środa, 18 czerwca 2014

Aiden 10.

Kamienne spojrzenie Anioła przerażało. Mimo tego, że był to jedynie posag, stojący po środku starego cmentarza, Aiden miał wrażenie jakby za chwile miał usłyszeć szelest rozpościeranych skrzydeł i powiew poruszanego przez nie powietrza. Nie lubił tego miejsca. A jednak w jakiś dziwny sposób przyciągało go ono do siebie.
- Wróciłem – wyszeptał do kamiennej postaci, wyciągając rękę w stronę jej twarzy. - Nie płacz.
Na marmurowym policzku pojawiła się pojedyncza łza. Światło księżyca odbijało się w niej migotliwie i kusiło swym tajemniczym pięknem. Aiden zawahał się przez chwilę a jego dłoń zatrzymała się tuż przed twarzą Anioła. Coś kazało mu uciekać z tego miejsca najszybciej jak zdoła a jednocześnie, jakieś inne siły, trzymały go tu i obiecywały... No właśnie! Ale co takiego one mu obiecywały?
Chłopak zamknął oczy i zacisnął palce w pięść wstrzymując na chwilę oddech. Słyszał skrzypienie gałęzi strych drzew, poruszających się mimo iż nie czuło się wiatru. Słyszał dalekie odgłosy miasta i ciche pomrukiwanie niewielkiego strumienia, który wił się w pobliskim lesie. Upajał go spokój wieczoru, odczuwany tutaj z niesłychaną intensywnością. Nawet, jeśli wcześniej obawiał się powrotu do przeszłości, teraz czuł, że tego chce. Że jest na właściwym miejscu i o właściwej porze. Z delikatnym uśmiechem na ustach otworzył oczy i rozprostował palce.
- Nie płacz...
Powtórzył o wiele pewniej niż przed chwilą i sięgnął do łzy na policzku Anioła, aby złapać ją na palce i osuszyć ślady tęsknoty z tej pięknej kamiennej twarzy.
- Jakie to romantyczne. - Rozległ się ironiczny głos za plecami Aidena. - Kochanek powrócił.
Chłopak odwrócił się gwałtownie, brutalnie wyrwany ze stanu w jaki wpadł przez wspomnienia i chęć odprężenia. Jego usta otworzyły się w zamiarze wypowiedzenia jakiejś ciętej riposty na określenie go mianem kogoś, kim nigdy nie był, ale głos uwiązł mu w gardle. Tuż przed nim stał ktoś, kogo się nie spodziewał zobaczyć.
Wampirzyca o paskudnych czerwonych ustach stała naprzeciwko Aidena i uśmiechała się wrednie. Była pewna siebie i wyniosła. Sprawiała wrażenie jakby cały świat należał do niej i był jej podległy. Chłopak patrzył na nią oniemiały i nie rozumiał dlaczego widzi właśnie ja.
Dlaczego postać, która powinna zginąć tamtego pamiętnego wieczoru stała przed nim i jawnie igrała z jego równowagą psychiczną? Tego nie widział. Wiedział natomiast, że jego mięśnie napięły się niemal do granic wytrzymałości a serce stanęło w miejscu ze strachu. Wszystkie koszmarne wydarzenia z wieczoru walki Cypriana z tą kobietą powróciły. Każdy coś, jaki zadali sobie wzajemnie. Każda kropla krwi, jaką Aiden widział. Każdy dźwięk łamanych kości… Nie chciał wspominać właśnie tych chwil. Nie chciał raz jeszcze przeżywać śmierci Cypriana.
- Nasz piękny, nieustraszony kochaś wraca do demonów przeszłości? – odezwała się Katie półszeptem. – Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień. Stęskniłam się.
Wampirzyca z każdym słowem stawiała krok, zbliżający ją do chłopaka. Bez mrugnięcia patrzyła na niego a jej usta wykrzywiał złośliwy uśmiech. Aiden miał chęć uciekać. Czuł, że spotkanie z tą panią nie wróży szczęśliwego powrotu do przeszłości. Czuł jak jego ciałem wstrząsają dreszcze przerażenia. Zaciskając dłonie w pięści cofnął się odruchowo. Niestety, zaraz za plecami miał posąg. Wpadając na chłodny kamień monumentu zadrżał jeszcze bardziej. Przeszyły go fale chłodu. Zdrętwiał z przerażenia, zamykając na chwile powieki i spazmatycznie łapiąc powietrze. Oczyma wyobraźni widział jak lodowata twarz kobiety zbliża się do niego nieubłaganie i jak jej ostre kły zatapiają się w jego szyje, zabierając mu nadzieje na dalsze życie.
- O tak, bój się…
Szept, który usłyszał tuz przy uchy zmroził mu krew w żyłach i sparaliżował jeszcze bardziej. Poczuł lodowaty oddech na swojej szyi i ostre paznokcie, które właśnie drażniły skore na jednym z jego policzków. Otworzył oczy i z sykiem wypuścił powietrze z płuc.
- Zostaw mnie – powiedział powoli lecz dość pewnie jak na stan w jakim się znajdował. – Do niczego nie jestem ci niezbędny.
- To prawda, dam sobie rade bez ciebie i twoich drżących raczek ale… - Wampirzyca uśmiechnęła się o chłopaka, co wyglądało niemal jak groteska. – Czyż, nie jest cudownie słyszeć jak młode serduszko, które pragnie miłości trzepocze się w piersi ze strachu?
Aiden zacisnął usta i jeszcze bardziej przykleił się plecami do kamiennego anioła.
- No tak, ty nie masz bladego pojęcia co to znaczy słyszeć bicie czyjegoś serca.
Katie roześmiała się, zaciskając palce szponiastej dłoni na jednym z ramion chłopaka i odchylając głowę w tył. Jej śmiech poniósł się echem po cmentarzu, odbijając się od starych nagrobków i płosząc nieliczne ptaki, które zabłąkały się tutaj bez konkretnego celu i potrzeby.
- To ty nie masz pojęcia co oznacza słyszeć czyjeś bicie serca – Chłopak zebrał się na odwagę i warknął w stronę wampirzycy ze złością. Miał serdecznie dość jej patrzenia na ludzi z wyższością.- To, że jestem człowiekiem nie oznacza, że nie słyszałem nigdy jak bije ludzkie serce. To ty jesteś tu słabsza. Nie ja!
Te słowa podziałały na kobietę jak zimny prysznic. Przestała się śmiać tak nagle, że wydało się to nienaturalne i dziwne. Przestała się śmiać tak nagle, że wydało się to nienaturalne i dziwne. Jej palce zacisnęły się na ramieniu medium z taką siłą iż chłopakowi ugięły się nogi.
Porażający ból wykrzywił my twarz w grymasie a oczy zaszły niechcianymi w tym momencie łzami. Nie chciał się przed nią ugiąć. Nie chciał pokazać jej, że jej groźby maja wpływ na jego nerwy. Oczywiście nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że Katie i tak doskonale wyczuwała w jakim stopniu jej słowa i czyny oddziaływają na chłopaka.
Nagle, niesiony powiewem wiatru dotarł do uszu Aidena dziwny dźwięk. Dźwięk, którego nie rozpoznał od razu a który, mimo grozy sytuacji, wydal mu się kojący i uspokajał jego rozedrgane nerwy. Chłopak, wiedziony jakąś dziwną potrzebą, zamknął oczy i zanucił zasłyszaną melodię, razem z grajkiem, o którego istnieniu nie miał bladego pojęcia.
Wampirzyca straciła rezon, odwracając twarz w kierunku, z którego zdawała się płynąć melodia i syknęła z wściekłością. Jakiś intruz ośmielił się wejść jej w drogę. Jakiś nieświadom rychlej śmierci ignorant, śmiał przyjść na cmentarz i przeszkodzić jej w zabawie.
Uścisk palców kobiety zelżał i Aiden już niemal zupełnie odzyskał swą kruchą pewność siebie. Oczywiście nie był zupełnie spokojny i pewny tego, że nic mu już nie grozi. Stał przecież oko w oko z wampirzycą, mającą siłę i prędkość o jakiej zwykły człowiek mógł sobie pomarzyć albo poczytać w książkach.
- Zamknij się! – Katie warknęła do medium z wściekłością i pchnęła go w stronę posagu, jakby chciała go jeszcze bardziej w niego wcisnąć. – Zamknij się, albo przestane się bawić posiłkiem. – Jej czerwone ze złości oczy znalazły się ponownie o cal od oczy chłopaka a lodowaty oddech owionął jego twarz.
- Przecież nic nie mówię – odezwał się cicho ale dość pewnie.
- Mruczysz, a to tak samo irytujące jak twój bezczelny głos.
Chłopak zauważył, że Katie znacznie straciła na pewności od chwili, gdy nieznany grajek zakłócił jej spokój swą melodią. Wydawała się poirytowana, zaniepokojona i już nie tak bardzo harda jak chwile wcześniej. Najwyraźniej melodia drażniła ją w jakiś niezrozumiały sposób.
Wampirzyca faktycznie nie potrafiła zachować takiego spokoju jaki okazywała na początku ich spotkania. Wprawdzie nadal trzymała Aidena za ramię, lecz teraz, gdy już wypowiedziała swe groźby, nie pozostawała w stałym kontakcie wzrokowym z niedoszłą ofiarą. Raz za razem zerkała w stronę źródła melodii i za każdym razem zdawała się być coraz bardziej zła.
- Nadal jesteś bezmyślną suką Katherino — padło z oddali, prawie szeptem, ale wampirzyca doskonale słyszała ociekające jadem słowa.
Głos również był znajomy, a nawet zbyt znajomy, aby kobieta mogła przejść obok niego obojętnie. Aiden odwrócił się tak, by patrzeć w tę samą stronę co kobieta i zmarszczył czoło, mrużąc oczy. Nie miał tak dobrego wzroku jak krwiopijcy więc dostrzeżenie postaci siedzącej na jednym z nagrobków wymagało od niego nieco wysiłku.
Postać, którą ledwo dostrzegł, poruszyła się nieznacznie, aby po chwili wyciągnąć ręce w górę i przeciągnąć się, jakby dopiero co zakończyła sen.
Z daleka widać było tylko poruszający się w ten sposób cień, który zgrabnie zeskoczył z pomnika, wyprostował się, prezentując dumną postawę jakiegoś mężczyzny i ruszył w stronę medium i jego oprawczyni.
Po chwili, kiedy nikłe światło księżyca padało między mijanymi przez niego drzewami i oświetlało go, ukazując nieco więcej, już nie tylko w Katie okazywała lęk, ale i Aiden poczuł w gardle ścisk.
Mężczyzna był wysoki, dość dobrze zbudowany, a z każdym krokiem coraz lepiej widzieli jego ubranie, jakim był długi płaszcz oliwkowego koloru z wyciętym w trzy pasy dołem i misternymi zdobieniami. Jego kroki były miękkie i nie robiły zbyt wiele hałasu, bowiem buty wygodne i mało eleganckie, kolorem wpasowujące się w resztę stroju, zdawały się ledwie dotykać podłoża.
To co pozostało na sam koniec, a co było najważniejsze, to twarz.
Jasna, pociągła, niezwykle surowa i przystojna twarz, ze stalowym spojrzeniem chabrowych oczu, które wpatrywały się w twarz wampirzycy. Jasne, prawie białe włosy, opadające na twarz mężczyzny w nieładzie, będąc nieco za długimi. I uśmiech. Szelmowski z nutą ironii, a z niektórych perspektyw uroczy i kuszący.
Zdecydowanie nieznajomy był pociągający dla zwykłych śmiertelników i gdyby nie fakt, że łudząco przypominał Cypriana, Aiden poczułby skurcz w żołądku i zapomniał o całym świecie.
Chłopak nie ruszył się z miejsca, kiedy postać zbliżała się do nich, wyłaniając się pomału z mroku nocy. Cos w postaci nieznajomego nie pozwoliło mu na ucieczkę. Cos go przyciągało i niepokoiło równocześnie. Miał przeczucie, że jego życie znów nabiera krwistych barw i że znów będzie musiał przestawić umysł na wampirze myślenie.
Kiedy mężczyzna zbliżył się na tyle, by chłopak mógł dokładniej się mu przyjrzeć, jego ciało zesztywniało a w umyśle rozszalała się burza. To nie mógł być Cyprian. Nie było możliwości by wrócił. Skoro jednak Katie zdawała się być cala i zdrowa... Aiden zacisnął powieki i pokręcił nerwowo głową. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Cyprian może żyć. Pożegnał go wtedy w parku i oswoił się z myślą, że nie zobaczy już nigdy jak wampir czai się za jakimś rogiem by na niego popatrzeć lub pojawia się nagle na jego balkonie z rozbrajającym uśmiechem, twierdząc, że było mu po drodze.
Z zamyślenia i świata wspomnień wyrwał go głos wampirzycy.
- Ja jestem beznadziejna? – odezwała się dość hardo, choć wyczuwało się w jej słowach ukryty lęk przed nieznajomym. – Ty chyba nie wiesz do końca z kim rozmawiasz bezczelny... - kobiecie zabrakło określenia, jakim mogłaby rzucić mężczyźnie w twarz.
- Nie, nie Katherino - w głosie mężczyzny zabrzmiało rozbawienie, które też widać było wyraźnie na jego twarzy. – Jesteś bezmyślna, bezrozumna, pusta. Twoje metody zastraszania są archaiczne i nudzące. Poza tym, chyba zaczepiasz niewłaściwego gościa, moja droga. Nieznajomy zatrzymał się na wyciągnięcie ręki od pozostałej dwójki i wpatrywał się z bezczelna ironia w miotająca się wewnętrznie wampirzyce. Widać i ona nie rozumiała skąd on się tu wziął. – Tak więc – kontynuował mężczyzna bez chwili wahania - to już powinna być ta scena, kiedy zabierasz swoje tłuste dupsko i wiejesz stąd, aby nie połamać sobie paznokci.
Aiden tak bardzo skupił się na twarzy i słowach nieznajomego, że dopiero teraz dostrzegł w jego dłoni czarno srebrny flet, którym kręcił beztrosko niczym mażoretka będąca ozdobą najznamienitszej orkiestry dętej na świecie. Chłopakowi nie spodobało się to. Nie wiedział dlaczego, ale widok instrumentu podziałał na niego paraliżująco. Na domiar złego, w drugiej dłoni mężczyzny błysnęła broń, należąca do Cypriana, wywołując skojarzenia z nim, które wcale nie pomagały.
Nieznajomy na krótką chwilę przeniósł spojrzenie na chłopaka. Kolor jego oczu był identyczny z kolorem oczu nieżyjącego wampira, a jednocześnie inny, chłodniejszy i bezuczuciowy.
Zdecydowanie, mimo podobieństwa do nieżyjącego wampira, człowiek który właśnie stanął tuż przy Katie nie był Cyprianem. Aiden dostrzegał subtelne różnice i podobieństwa. Chwytał się ich niczym tonący tratwy i robił wszystko, by utrzymały go one w świadomości iż tamten wampir nigdy już nie powróci.
Pozostawała kwestia powrotu Katheriny, ale nie było teraz czasu na wyjaśnianie takich aspektów sytuacji.
- Kim... – odezwał się chłopak niepewnie, lecz zaraz zamilkł, widząc przerażającą obojętność w spojrzeniu nieznajomego.
Najwyraźniej była mu dzisiaj pisana śmierć. Jeśli nie z ręki Katheriny to innego wampira. Mężczyzna nie mógł być bowiem nikim innym, skoro tak śmiało kroczył w stronę wampirzycy.
Katie stała w miejscu i świdrowała nieznajomego spojrzeniem. Oczywiście, że jego słowa bolały ją w jakiś sposób, bo mimo wampirzej osobowości, gdzieś tam w środku nadal pozostawała dość próżną kobietą. Zmrużyła oczy i pochyliła nieco głowę przyjmując postawę sugerującą gotowość do ataku. Z jej ust wydobyło się ciche, złowrogie warczenie a oczy błysnęły groźnie.
- Myślisz, że skoro nosisz jego twarz, daje Ci to prawo do obrażania mnie? Kim jesteś, by tak odzywać się do kogoś, komu nie dorastasz nawet do podeszwy, bo o pięcie nawet szkoda wspominać? Podły szubrawco! – zdecydowanie kipiała w niej złość, mimo iż starała się zachować pozorny spokój. – Nie interesuje mnie co tu robisz i lepiej będzie dla ciebie, jeśli przestanie interesować cię co ja tu porabiam. Wynoś się, póki jeszcze możesz!
Aiden nie wiedział czy ma się śmiać czy bać. Para stojąca przed nim rzucała sobie inwektywy i groźby, jakby bawili się w podchody. Widział wściekłość Katheriny i widział broń w dłoni mężczyzny. Czyżby nieznajomy miał zamiar wykończyć wampirzycę a potem odebrać sobie jej zdobycz jaką był on, medium znające podobno jakiś sekret? Dlaczego jego życie nie mogło być czarno - białe tylko za każdym razem wdzierały się w nie odcienie krwawej szarości?

1 komentarz:

  1. Witam,
    niesamowity rozdział, ciekawe jakim sposobem powróciła Kate, a Cyprian nie... i kim jest ten mężczyzna bo częściowo jest jak Cyprian, ale to nie on....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń