niedziela, 16 marca 2014

Grand - Rozdział 22.

- Grand, ciesz się chwilą… - wyszeptał, spoglądając do tobołka z jedzeniem. Nie pogardziłby ciastem, albo jakimś mięsem. W końcu wyciągnął coś, co pachniało i zapewne było niedawno zabitym i obrobionym niedźwiedziem. Odgryzł kawałek, a resztę podsunął chłopakowi do ust. – Otwórz buzię – poprosił, uśmiechając się z czułością.
Gest mógłby zakrawać nawet na romantyczny, gdyby nie ogniki w miodowych oczach, które jeszcze podsycał blask ogniska. Ferez chłonął ciepło z przyjemnością i ciarkami rozchodzącymi się po plecach. Chłonął również zapachy, jakie zaczęły go intensywnie otaczać. Od osmolonego kociołka, przez zapach spracowanego ciała chłopaka, które pachniało jeszcze bardziej intensywnie naturalnym zapachem, aż po zapach jedzenia, które właśnie pałaszowali. Obejmował młodego jedną ręką w pasie, której dłoń wsunął mu na plecy pod koszulkę i podrapał po linii kręgosłupa machinalnie.
- Niepotrzebnie się ubierałeś, wiesz? – Położył dłoń na plecach chłopaka i nie drapał już, a gładził, po całej ich powierzchni, patrząc na twarz młodego uważnie i z półuśmiechem na ustach.
- A co, miałeś ochotę jeszcze bardziej zniszczyć tę biedną koszulę? – Przełknął kęs, który odgryzł od mięsa i uśmiechnął się do mężczyzny.
Nie było mu ani za gorąco, ani niewygodnie w koszuli, więc nie widział problemu w tym, że się ubrał. Pałaszował kolacje z takim samym smakiem, co każdy posiłek przygotowany przez babcię. Uwielbiał jeść. W sumie uwielbiał chyba każdą kuchnię, ale babciną znał od małego, więc zwyciężała.
- Powiesz mi w końcu, co takiego planujesz i po co grzejesz cały kocioł wody? Przecież, jeśli chcesz zrobić tyle herbaty z liści to będziemy ją pić przez tydzień, a nie tylko do rana? – Nadal nie miał pojęcia, co mężczyzna wymyślił. Zresztą, czemu się dziwić skoro nie zastanawiał się nad tym zbyt intensywnie. Pokręcił się odrobine na kolanach mistrza, aby poprawić sposób siedzenia na bardziej wygodny. – Wiesz, mógłbym zacząć gdybać i zgadywać, ale po co, skoro mam tu ciebie i jesteś jedynym wiarygodnym źródłem informacji?
- Jak tylko woda się zagrzeje, to zobaczysz i poczujesz do czego jest mi ona potrzebna kocie – odparł lekko, wygrzebując kolejny kawałek mięsa, którego odgryzł kawałek, a drugi podsunął chłopakowi pod usta. Uśmiechnął się do niego uroczo, wręcz z fascynacją, co było odzwierciedleniem poruszenia się pośladków Granda na jego kolanach. Przyciągnął go mocniej do siebie za pas, sprawiając tym samym, aby młody mógł poczuć zniewalające ciepło, rozchodzące się z jego ciała. – I nie mam ochoty niszczyć bardziej tej koszuli. Z nią czy bez będzie przyjemnie, ale skoro ją włożyłeś, to będę miał większą przyjemność pozbawienia cię jej – dodał i zachłysnął się powietrzem, kiedy zerknął do tobołka i dostrzegł w nim nie co innego, jak sam placek. Niekontrolowanie zamruczał, jednocześnie też mlaskając. Ochota na dzielenie się odeszła w zapomnienie, kiedy miękkie ciasto znalazło się pod jego palcami. Niemniej chłopaka nadal i wciąż trzymał blisko przy sobie, a może nawet nieco przyciskał go do swoich kolan, bioder i podbrzusza.
Grand nie odsuwał się. Nie przeszkadzało mu przytulanie, a ciepło ciała kusiło. Silne ramię na talii nie pozwalało mu zsunąć się z wygodnego siedziska, więc i to nie przeszkadzało mu w niczym. Z uśmiechem wyłapał zachwyt na twarzy mężczyzny, gdy jego oczom ukazało się babcine ciasto. Sam je dość lubił, ale czego on nie lubił? Nie miał nic przeciw temu, aby mistrz zjadł cały zapas ciasta. Miał wiele innych smakołyków i wiedział, że z głodu nie padnie. Pokręcił głową, widząc jak dorosły facet rozpływa się nad ciastem.
- Nie uważasz, że zdejmować koszulę przed snem to ja już się dawno nauczyłem? – Nie odpuści sobie przecież drobnej złośliwości, jeśli chodzi o droczenie się z mistrzem. Podświadomie wiedział, że mistrz nie sen miał na myśli ale jakoś nie chciał dopuścić do tego aby zdradzieckie myśli zmąciły mu w głowie. – Wiesz, że masz wiele cech wspólnych z moim Kociskiem? Nie wiem, może wy wszyscy tam w akademii zachowujecie się po prostu bardzo podobnie.
- Wspólnych cech? – Poderwał głowę w górę, a na jego ustach tańczył dość głupi uśmiech z powodu ciasta, które to zaraz też ugryzł. Niekulturalnie ugryzł, bowiem oderwał wielki kawałek i wepchnął sobie go w usta palcem. Tak, wyglądał teraz jak prosiak, ale ogłady przy jedzeniu ciasta jeszcze się nie nauczył. Dopiero opanował sztukę, aby powstrzymywać swoje żądze w piciu mleka. – Posa fym… - Musiał przełknąć, aby nie uraczyć chłopaka porcją okruszków wprost z otwartych ust, które zaczęły wydawać dźwięki. – Będę cię rozbierać przed snem, bo w łóżku będziesz spać grzecznie w ubraniach, żeby mnie twoje ciało zbytnio nie kusiło. A ono potrafi, uwierz – rzucił komplementem swobodnie, łypiąc wymownie na materiał koszuli, a raczej podświadomie na to, co znajdowało się pod nią, czyli na pierś Granda. Pogłaskał go pieszczotliwie po boku i zajął się na powrót jedzeniem placka. Był nienormalnym kotem, gdyby chłopak o tym wiedział. W kociej postaci również uwielbiał ciasto, a żaden normalny kot by się na to nie skusił.
- No tak, wspólnych. Jak widzę czasami jak łapczywie i z jakim błyskiem w oczach podchodzisz do mleka, albo kiedy woda na ciebie kapnie, a ty otrzepujesz się z niej, to jakbym widział Kocisko – Uśmiechał się, pałaszując kolejną porcję mięsa i sera i patrząc na mistrza. Przez jego głowę przeleciały wspomnienia owego widoku, o którym wspominał. Oczu mistrza które błyszczą na widok mleka. Jego otrząsania się albo przeciągania. Co prawda każdy człowiek przeciągał się i wyglądał bardziej lub mniej kocio podczas tej czynności, ale Ferez wyglądał wtedy wyjątkowo kocio. – Teraz jeszcze tylko brakuje tego, by Kocisko porwało babci ciasto, kiedy będzie u mnie następnym razem i pożarło je z taką łapczywością jak ty teraz. Wtedy będę nawet skłonny uznać, że macie wspólnych przodków.
- Chciałbyś, żebyśmy byli jednym i tym samym stworzeniem?
Pytanie może i było głupie, ale wypowiedział je lekko i przyjemnie. Bez żadnych podtekstów, ot czysto teoretycznie. W powietrzu zaczął się unosić zapach wody, więc gdy tylko spałaszował ciasto, sięgnął po woreczek z niezidentyfikowaną zawartością i odwiązał zębami sznureczek. Zajrzał do środka, wciągając zapach zawartości jeszcze bardziej łapczywie niż jadł ciasto, po czym przystawił pod nos Grandowi. Chłopak nie mógł dostrzec zawartości, ale prócz czegoś, co pachniało, jak zioła, była również niewielka flaszeczka. Zapach ziół był zniewalający. Ni to gorzki, ni to słodki, ale z pewnością działał nawet podczas wąchania kojąco na wszelakie zmysły. Jeszcze wtedy owa roślina nie była nazwana. Inne składniki mieszanki pachniały jednak bardzo znajomo. Uśmiechnął się do młodego wręcz lubieżnie i z pomrukiem otarł się policzkiem o jego ramię. Gest w rzeczy samej był dziwny – przyjemny, ale dziwny, kiedy mężczyzna wyglądał, jakby łasił się do swojego ucznia, niczym rasowy kot. Z drugiej strony mogło to zakrawać na specjalne zachowanie pod wpływem porównania, ale tylko Ferez wiedział, że tak działa na niego ta niezidentyfikowana roślina, pod działaniem której staje się strasznie chętny na pieszczoty. Nie te z podtekstem seksualnym, nie. Raczej na takie, jak drapanie za uchem, czy głaskanie.
- Przecież to głupie. Gdybyście byli tą samą istotą, to... Nie, nie powinno tak być, nie chce tak.
Grand pokręcił głową, zlewając się rumieńcem. No bo gdyby okazało się, że Kocisko i jego mistrz to ta sama istota, to oznaczałoby, że tulił się do niego i łasił, dawał mu swoje sprawne paluszki do drapania i szalał z radości na jego widok, podczas gdy był kotem. No i poza tym, sama akcja z niedźwiedziem nie byłaby ani trochę tajemnica dla mistrza, a tego raczej nie chciał. To, że mistrz znał prawdę, to jedno, ale fakt, że byłby świadkiem tego jaka była prawda – to już zupełnie coś innego. Powąchał zawiniątko z rozkoszą. Podobał mu się zapach, bardzo mu się podobał. Uspokajał, koił i kojarzył mu się z napalonymi kociakami ze wsi. Bo przecież zioło to nie wymagało specjalnego hodowania, a działało tak samo na zwykle dachowce jak i na jego mistrza, jak mógł zaobserwować.
- O czym to ja mówiłem? – Mistrz podniósł zamglone, błogie spojrzenie na twarz Granda i otrzepał się. Nie kontrolował tego niestety, a chłopaka słuchał jednym uchem, wypuszczając informacje drugim. – Ach, wiem… Pocałuj mnie – poprosił bezwiednie, nim całkowicie dotarło do niego, że prosi.
Nie nawykł do proszenia, choć nachalny nigdy specjalnie nie był. Ale, żeby prosić? Niemniej zrobił to, po czym przygryzł wargę i westchnął. Może to działanie ziół i to, że Grand był jedyną osobą w pobliżu, a może to sama świadomość tego, że to właśnie ten chłopak, spowodowało, że jego oczy pojaśniały z niemego zachwytu, kiedy przebiegał nimi po młodej twarzy.
- Ja? Ale... – Chłopak wpatrzył się w oczy mistrza z delikatnym uśmiechem na ustach.
Prośba nie była jakaś tam znowu niewykonalna, ale była tak zaskakująca dla Granda, że o mało nie zsunął się z kolan mężczyzny na ziemię. Trwało to jednak chwilę, zaledwie chwilę, nim objął twarz Fereza w dłonie i przysunął do jego ust własne. Nie wiedział czy powinien, nie miał pewności, że zrobi to jak trzeba, ale przecież całował już dziewczęta, a pocałunek mistrza pamiętał doskonale. Przycisnął wargi do gorących warg kociego mistrza i poruszył nimi delikatnie, jakby chciał się upewnić czy prośba nie była zwykłym kaprysem bądź chęcią sprawdzenia jego posłuszeństwa. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego naprawdę tak chętnie spełnił prośbę. Wiedział jedynie, że od dawna chciał ponownie poczuć te usta i właśnie dokonywał tego, o co się nie podejrzewał.
Może i prośba o pocałunek była uległa, ale kiedy tylko miękkie wargi dotknęły warg mężczyzny, niemal od razu przejął władzę. Nie było to gwałtowne, ani zabierające oddech. Nie było też nachalne. Było to bardzo stanowcze odebranie prowadzenia w pocałunku, z wielką namiętnością w zapasie. Zacisnął też kurczowo palce na woreczku, aby go nie upuścić i obiema rękami przygarnął do siebie chłopaka, przytulając mocno, ale nie boleśnie. W tamtej chwili mógł tak trwać i trwać, pochłaniając te cudowne usta i rozkoszować się ich miękkością w nieskończoność. Jednak po dość długiej chwili, kiedy znów zaczynał czuć próbujące się uwolnić podniecenie, odzyskał rezon na tyle, aby powstrzymać się przed dość gwałtownym zaciągnięciem Granda do łóżka. Kiedy o tym pomyślał, poczuł przerażenie. Nie mógłby, nie. To było za wiele i to było złe, przynajmniej teraz i w tej chwili.
- Pragnę cię, wiesz? Tak cholernie mocno, a jednocześnie się boję, że cię skrzywdzę. Znam siebie, wiem jaki jestem i wiem, że nie zasługujesz tylko na to – wymruczał Ferez przepraszająco, kiedy oderwał się już od ust Granda, ale po słowach cmoknął je jeszcze. – I nie chce, żebyś przez to uciekał i nie chcę, żebyś się mnie bał. Jestem grzecznym kotem – Zamrugał niewinnie i równie niewinnie się uśmiechnął.
- Kotem? Kotem to ty jesteś beznadziejnym – wyznał chłopak szczerze, zaraz po tym, jak odzyskał nieco kontrole nad oddechem, a jego rozszalałe serce zwolniło.
Wiedział, że gdyby mężczyzna bardzo chciał, pewnie nie umiałby się bronić przed żądzą, jaka w nim wzbierała, gdy ich ciała były tak blisko, a usta łączyły tak namiętne pocałunki. Nie chciał jednak, aby tak się stało. Nie dlatego, że Ferez nie pociągał go fizycznie, lecz dlatego, że wiedział, iż jest w tej kwestii zupełnie zielony i że wszystko mogło się stać. Nawet panika z jego strony i ucieczka. Nawet przerażenie i chce targnięcia się na własne życie. Bał się. Temu nie mógł zaprzeczyć. Ucieszyło go, że mężczyzna zakończył chwilę intymności. Czuł wdzięczność i w nagrodę podarował mu czarujący uśmiech.
- Wiem, Ferio, wiem. Nie chce byś robił cokolwiek wbrew sobie i jednocześnie cieszę się, że nie ponaglasz, bo ja... Nie ufam sobie i nie znam swych reakcji.
- I na tym poprzestaniemy. Chociaż pokażę ci dzisiaj mniej związaną z tym przyjemność – Zamachał woreczkiem wesoło, jak tylko się odrobinę odsunął, aby móc to zrobić. Niezmiennie jednak wpatrywał się w usta chłopaka, które drugą dłonią, jak i resztę ciała Granda, do siebie przyciągnął po chwili. – Powiem ci w sekrecie, że bardzo bym chciał cię ponaglić, żeby zobaczyć twoją niewinność proszącą o więcej, wiesz? Chciałbym ci też pokazać o wiele więcej niż tylko to, że pociąg do mężczyzny nie jest niczym złym. Chciałbym ci wiele pokazać. Od machania mieczem, poprzez przyjemność obcowania z innym ciałem, aż po świat. Ale to moja tajemnica i nikomu jej nie zdradzaj, dobrze? – Uśmiechnął się, wprost w wargi młodego. Miodowe spojrzenie wpatrywało się w ciemne oczy chłopaka w tym czasie, a kocie przyzwyczajenie sprawiło, że Ferez przytknął nos do drugiego nosa. – A teraz musisz się rozebrać. Z koszuli i ze spodni.
- Ach... – Z każdym słowem oczy chłopaka otwierały się coraz bardziej i nabierały coraz większego blasku. Słowa mężczyzny dawały nadzieję i sprawiały, że Grand zaczynał wierzyć w niemożliwe. Zaczynał nabierać pewności, że może wszystko, że kiedy tylko zechce i nabierze pewności siebie, dostanie rzeczy o których nawet nie śnił i nie marzył. Nie komentował obietnic, jedynie przytaknął skinieniem, kiedy mężczyzna prosił o zachowanie tajemnicy. – No wiesz, obiecywałeś, że to ty bardzo chętnie mnie pozbawisz koszuli, ale skoro wymiękasz...
Roześmiał się i czmychnął z kolan mężczyzny czym prędzej. Nie chciał prowokować go za bardzo. Potrafił się sam rozebrać i wiedział, że mistrz ma jeszcze coś do zrobienia z woreczkiem który tak ściskał. Całe szczęście, że w porę złapał tobołek z jedzeniem, bo to co zostało, mogłoby się rozsypać po ziemi.
- Nie będę kusił losu, skoro i tak zaraz będę miał cię jeszcze więcej – odparł mistrz z uśmiechem i również wstał.
Nie zabronił chłopakowi zwiać z jego kolan. Przeciągnął się mocno, kiedy wyprostował zasiedziane kończyny, a każdy mięsień pod skórą poruszył się majestatycznie. Woreczek związał, bowiem zapach nie był już tak kuszący, choć wiedział, że za jakiś czas znów zacznie odczuwać to samo. Odłożył go na ziemię i zabrał się do przesuwania kamieni odrobinę bliżej ogniska, a w końcu ustawił jeden na drugim, aby zrobić trochę wyższe siedzisko. Oczywiście nie omieszkał przy tym zerkać na rozbierającego się Granda. Właściwie mógłby kazać mu się rozebrać do naga, ale nie chciał naginać jego granic wytrzymałości. Sprawdził jeszcze, czy kamienie się trzymają, zgarnął woreczek do ręki, po czym poszedł do kociołka. Woda była ciepła, kiedy zamoczył w niej palec, a na cieple znał się doskonale, prawie tak samo, jak na zapachach. Najpierw wyciągnął niewielką buteleczkę z woreczka, aby móc swobodnie wsypać jego zawartość do kociołka. Zapach był cudowny wręcz dla koneserów ziół. Buteleczka wylądowała za pasem spodni, a on sam zajął się rękawami koszuli, które misternie skręcił w ładny, gładki gałganek.
- Siadaj na kamieniu – poprosił chłopaka, dźwigając naczynie z wodą obok kamienia. Nie mógł zalać przypadkiem ogniska, skoro dawało światło i ciepło.
Grand nie powiedział ani słowa na komentarz Fereza. Nie chciał dokładać drew do jego płomienia, bo nie chciał, aby mężczyzna zrobił coś pochopnie. Spodziewał się, że i tak jego niecierpliwe ręce dosięgną młodego ciała czy Grand tego będzie bardzo chciał, czy też nie, ale obecnie nie chciał się tym zamartwiać ani nad tym rozmyślać. Wolał pozwolić, aby niespodzianka mistrza, jaką miał otrzymać za dzień ćwiczeń, sprawiła mu przyjemność i dała satysfakcję im obu, jeśli tylko będzie to możliwe i w zasięgu jego mocy. Rozebrał się z koszuli, pozbawił się też spodni, ale pozostał w gatkach, które podciągnął nieco wyżej i poprawił tak, aby nie odkrywały więcej niż to konieczne. Podszedł posłusznie do kamieni ustawionych przez nauczyciela i ostrożnie wdrapał się na nie, siadając stabilnie i w miarę bezpiecznie. Wyglądało na to, że miał zostać potraktowany pięknie pachnącą wodą. Ale dlaczego to mistrz miał zająć miejsce posługacza? Wszak to on był niżej urodzonym i to jemu należała się ta funkcja. Nie czuł się komfortowo. Miał dziwne wrażenie, że znajduje się na niewłaściwym miejscu i że nie wróży to nic dobrego. Patrzył z uwagą na mężczyznę, na końcu języka mając protest i chęć zamiany rolami.

1 komentarz:

  1. Witam,
    cudowny rozdział, taki słodki, och ciekawe jak Grand zareaguje, ze jego mistrz jest jego kociskiem... cóż są zachowania, które nie potrafimy opanować i tak samo zachowujemy się , tak jak Ferez jako człowiek i jako jot... och niech Grand chowa wszelkie placki bo kocisko mu je zje ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń