Kiedy wzrok napalonej dziewczyny padł na twarz Izabelli, pokiwała ochoczo głową, głaskając ją po ramionach i czasami zostawiając na nich czerwone ślady po paznokciach. Otarła się o jej usta sterczącymi sutkami.
    Izabella uśmiechnęła się i ponownie przywarła do piersi Angeli. Sprawnie przechyliła się na bok układając dziewczynę na łóżku i kładąc się obok niej. Wodziła jeszcze przez chwile ustami po piersiach dziewczyny. Jedną ręką uścisnęła z pasją pieszczoną pierś. Następnie zsunęła usta na brzuch brunetki a wraz z ustami i drżące palce, które badały ciekawie skórę Angi.
    Usta biegały ochoczo po brzuchu dziewczyny a Iza przesunęła się tak by pozbawić Angelę fig i znaleźć się między jej rozpalonymi z namiętności udami. Zsuwała się ustami do łona dziewczyny, wodząc drżącymi dłońmi po jej udach.
    Kiedy jej usta natknęły się na pierwsze włosy łonowe, Izabella podniosła głowę i spojrzała z uśmiechem na twarz dziewczyny. Chciała widzieć jak tamta płonie z wyczekiwania. Jak jest na granicy pożądania i nie może już doczekać się by porwała ją do krainy rozkoszy.
    Angela jęknęła głośno. Rozchyliła uda pragnąc w końcu poczuć Izabellę a dłonie zacisnęła na pościeli by jej nie zrobić krzywdy. Oddychała niespokojnie jakby się czegoś bała. Spojrzała na Izę z błyskiem w oczach ale jednocześnie ze strachem. Izabella posłała jej słodki uśmiech. To ją nieco uspokoiło i ułożyła się wygodnie w pościeli, głaskając kochankę po dłoniach.
    Tak bardzo dała się ponieść podnieceniu, że teraz paliła się ze wstydu, gdyż nie chciała by Iza przerywała.
    Ale Iza wcale nie miała takiego zamiaru. Przesunęła dłonie na żebra dziewczyny i zjechała nimi na pośladki. Podniecało ją pożądanie Angi jakie wyczytała w jej spojrzeniu. Wsunęła dłonie pod pośladki dziewczyny a usta spoczęły na łonie, którego tak bardzo pragnęła skosztować. Całowała je kawałek po kawałku, dysząc ciężko.
    Wreszcie kończąc walkę o spokój z własnym ciałem wjechała językiem między wargi dziewczyny i zamruczała z rozkoszą. Dość sprawnie odszukała swym niecierpliwym językiem łechtaczkę Angi i podrażniła ją przez chwilę, zaciskając palce na pośladkach kochanki. Czuła jak jej ciało pręży się z podniecenie. Przesunęła jedną z rąk z pośladka, przez udo aż do kobiecości Angeli. Wetknęła palce między wargi dziewczyny i rozchyliła je, by mieć lepszy dostęp dla swojego języka i ust. Przejechała językiem po kobiecości Angi kilka razy dookoła i przyssała się namiętnym pocałunkiem do jej nabrzmiałej łechtaczki, zupełnie jak wcześniej do sutków. Płynęła. Była mokra na całym ciele od potu i wewnątrz siebie z podniecenia, jakie w niej wrzało coraz mocniej.
    Angela odchodziła od zmysłów. Hamowała się by nie dopomóc sobie własną dłonią. Cierpliwie czekała aż Iza posiądzie ją swoimi palcami.
    - Izabella, błagam... - zamruczała gardłowo, wodząc dłońmi po swoich nabrzmiałych piersiach.
    Zrozumiała. Iza w lot pojęła o co prosi dziewczyna, bo sama ledwie się powstrzymywała. Wsunęła w nią dwa palce i powracając pocałunkami na brzuch i piersi dziewczyny, ułożyła dłoń tak, by poruszając się we wnętrzu kochanki, masować jednocześnie jej łechtaczkę. Jej ruchy stawały się coraz gwałtowniejsze a spragnione usta, język a nawet chwilami zęby, powróciły do kusząco nabrzmiałych piersi Angeli.
    Izabella zaciskała z napięcia wolną dłoń na pościeli i jęczała z rozkoszy, kiedy słyszała urywany oddech kochanki i jej szalejące serce. Wrzało w niej, kiedy czuła jak mięśnie Angeli napinają się a dziewczyna drży w jej objęciach.
    Kochanka przysuwała się do niej z każdym jej ruchem. Nabijała się na jej palce jęcząc głośno i poruszając się gwałtownie. Była na skraju wytrzymałości. Przylgnęła do niej mocno pragnąc jej bliskości i namiętności.
    Izabella zwiększyła prędkość poruszania dłonią ale i sposób w jaki wchodziła palcami w dziewczynę. Jej ruchy stały się o wiele gwałtowniejsze i pewne. Wchodziła w dziewczynę ruchem okrężnym, ugniatając jej łono coraz mocniej. Usta przesunęły się na szyję Angeli całując ją, liżąc i kąsając co chwile. Iza ocierała się przy tym własną kobiecością o udo dziewczyny a z jej gardła wydobywał się co chwilę jęk rozkoszy.
    Odnalazła ustami usta kochanki i wpiła się w nie brutalnie, pozwalając by ich języki odnalazły się wzajemnie i splotły w namiętnym tańcu. Jej ciało wyprężyło się niemiłosiernie a w uszach jej huczało. Pragnęła tylko jednego. Pragnęła poczuć jak ciałem Angi wstrząsa rozkosz i odpłynąć razem z nią.
    Nie czekała długo. Po kilku minutach Angela odpłynęła. Szarpnęła się mocno biodrami zalewając kochankę sporą ilością soków. Jęknęła głośno w jej usta i zelżyła pocałunek do delikatnego i czułego. Drżała na całym ciele a jej dłonie nieprzytomnie głaskały Izabelle, która czując jak dziewczyna wypręża się nagle, porwana przez fale rozkoszy, uścisnęła mocniej jej łono gdyż przez jej własne ciało również przetoczyła się potężna fala orgazmu. Bielizna jej przemokła a ona poddała się uspokajającemu pocałunkowi Angeli i niechętnie wysunęła palce z jej wnętrza, wracają dłonią przez brzuch do pasa dziewczyny. Wsunęła dłoń pod jej plecy i przygarnęła ją do siebie, zamykając w czułym uścisku.
    - Jesteś słodka - wyszeptała jej w usta, w przerwie między kolejnymi pocałunkami i pogłaskała dziewczynę po policzku, zgarniając przy okazji zabłąkane kosmyki włosów za jej ucho. Uśmiechnęła się i cmoknęła Angi w sam czubek nosa.- Chyba nie muszę pytać czy ci się podobało - stwierdziła zadziornie, tonąc spojrzeniem w oczach dziewczyny.
    - Nie musisz - odparła Angela cicho a potem roześmiała się, chowając twarz w dłoniach i patrząc na Izę przez palce.
    Czuła się jak mała dziewczynka, która właśnie zjadła przesłodkie ciastko. Szczerzyła się jak wariatka, po czym schowała je obie w pościeli by uciekające ciepło z ich ciał nie robiło tego tak gwałtownie.
    - Widzę, że strasznie cię to ubawiło.
    Izabella roześmiała się razem z dziewczyną i położyła głowę na jej ramieniu, zamykając oczy i wtulając się w nią z rozkoszą. Było jej dobrze. Czuła się spełniona, słodko zmęczona i zadowolona z nowej znajomości. O tak, ta znajomość zdecydowanie jej się podobała. Uśmiechnęła się sama do siebie i wyszeptała
    - Czy ty tu w ogóle mieszkasz?
    No cóż, normalnie takie pytania miałyby już dawno za sobą.
    - Tak. Prawie. W zasadzie - wydukała Angi, śmiejąc się. - Było znośnie, ale będziemy musiały powtórzyć i wtedy się bardziej postarasz. - Dodała cicho chichocząc. Wsunęła dłoń między zaciśnięte uda Izabelli i bez zapowiedzi wniknęła w nią palcem. Objęła ją delikatnie, mrucząc dziko.
    Iza zacisnęła zęby żeby nie jęknąć i mruknęła w ucho Angi:
    - Znośnie? - Odszukała usta dziewczyny i złożyła na nich namiętny pocałunek. - Złośliwcu mały - jęknęła przerywając po chwili pocałunek. - Nie musisz szukać pretekstu do powtórki. Jak dla mnie, możesz tu zostać na stałe.
    Ponownie z uśmiechem scałowywała słodycz z ust dziewczyny, przytulając ją do siebie jak najmocniej by czuć całe jej ciało przy sobie. Gorące i nadal rozpalone.
    Angela wsunęła palca jak najgłębiej do wnętrza Izabelli, poruszając nim powolutku.
    - Czy ty aby nie masz chłopaka? - spytała złośliwie, przygryzając dolną wargę Izy.
    - A widzisz go tu gdzieś? - Iza roześmiała się na samo wspomnienie swojego niby chłopaka.- Nienawidzę być osaczana przez kogoś a on potrafi się popłakać tylko dlatego, że został sam, kiedy ja poszłam się kąpać. Daruj sobie, Angi. Nie wspominaj o nim kiedy jesteś taka kusząco zmęczona bo mnie coś trafi za chwile. Powiedzmy, że nie mam chłopaka, jeśli to dla ciebie aż tak ważne - zakończyła wypowiedź przysuwając biodra w stronę kochanki tak aby jej palce zagłębiły się w niej bardziej i z jęknięciem pocałowała namiętnie Angi drapiąc ją po plecach.
    Angela przygryzła płatek jej ucha i wsunęła drugiego palca głęboko, teraz poruszając oboma powoli.
    - Mhm. Aż taki kiepski w łóżku? - uniosła brew w górę.
    Zaczynała powoli wpadać w euforie, kiedy spoglądała na twarz Izy. Zwiększyła nieco tempo ale nie tak bardzo by ją doprowadzić do końca. Drażniła się z nią.
    - Nie wiem... - jęknęła i odnalazła skórę na szyi dziewczyny całując ją i liżąc delikatnie. Wracało pożądanie, wracała jej ochota na rozkosz przy Angi. Wracała dzikość serca. Powoli, spokojnie ale coraz mocniej czuła, że za chwilę znów jej zmysły się rozszaleją przez tę dziewczynę. Uniosła nogę i objęła nią Angi w pasie składając kolejne pocałunki na jej szyi i mrucząc cicho.
    - To niedobrze - stwierdziła i zaśmiała się cicho. - Może później mieć problemy z doprowadzeniem cię do rozkoszy. - Gładziła kobiecość Izabelli całą dłonią wraz ze swoimi palcami, które teraz wysuwała całe i wsuwała w nią boleśnie.
    - Możesz przestać? - zapytała Iza, zamykając usta kochanki pocałunkiem. - Zapomnij, że w ogóle o nim wspomniałam, okej?
    Kolejny pocałunek nie był już ani krótki ani delikatny. Izabella poruszała biodrami, dopasowując się do ruchów dziewczyny i wpijała się w jej usta z pasją. Jej ręce błądziły jak oszalałe po plecach Angi a ciało wygięło się i naprężyło jak struna. Rany, co ta dziewczyna z nią robiła. Zapominała się z rozkoszą w każdym jej ruchu i w każdym oddechu jaki słyszała i czuła na swojej skórze.
    - Ale to prawda. Kiedy będzie cię dotykać będziesz myśleć o moich dłoniach. Kiedy będzie cię całować będziesz myśleć o moich ustach. Kiedy będzie w ciebie wchodził będziesz czuła moje palce w sobie. Kiedy będziesz dochodzić wykrzyczysz moje imię do jego ucha - szeptała Angela do ucha kochanki, zatapiając się w nią coraz mocniej i szybciej. Na jej czole pojawiły się kropelki potu a na twarzy igrał ironiczny uśmieszek.
    - Więc zejdzie na zawał podczas uniesienia i będzie miał radosną śmierć.
Izabella skwitowała wypowiedź dziewczyny i jakby na potwierdzenie jej słów wyszeptała jej do ucha jej imię, przylgnąwszy do niej w ataku pierwszej, niewielkiej fali rozkoszy jaka przelała się przez jej ciało. Wbiła palce w plecy Angeli i przygryzła jej skórę na szyi tłumiąc w ten sposób własny jęk.

środa, 21 września 2011

Rozgrzewka.


Konrad siedział przed kominkiem po turecku i czytał książkę. Nudził się sam a Karolinę gdzieś poniosło. Biegał wzrokiem po literach, ale myślami był daleko. Zastanawiał się gdzie mogła się wybrać jego ukochana, nawet mu nie mówiąc, że wychodzi. No i dlaczego nie ma jej tak długo. Przez chwilę, miał nawet zamiar ubrać się i wyruszyć na poszukiwania, tylko gdzie niby miał jej szukać, skoro mogła być wszędzie?
- Kochanie - rozległ się szept przy uchu Konrada, kiedy na jego oczach spoczęły zimne dłonie.
Karolina lubiła go zaskakiwać. Właśnie wróciła z łyżew i była na wskroś zmarznięta, ale pełna radości i uśmiechnięta od ucha do ucha. Aż promieniała.
- Rany boskie! - krzyknął, kiedy poczuł lody na oczach. - Skarbie, gdzie ty byłaś. Pojechałaś do domu i wróciłaś?
Złapał dziewczynę za ręce i przeciągnął przed siebie, wyrzucając książkę i sadzając ją sobie na kolanach. Była lodowata a on stęskniony tak bardzo, że nie zwracał na to zbytniej uwagi. Po prostu przytulił jej zziębnięte ciało do siebie i pocałował zimny policzek.
- Nie. Byłam na łyżwach! I robiłam aniołki na śniegu! - zaćwierkała radośnie, przytulając swoje zmarznięte, drobne ciało do ciała chłopaka i wsadziła nos w jego szyje.
- Sama jesteś aniołem - roześmiał się i przygarnął ją do siebie mocno, wtulając ją w siebie i chłonąc jej zapach, za którym tak tęsknił. - Jesteś zimna jak sopelek. Nie przesadziłaś? Rozchorujesz mi się. A poza tym... Też bym poszedł gdybym wiedział.
- A tam. Było fajnie i nie nadążyłbyś za mną - roześmiała się radośnie i odsunęła głowę by spojrzeć Konradowi w oczy. - Kocham Cię marudniku - szepnęła w jego gorące usta i pocałowała je stęskniona jego ciepłem.
Marudnik? No też wymyśliła. Chłopak miał ochotę zaprotestować, ale pocałunek odebrał mu tę możliwość. Odwzajemnił się jej z ochotą. Głaskał ją po plecach i przytulał. Uwielbiał tę kruszynę. Była dla niego światem i tęsknił do niej, kiedy tylko mu znikała. Przerwał pocałunek na oddech i wyszeptał.
- Idę następnym razem z tobą. Jak nie będę mógł cię dogonić to będę krzyczał i tupał a ty poczekasz, bo ci będzie wstyd - zachichotał do własnych pomysłów.
- Jasne...
Karolina, nie bardzo zwracała uwagę na to, co mówił w tym momencie jej chłopak.
Bardziej zafascynowana była jego ciałem. Zrobiło jej się przyjemnie gorąco w środku. Wsunęła zmarznięte dłonie pod jego koszulkę, przesiadając się okrakiem na jego biodra. Co prawda poczuła jak wzdrygnął się lekko na ten zimny dotyk, ale nie oddałby tej chwili za nic innego.
- Jesteś niepoprawna - mruknął Konrad, ale uśmiechnął się słodko i przejechał językiem po ustach dziewczyny. - Moja... - pocałował ją delikatnie - Jedyna... - ponownie ją cmoknął - Najsłodsza.
Po ostatnim słowie usta dziewczyny nie zostały obdarowane kolejnym zwykłym całusem. Wpił się ustami w jej usta z utęsknieniem. Gładził ją po karku i przytulał do siebie jakby się bał, że mu ucieknie.
- Tak, tak... - wymruczała słodko. Ogrzała swoje dłonie na jego cieplej skórze i zaczęła go delikatnie drapać po piersi. - Weź mnie tu i teraz, szybko i z pasją.
Oddała pocałunek z narastającym pożądaniem. Rozpalał ją swoją obecnością i sprawiał, że nabierała ochoty na dziki taniec ich ciał. Szybko i do bólu rozkoszy.
Uśmiechnął się. Ta dziewczyna była jego wulkanem rozkoszy. Nikt nie mógł jej dorównać. Całując ją coraz namiętniej i coraz gwałtowniej, wsunął dłonie pod jej ubranie i zaczął je z niej ściągać, licząc na pomoc, ale i nie chcąc przerywać pieszczot. Obcałowywał pieczołowicie każdy kolejny skrawek skóry, jaki się przed nim odsłaniał.
Karolina ochoczo pomogła mu w szybkim pozbyciu się ubrania i po chwili siedziała nago. Jej ruchy były dzikie i nie było miejsca na ckliwości czy zbędne czułości. Płonęła pożądaniem i chciała mieć go w sobie tu i teraz. By wypełnił ją w całości, by szeptał do ucha jej imię i kochał ją do utraty tchu.
Chłopak widząc jej zapał zapłonął od środka niczym ognisko podsycane benzyną. Ucałował kolejny raz te rozkosznie słodkie i niesamowicie kuszące usta a następnie zdjął Karolinę ze swych kolan i położył na dywanie. Nie zwracając uwagi na koszulę, pozbył się szybko dolnej części odzieży. Pochylił się nad dziewczyną i brutalnie wpił się w jej usta. Spijając bez tchu słodycz jej warg wsunął dłoń między jej uda i odnalazłszy jej kobiecość uścisnął ją lekko, masując namiętnie. Rozpalała go do białości a to jak bardzo była teraz chętna sprawiało, że z delikatnego Konrada zamieniał się w wulkan pożądania.
Dziewczyna w odwecie na pieszczotę, naparła na jego rękę biodrami chcąc się nabić na jego palce. Patrzyła na ukochanego z rozchylonymi ustami nie mogąc się doczekać aż się w niej znajdzie najlepiej do bólu i jak najmocniej.
Konrad widząc błysk w jej oczach i siłę pożądania, jaka w nich się kryła wsunął dłonie pod jej kolana i uniósł w górę. Następnie zaciskając zęby z podniecenia wszedł w nią bez ostrzeżenia i bez zahamowań, tak mocno i na tyle głęboko na ile tylko mu pozwoliła. Karolina odwróciła głowę w bok i zacisnąć usta by nie krzyknąć, kiedy dostała to, czego chciała.
Chłopak jęknął z rozkoszy i przytrzymując jej uda zaczął się w niej poruszać. Bez chwili na odpoczynek, uspokojenie czy wytchnienie. Napierał mocno, szybko i bardzo pewnie. Zaciskał palce na jej udach i wpatrywał się w jej rozpalona nagie ciało. Mięśnie dziewczyny zacisnęły się na jego męskości. Uwolniła uda z uchwytu chłopaka i oplotła nimi jego biodra by jeszcze szczelniej do niego przylgnąć.
Konrad przeniósł dłonie na podłogę i pochylił się nad kochanką z jękiem. Nie zwalniał. Napierał coraz mocniej i coraz gwałtowniej. Jego ciało pokryło się potem. W głowie mu się kręciło. W uszach szumiało. Napiął mięśnie maksymalnie mocno i nie myśląc o nikim i niczym poza nimi wycharczał pełen żądzy i skrajnego podniecenia jej imię, napierając teraz z taką siłą, że aż czuł ucisk na biodrach, kiedy w nią wchodził. Przez jego ciało przetaczały się raz za razem gorące dreszcze. Serce mu szalało a z jego gardła dobywał się jęk za jękiem. Poruszał się w szaleńczym tempie i z mocą równą swojemu pożądaniu. Był nieokiełznany i dziki w tym, co robił. Był jak wygłodniałe zwierze.
Karolina odpływała. Dosłownie i w przenośni. Ledwo widziała chłopaka przed oczami, kiedy zwróciła nań wzrok. Z jej oczu leciały łzy. Kochała ten ból i mogłaby tak zawsze. Jej pierś falowała miarowo a z rozchylonych warg wypływały coraz głośniejsze jęki. Była w takim stanie, że mogłaby go zabić jakby przestał. W końcu aż krzyknęła, kiedy jej ciało porwała fala orgazmu. Ścisnęła go udami tak mocno, że aż poczuła ból w lędźwiach.
Chłopak czując jak porywająca fala wstrząsa jej ciałem, ostatnich kilka ruchów wykonał z całej siły, jaką zdołał z siebie wykrzesać i zakończył jednym brutalnym pchnięciem, zalewając ją gorącą falą spermy i opadając na nią z jękiem. Wpił się ustami w jej wilgotną szyję, zostawiając czerwony ślad po zębach, nie panując nad sobą zupełnie.
Dziewczyna syknęła cicho, kiedy ją ugryzł, ale była szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Przysunęła go do swojego gorącego ciała i przycisnęła do siebie by z niej nie wychodził. Płynęła dosłownie zarówno z siebie jak i ze swojego ciała.
- Kocham cię - wyszeptała i pocałowała go w policzek.
- Ja ciebie też aniołku.
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Przylgnął do niej, spragniony jej bliskości. Nieważne, że była przy nim a on nadal pozostawał w jej wnętrzu. Było mu jej mało. Przytulił ją mocno i drżąc na całym ciele z trudem uspokajał oddech. Scałował ślady po łzach z jej twarzy i uśmiechnął się czule chowając nos w zagłębieniu przy obojczyku dziewczyny.
- Przepraszam - wyszeptał i ucałował czerwony ślad po ugryzieniu.
- Za co? - mruknęła, głaszcząc go po włosach czule. - Było cudownie i nie płaczę, bo bolało. Ja to lubię, uwielbiam wręcz - dodała cichutko a policzki zaróżowiły jej się od wstydu.
Teraz dopiero miała wątpliwości czy to mu pasowało. Myślała tylko o sobie i teraz czuła się głupio, chociaż nieziemsko spełniona.
- Za to - pocałował ją ponownie w ślad na szyi. - Nie mów, że nie zabolało, bo wiem, że tak.
Przygarnął ją do siebie jeszcze mocniej i odnalazł jej usta własnymi by gorącym i pełnym namiętności pocałunkiem pokazać jej jak bardzo ją kocha i jak cudownie było móc sprawić by drżała z rokoszy w jego objęciach. Siła, z jaką przeżyła przed chwilą spełnienie, nadal pozostawała żywym obrazem w jego pamięci. Jej krzyk, wyprężone ciało, jej łzy z emocji...
- Przestań. Musze ci coś wyznać. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał to nie hamuj się. Bierz mnie, kiedy chcesz i jak chcesz. Lubię być zniewolona - mruczała speszona.
Poruszyła się niespokojnie by czasami go z siebie nie wypuścić. Gładziła opuszkami jego aksamitną skórę na plecach, czasami przesuwając po nich paznokciami. Wodziła po jego biodrach i pośladkach, topiąc się pod wpływem swojej wyobraźni.
Konrad oparł łokieć na podłodze i wspierając głowę na ręce przyglądał się jej z delikatnym uśmiechem. Przejechał palcem po jej zaczerwienionym z podniecenia policzku, okrążając usta i zjechał na szyje by w końcu dotrzeć do piersi, wędrując za dłonią łakomym spojrzeniem. Pogłaskał ją delikatnie, po czym okrył dłonią uściskają lekko.
- Jesteś cudowna - wyszeptał i pochylił się by obcałować dokładnie szyję dziewczyny. Zamruczał zadowolony i przylgnął do niej mocniej biodrami. Podniecenie znów w nim wzbierało, ale nie chciał się spieszyć by dać jej odpocząć.
- O jej. Ale to przyjemne uczucie, kiedy tak we mnie rośniesz - powiedziała zaskoczona i rozbawiona zarazem.
Pokręciła ochoczo biodrami i odchyliła szyje wraz z pulsującą tętnicą. Jej serce zaczęło mocniej bić a pierś aż urosła w jego dłoni zadowolona i dumna, że wreszcie ktoś się nią zaopiekował.


wtorek, 20 września 2011

Aiden 8.

    - Co się wtedy stało? Proszę, przekaż mi to jakoś mamo.
    Głos Aidena był słaby i cichy.
    Zapadał zmierzch. Park już dawno opustoszał. Siedział samotnie na ławce, w jednej z rzadziej uczęszczanych alejek. Od dnia pogrzebu rodziców przychodził tu bardzo często. Chował się pomiędzy starymi drzewami i czekał. Sam przed sobą nie potrafił się przyznać, ze tęskni. Tęskni za rodzicami, za dawnym spokojnym życiem, za brakiem lęku, kiedy za jego plecami zaskrzypi żwir pod stopami kogoś obcego.
    Niestety, czas, kiedy był beztroskim nastolatkiem minął bezpowrotnie. Wiedział o tym. Wiedział doskonale.
    Skulił się i pochylił, chowając głowę w dłoniach. Ręce wsparł łokciami o kolana i zamknął oczy, powracając myślami do twarzy matki, której duch właśni pojawił się przed nim i patrzył na syna z łzami spływającymi po półprzeźroczystych policzkach. Astralna postać matki wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka chcąc pogłaskać go po potarganych włosach. Mimo tego, że nie należała już do świata żywych, nadal kochała syna tak samo i jej niebijące już serce, krwawiło ze smutku, kiedy uświadamiała sobie, że nie jest w stanie porozumieć się z nim i wyjaśnić wszystkie jego wątpliwości.
    Aiden zamarł, kiedy dłoń ducha przeszła przez jego ramię. Zwykły śmiertelnik nie zauważyłby tego nawet. Jednak nie on. Nie chłopak zaklinający dusze. Powoli podniósł głowę i spojrzał na matkę. Tak bardzo chciałby się do niej przytulić, powiedzieć jak ją kocha i usłyszeć jej śmiech. Uśmiechnął się do niej i wyciągnął ręce jak do uścisku.
    - Nadal nie potrafisz z nimi rozmawiać, prawda?
    Zimny głos tuż za jego plecami zmroził go od czubka głowy aż po koniuszki palców u nóg. To był głos, który znał ale wolał o nim zapomnieć i nie wracać do dnia, kiedy usłyszał go po raz pierwszy. Dłonie chłopaka zacisnęły się w pięści, kiedy wstał z ławki i zasłaniając swym ciałem ducha matki odwrócił się w stronę, z której usłyszał pytanie.
    - Czego chcesz? - Nie miał ochoty na uprzejmości.
    - Wiesz czego. Nie będę odpowiadać na oczywiste pytania. - Na twarzy wampirzycy pojawił się ironiczny uśmiech. - Nie próbuj uciekać. Nie masz szans.
    - Nie mam takiego zamiaru.
    Nie zależało mu na ucieczce. Nie miał też ochoty na rozmowę z Katie. Szczerze powiedziawszy, wiedział, że kiedyś znów ją zobaczy. Była zbyt pewna siebie i zbyt zachłanna by uciekać. Zapewne przyczaiła się gdzieś i czekała na odpowiedni moment do powrotu.
    - Cieszy mnie twój rozsądek - roześmiała się ironicznie i podeszła do chłopaka na tyle blisko, by poczuł woń świeżej krwi i zobaczył jej niewielkie kropelki na ustach, pociągniętych wyjątkowo brzydkim odcieniem czerwonej pomadki.
    Aiden schował za plecami dłonie zaciśnięte w pięści i ze wszystkich sił starał się opanować nerwy. Zdawał sobie sprawę z tego, że przy konfrontacji z wampirzyca nie ma najmniejszych szans na przeżycie. Ale jak długo wytrzyma? Katie przyglądała mu się jak wykwintnej kolacji. Aż mu włosy stawały dęba na karku. Skrzywił się z niechęcią i cofnął nieświadomie o krok w tył. Spojrzał przelotnie za siebie. Matki nie było.
    - Nie będę dla ciebie pracować - mruknął cicho, uważnie śledząc każdy gest kobiety. Musiał być czujny. Nawet jeśli zarzekał się, że nie zależy mu na życiu.
    Katie nie odpowiedziała od razu. Odrzuciła głowę w tył i zaśmiała się złowieszczo. Echo tego martwego i przerażająco ostrego śmiechu poniosło się po parku. Gdzieś za zakrętem z drzewa zerwało się małe stado ptaków i uciekło na bezpieczna odległość.
    - Zdaje się, że nie masz ani wyboru ani prawa do głosu w tej sprawie. Jesteś jedyny w tym mieście i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
    - Tak. Ale tez zdaję sobie sprawę z tego, że jestem cenną zdobyczą i nie będziesz miała na tyle odwagi by mnie zabić!
    Tym razem, to echo podniesionego głosu Aidena odbiło się od pni drzew i poszybowało przez park.
    Katie spiorunowała go spojrzeniem. Tego się nie spodziewała. Ten niepozorny człowiek miał wiele więcej odwagi niż powinien. Jej rozumowanie było wypaczone przez jej wampirzą naturę. Nie rozumiała Aidena, jego rezygnacji z bezpiecznego przeżycia wieczoru. Nie pamiętała już, jak to jest być człowiekiem, kochać rodzinę i pragnąć spotkać się z nimi, nawet po śmierci.
    Chłopak ewidentnie igrał z ogniem. Katie to nie Cyprian, który ma słabość do ludzkich odruchów. A na dodatek, przez niego została osierocona i teraz musiała robić wszystko, by odzyskać pozycje wśród swoich pobratymców. Nie było to łatwe zadanie. Zacharij miał w sobie taką siłę, że inni nie potrafili mu się przeciwstawić. Ona stała zawsze w jego blasku. A teraz musiała o ten blask walczyć.
    Postąpiła krok w stronę Aidena.
    - Jesteś zbyt pewny siebie - syknęła wściekła. - Pamiętaj, że żyliśmy bez tego serca przez wieki, możemy więc żyć kolejne.
    - Skoro już o tym wspominasz - ukrywając prawdziwy lęk gdzieś bardzo głęboko w sobie, odezwał się pewnie i dość butnie. - Może wyjaśnisz mi łaskawie o jakie serce chodzi i po co ja wam do tego.
    - Więc ty nawet... - Urwała w połowie zdania, kolejny raz zanosząc się od śmiechu.
    Nastolatkowi mało podobał się fakt iż nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. A jeszcze mniej, że ta wredna wampirza kobieta naigrawa się z niego. Czekał jednak cierpliwie na wyjaśnienia.
    - Nieważne - rzuciła krótko Katie, kiedy jej drażniący śmiech w końcu ucichł. - Idziemy!
    Zanim chłopak zdołał się zorientować, chwyciła go brutalnie za ramię i pociągnęła za sobą.
    Trwało to jednak chwilę. Po przejściu kilku kroków, Katie nagle stanęła w miejscu. Chłopak, z rozpędu, zatrzymał się niemal wpadając na nią.
    - Zdecyduj się! - Aiden warknął niezadowolony. - Idziemy czy stoimy?
    Wyrwał ramię z jej uchwytu i wyminął ją chcąc mieć cały ten koszmarny wieczór już za sobą. Jednak i tym razem nie szedł daleko. Ledwie zyskał nieco lepszy widok na alejkę a już po chwili wiedział co zatrzymało tak nagle Katie. Tuż przed nimi stał Cyprian. Tak samo nienagannie wyglądający i tak samo idealnie uczesany jak wcześniej. Aiden momentalnie skulił się w sobie i obejmując się rękami wbił sobie boleśnie palce w ramiona. Chyba w obecnej chwili wolałby, żeby stał tu przed nim Zacharij, choć to niemożliwe, niż Cyprian.
    - Dobry wieczór, Aiden.
    Wampir najwyraźniej nie był aż tak zaskoczony jak chłopak. Na jego twarzy pojawił się nawet delikatny uśmiech. Aidena przeszył nieprzyjemny dreszcz. Nie spodziewał się, że widok Cypriana podziała na niego w taki sposób. Poczuł tęsknotę. Poczuł pragnienie bliskości, chęć przytulenia, zaznania spokoju w jego ramionach...
    Potrząsnął głową by wrócić do rzeczywistości. Milczał. Nie chciał się odzywać. Bał się brzmienia własnego głosu.
    Za to Katie odzyskała nagle pewność siebie, chwyciła Aidena za kaptur od bluzy i pociągnęła w tył, ruszając równocześnie w stronę Cypriana.
    - Wynoś się! - Warknęła do blond wampira.
    - Bo?
    - Bo nie masz tu nic do roboty.
    - Wiesz, że nie pasuje ci taka wredna mina.
    - A wiesz, ze guzik mnie to obchodzi? - Zdecydowanie taka forma humoru nie pasowała Katie. Jej oczy lśniły wściekle a w rozchylonych ustach błysnęły wysunięte kły.
    Cyprian zaśmiał się lodowato a Aidena przeszyło tysiące mroźnych sztyletów przerażenia.
Wydarzenia, jakie nastąpiły potem były jak zła bajka nie mająca prawa do istnienia lub nocny koszmar.
    Katie pchnęła chłopaka brutalnie w tył i w mgnieniu oka stanęła przed Cyprianem. jej oczy zaszły krwawą mgłą a twarz zbladła jeszcze bardziej niż do tej pory. Wyglądała jak upiór z taniego horroru. W następnej sekundzie, jej zagięte niczym szpony drapieżnego ptaka palce zatopiły paznokcie w szyję przeciwnika. Cyprian nie pozostał jednak bierny. Chwycił kobietę za nadgarstki i wyrwał paznokcie z szyi, odpychając Katie z niesłychaną siłą. Cofnęła się o krok i zachwiała.
    Aiden miał szczerą nadzieję, że upadnie i w ten sposób Cyprian zyska natychmiastową przewagę. Odruchowo postąpił kilka drobnych kroków w stronę walczących ale piorunujące spojrzenie Cypriana zatrzymało go w miejscu.
    Tymczasem Katie ponownie przystąpiła do ataku. Z jej gardła wyrwał się przerażający ryk, nie podobny do głosu kobiety pod żadnym względem. Czerwone paznokcie znów błysnęły złowrogo w powietrzu lecz, kiedy wampirzyca zaledwie oderwała nogę od ziemi by ruszyć w stronę przeciwnika ten, z zaskakującą prędkością chwycił ją za rękę i okręcił się dookoła, cisnąwszy kobietą o pobliskie drzewo. Pień zaskrzypiał posępnie a na głowę lekko oszołomionej wampirzycy posypały się pojedyncze liście.
    Cyprian ruszył biegiem w jej stronę. Kiedy znalazł się o kilka kroków od celu, odbił się od podłoża i wystrzelił w górę, łamiąc z trzaskiem jedną z gałęzi. Najwyraźniej miał zamiar użyć jej jako broni.
    W tej samej chwili, w dłoni Katie błysnęła stal. To był dwudziestocentymetrowy nóż.
Aiden wstrzymał oddech. Nie miał pojęcia komu tak naprawdę kibicuje. Z jednej strony chciał by to wszystko się skończyło, z drugiej zaś pragnął by Cyprian przeżył.
    -Uważaj! - Krzyknął w stronę walczących.
    Cyprian odwrócił się w jego stronę, tracąc w ten sposób Katie z oczu na ułamek sekundy. Niestety tyle wystarczyło wampirzycy. Jedno, zdecydowane i bardzo silne cięcie pozbawiło Cypriana ręki, w której trzymał gałąź. Polała się pierwsza krew.
    Aiden spodziewał się krzyku ze strony wampira, lecz ten nawet nie mruknął. Za to nastolatek osunął się na kolana i obiecał sobie milczenie do końca starcia.
    Katie zaśmiała się złowrogo. Zyskała przewagę. Cyprian cofnął się o krok, chwycił gałąź z ziemi i z szaleńczą prędkością ruszył w przód, wbijając gałąź w brzuch przeciwniczki. Na jego nieszczęście, kij, który przeszył Katie na wylot, zatrzymał się na pniu za nią i złamał się.
    Katie przez chwilę poczuła przewagę Cypriana. Osunęła się po pniu, niemal do samej ziemi. Cyprian miał chęć zakończyć starcie. Chwycił ją za głowę z zamiarem oderwania jej od reszty ciała, lecz dokładnie w tym momencie rozległy się krzyki i wystrzały.
    Wampira odrzuciło nagle w tył. Szarpnęło nim jakby ktoś złapał go na lasso. To był efekt trafienia z broni łowcy.
    Aiden z przerażeniem patrzył jak spomiędzy drzew wyłaniają się kolejne postacie. Było ich około dziesięciu. Nie zastanawiali się czy działać. Oni po prostu wpadli pomiędzy walczących. W powietrzu zaczął unosić się nieprzyjemny zapach krwi. Stal błyskała przed oczyma Aidena raz za razem. Czarne postacie ruszały się jak w transie lub po solidnym szkoleniu. Każdy ruch był doskonale wymierzony i skoordynowany z innymi. Szczątki ciał wampirów, zaczynały pojawiać się pomiędzy nogami łowców.
    Trwało to zaledwie kilkanaście minut. Łowcy zniknęli tak samo szybko i nagle, jak się pojawili. Pozostały dwie czarne postacie i echo niedawno zakończonej walki.
    Aiden siedział nadal skulony pod drzewem. Nawet teraz, kiedy wszystko ucichło nie wierzył, że w ogóle się wydarzyło. Patrzył nieprzytomnym spojrzeniem na porozrzucanie wampirze szczątki i łowców, którzy je zbierali.
    - Wracaj do domu, synu.
    Łagodny głos matki wyrwał chłopaka z zamyślenia. Jej ciepły uśmiech działał na jego duszę jak balsam na rany.