niedziela, 29 czerwca 2014

Aiden 11.

- Więcej! Daj mi więcej! Nigdy nie będę mieć dość twoich słów Katherino – wyrzucił z siebie nieznajomy teatralnie, z ogromną, prześmiewczą przesadą.
Nie czekał jednak na ciąg dalszy wywodów wampirzycy. Rzucił się na nią, jak tylko schował flet w okowach płaszcza i pochwycił ją za kark brutalnie. Był łowcą, a jednocześnie nim nie był. Był też wampirem, o niesamowitej szybkości, jaką doprowadził do perfekcji podczas szkoleń na łowcę. Siły nie miał zbyt wiele, ale wystarczyło, aby tak stanowczo szarpnąć kobietą, że odrzucił ją na tyle daleko i na tyle gwałtownie by musiała ratować się przed upadkiem wspierając się o nagrobek. Nie poprzestał jednak na odciągnięciu potencjalnego mordercy Aidena. Chciał ją zabić, a śmierć miała być jak najbardziej bolesna, toteż gotowy do zadania ciosu ruszył w jej kierunku z uśmiechem na twarzy i pewnością siebie, która powaliłaby słonia.
Zaskoczył ją. Wampirzyca musiała przyznać sama przed sobą, że zaskoczył ją na tyle iż na chwilę zapomniała o Aidenie. Warknęła z wściekłością. Spodziewała się ataku ze strony nieznajomego, bo wyczuwała go w nim od samego początku. Zdała sobie sprawę, że właśnie to ją tak poirytowało i zdenerwowało. Ale nie spodziewała się go aż tak szybko. Pewność mężczyzny, że jeśli zaatakuje ona nie będzie miała najmniejszej szansy w tym starciu wyprowadzała ją z równowagi. Było to dla niej tym bardziej irytujące, że wiedziała o racji owego przekonania. Gdyby mogła pozostać ta, która zginęła wówczas w parku, mężczyzna miałby poważny problem z przeżyciem dzisiejszego spotkania. Gdyby mogła... Niestety, w obecnym stanie miała szanse pokonać człowieka i zachować przed nim swą wampirzą twarz i postać, ale w zetknięciu z wampirem... Już niekoniecznie.
Ledwo zatrzymała się na kamieniu nagrobnym, zerwała się i z ogłuszającym wyciem uniosła nad ziemia. Jej długie włosy rozsypały się w powietrzu tworząc bezładny wachlarz dookoła jej głowy a ręce wystrzeliły na boki niczym skrzydła.
- Wrócę!
Odbiło się echem tak głośnym, że Aiden miał wrażenie jakby ziemia zatrzęsła się pod jego stopami. Skulił się pod posagiem, zakrywając sobie uszy i chowając twarz w podciągniętych do góry kolanach. Nie chciał się tak czuć, ale niestety nie dano mu wyboru. Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze, kiedy lodowate strzały przerażenia przeszyły go na wskroś. Krzyk wampirzycy sprawił, że miał wrażenie jakby jego serce spowiła lodowa klatka niepozwalająca mu na pompowanie krwi. Chciał, żeby ten krzyk zniknął. Chciał ciszy jak nigdy wcześniej i spokoju, jaki mogła mu ona zapewnić.
Kiedy poczuł powiew powietrza, ośmielił się podnieść spojrzenie z nadzieja, że zaraz wszystko się skończy. Niestety, widok wiszącej nad nagrobkiem Katheriny z rozpostartymi rękoma i ubraniem targanym powiewami wiatru niewiadomego pochodzenia, nie pomógł mu w żadnym stopniu. Otworzył usta ze zdumienia i wpatrzył się w nią intensywnie.
Tymczasem kobieta pozostała przez chwilę w zawieszeniu, rzucając mordercze spojrzenie nieznajomemu, po czym uniosła twarz ku czerni nieba i zawyła niczym zarzynane zwierzę. Jej postać rozmyła się zaraz potem, pozostawiając po sobie kłęby dymu i smród siarki.
- Te nowoczesne wampiry... - westchnął łowca z prawdziwym smutkiem i schował broń za pas spodni. - A ty tak właściwie czego się tu szlajasz gówniarzu? - zwrócił się do skulonego pod pomnikiem Aidena. - Mało to razy już niemalże zginąłeś? Wiesz, jakie to trudne ochraniać twój tyłek? Nawet mi za to nie płacą - jęknął na koniec z wyraźnym zniechęceniem.
Uważnie przyglądał się chłopakowi i oglądał z każdej strony, nie chcąc pominąć żadnego szczegółu. Cyprian mówił mu jak bardzo chłopaczek jest uroczy, ale do wampira jakoś to nie przemawiało i raczej sporo czasu nie miało zamiaru przemawiać, chyba że Aiden by mu to udowodnił w jakiś sposób. Póki co nie wyglądał na poruszonego ani Aidenem, ani Katheriną, ani jej magicznymi sztuczkami. Stał niewzruszenie, po chwili już z dłońmi w kieszeniach płaszcza, a jego oczy nadal wyrażające głęboką pustkę bez grama uczuć, zatrzymały się na pobladłej twarzy młodego.
- Pilnowania? Nie prosiłem o ochronę - chłopak najwyraźniej nie miał ochoty na tłumaczenie się z powodów jakie przyciągnęły go tutaj o takiej a nie innej porze. Podniósł się z kucek, wspierając o pomnik Anioła i przez chwilę zapatrzył w kamienną twarz swego przyjaciela. - Nie musisz mnie niańczyć - odezwał się, kiedy odwrócił spojrzenie na nieznajomego, otrzepując jednocześnie spodnie z paprochów jakie przywiał wiatr będący dziełem Katie.
Może i zachowanie Aidena było dość niegrzeczne, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna właśnie w jakiś sposób uratował mu skórę, ale on nadal pojęcia nie miał z jakiego powodu znów wokół niego robi się takie zamieszanie i wszelakiej maści stworzenia niebędące ludźmi, zaczynają włazić w jego życie i układać mu je po swojemu.
- Mój brat... - wampir zasyczał złowrogo - nie zginął na marne. Nie po to trudził się tyle czasu, abyś był bezpieczny. Nie po to popadł w jakieś durnowate zauroczenie, abyś teraz miał prawo wypinać się na oferowaną pomoc, więc radzę ci milczeć i przyjąć to, co dostajesz. W innym wypadku już jesteś martwy. Jak nie Katherina, to znajdą się inni.
Przez chwilę fiolet oczu mężczyzny zastąpiła głęboka czerwień, której Aiden nie dostrzegł, bowiem pod wpływem słów mężczyzny zacisnął powieki i zaczął oddychać nierówno, panicznie łapiąc powietrze.
- I radzę ci się również przyzwyczaić do mojej obecności, aby ci było w miarę miło i abym nie musiał co krok na ciebie warczeć - dorzucił jeszcze łowca, ewidentnie na coś czekając.
Bardzo subtelnie jego postawa sugerowała chłopakowi, że ma zebrać swój tyłek i ruszyć do domu, gdziekolwiek ten się znajdował.
- Twój brat, wampir, sam się prosił o kłopoty zadając się ze mną - odezwał się Aiden cicho, choć z każdym słowem jego głos nabieram mocy. - To nie ja go porwałem i nie ja prosiłem się o opiekę. Masz mnie dość? Świetnie, bo ja tez mam dość tego wszystkiego. Myślisz, że podoba mi się uciekanie przed strzygami? - Sam nie wiedział skąd wzięło mu się właśnie takie określenie wampirów. Strzygi przecież nie istniały i na dodatek miały bardzo mało wspólnego z krwiopijcami. Poczuł jak policzki czerwienią mu się z napływającego wstydu i złości. - Z przyjemnością oddam się w twoje ręce - warknął rozkładając ramiona na boki, jakby właśnie szykował się do ukrzyżowania. - Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to zakończ to. Zakończ swoje i moje mekki, bo nie mam zamiaru kolejny raz być omamiony przez krwiopijcę i wplatany w jakieś wasze sprawy. Wasze! - krzyknął nagle zadziwiając samego siebie swoim zrywem i wściekłością - Wasze! Nie moje i nie z mojej winy.
- Zamilcz - wampir odpowiedział spokojnie i twardo.
To jedno słowo przecięło wszystko, co Aiden powiedział i zostawiło za sobą nienaruszalną ciszę oraz strach przed jej zakłóceniem. Atmosfera wokoło nich zgęstniała, kiedy mężczyzna wbił spojrzenie w młodego tak nachalnie, że pod kimś mniej zdesperowanym ugięłyby się kolana. Bardzo wolno zrobił w kierunku Aidena kilka bezgłośnych kroków i zatrzymał się tuz przed nim. Zapach cedru towarzyszący łowcy unosił się dookoła. Był tak intensywny, że aż dziw, że jeszcze sam krwiopijca się przez niego nie udusił.
Chwila ciszy i tego, jak intensywnie brat Cypriana wpatrywał się w zaklinacza, była naprawdę długa.
- Kiedyś, może kiedyś zrozumiesz, że to nie my kierujemy naszym przeznaczeniem - przerwał cisze mężczyzna. - Podejmujemy decyzje, które w taki czy inny sposób doprowadzą do tego, co musi się stać. Nieważne ile będziesz się bronić i ile czasu będziesz starać się udawać normalnego chłopca. Przyjdzie moment, że będziesz musiał pogodzić się ze swoim przeznaczeniem, a im wcześniej tego dokonasz tym wcześniej zaznasz odrobinę spokoju o którym teraz możesz tylko marzyć - mówił spokojnie i pewnie. Nie było w jego słowach gniewu jaki był jeszcze kilka minut wcześniej. - Mój brat na początku nie miał bladego pojęcia kim tak naprawdę jesteś. Szukał cię, ale nim prawda wyszła na jaw poznał ciebie, nie medium, które jest kluczowym elementem układanki. Zawierzył w to, że możesz dokonać niemożliwego, a to, że dałeś mu się omamić było tylko i wyłącznie twoją sprawą.
Po słowach, które na wietrze odbijały się echem i które w pewien sposób kolejny raz zostały naznaczone, tym razem głębokim smutkiem nie wykrywalnym dla zwykłego człowieka, wampir podniósł dłoń i ułożył ją na karku Aidena, zaciskając odrobinę długie, jasna i gładkie palce. Potarł kciukiem miękką skórę chłopaka, którą jego kły z przyjemnością przebiłyby bez zastanowienia, jeżeli okoliczności byłyby inne.
- Mógłbym cię zabić tu i teraz - raz jeszcze przemówił łowca, kiedy jego ciało znalazło się o cal od ciała Aidena. - Mógłbym z tobą zrobić wszystko, co zawsze robię ze swoimi ofiarami i co robi każdy wampir mniej lub bardziej perwersyjny, ale do kurwy nędzy Aiden. Ty masz po co żyć! Chociażby dlatego, że nie prosiłeś się, aby ktoś cię pokochał, a jednak jesteś za tę miłość coś dłużny.
- No wybacz - odezwał się chłopak po krótkich chwili, podczas której o mało nie zszedł na zawal, rażony dotykiem mężczyzny. Az mu przeszłość mignęła przed oczami, kiedy uświadomił sobie z jaką łatwością ten mężczyzna mógłby zakończyć jego marne życie. Przełknął ślinę i opuścił ręce zaciskając dłonie w pięści. - Nie wiem o czym mówisz. Nie jestem niczyim kochasiem - wymamrotał, usiłując cofnąć się i uwolnić od dotyku, który mimo chłodu wypalał mu znamiona na karku.
Określenie jakim się nazwał przyszło samo. Być może było spowodowanie nazwaniem go tak przez Katie a być może było najgorszym jakie poznał.
- Oczywiście, że nie jesteś i nie byłeś niczyim kochasiem - mężczyzna przewrócił oczyma i jeszcze przez chwilę głaskał kark chłopaka, nie dając mu najmniejszej możliwości odsunięcia się.
Dopiero po chwili puścił go wolno i sam odszedł kawałek, oddychając głęboko i bez zastanowienia chłodnym powietrzem, którym oddychać nie musiał. Noc już była ciemna i jeszcze bardziej złowroga niż przed pojawieniem się Katheriny. Księżyc pojawiał się i znikał a chłodny wiatr raz za razem gwizdał między nagrobkami.
- A teraz idziemy do domu, bo raz, że mnie zanudzisz swoimi smętami, a dwa że masz być bezpieczny i serio nie chce słyszeć ani pół słowa skargi więcej - mruknął po chwili i rozłożył odrobinę ręce na boki, bo nie wiedział, gdzie ma iść, aby dzieciaka odprowadzić.
- W takim razie idź, nikt cię nie trzyma. Nie przyszedłem tu po to, żeby sobie porozmawiać z posagiem - wypalił chłopak dość ostro, bo poważnie nie miał zamiaru wracać póki nie zrobi tego, co tak bardzo chciał zrobić. - Muszę wrócić do kaplicy, czy ci się to podoba czy nie.
Czując wolność, poprawił na sobie kurtkę i zapiał suwak niemal pod sama szyje, jakby to miało dać mu ochronę przed ewentualnymi kłami. Nie czekając na odpowiedz nieznajomego, odwrócił się na piecie i ruszył w stronę wspomnianej budowli. Sam nie wiedział dlaczego chciał tam iść. Cos go tam przyzywało. Wprawdzie na swoich rysunkach widywał jedynie kamiennego anioła, ale jakaś nieokreślona siła kazała mu odwiedzić miejsce śmierci przywódcy wampirzego klanu.
- Tak, tak, ta twoja misja - burknął łowca, niechętny gdziekolwiek maszerować.
Najpierw jednak nim ruszył za Aidenem, wyciągnął z kieszeni garść cukierków z zamiarem zjedzenia ich, choć jedzenie to było za wiele powiedziane. Rozwijał kolejno słodycze, wrzucał sobie do ust by rozgryźć i poczuć jak rozlatują się w drobiazgi a papierek rzucał na ziemie.
- Nie ma przebacz młody, idę z tobą - mruknął, zrównując z dzieciakiem swoje kroki i z dobroci swego lodowatego serca podsuwając mu garść cukierków, aby ten się poczęstował.
Prawie co dwie sekundy kolejny papierek lądował na terenie cmentarza.
- Możesz przestać? - zapytał Aiden, zatrzymując się w miejscu i patrząc na mężczyznę ze zdziwieniem, graniczącym z szokiem. - Dlaczego rozrzucasz po cmentarzu papierki po cukierkach? Nawet ich nie jesz. Tutaj spoczywają ciała dusz, krążących po świecie a ty... - zapowietrzył się machając wymownie rękami, chcąc w ten sposób podkreślić stopień swojego wzburzenia na zachowanie swojego niezbyt chcianego ochroniarza. - Przyjemnie by ci było jakby ktoś zasypał ci trumnę śmieciami?
Wampir roześmiał się tak głośno, że trupy mogły zostać obudzone i zacząć wstawać z grobów.
- Nie będę mieć trumny, ani grobu. Zginę w walce, a moje ciało zostanie spalone zapewne przez jakieś plugawe bestie, których nie uda mi się pokonać – zamruczał łowca, krztusząc się odrobinę śmiechem i drobinkami ostatniego z cukierków jaki właśnie zmiażdżył zębami. - I weź oddech, bo się udusisz - dodał bardzo spokojnie i z westchnieniem, a nawet prawie szczerym smutkiem.
Schował słodycze do kieszeni, zostawiając sobie jeden, który miał zamiar rozgryźć za jakiś czas. Póki co bawił się nim, aby zająć czymś dłonie.
- Skończ.
Aiden wiedziony jakimś przypływem odwagi lub głupoty, wyrwał mężczyźnie słodycz z dłoni i schował do kieszeni. Spodziewał się, że i ten skończy tak samo jak poprzednie a jego papierek dołączy do rzuconych wcześniej, więc nie miał zamiaru pozwolić by kolejny śmieć poleciał w cmentarz.
- Mój cukierek... - jęknął łowca niewampirzo, ale jego dziwnie smutna i dziecięca agonia pozbawienia słodyczy trwała tylko kilka sekund.
Postanowił, że tak czy inaczej cukierek sobie odbierze, a przy okazji odpłaci Aidenowi za taką pyszałkowatość z nawiązką. Aż żałował, że nie może mu zrobić krzywdy, bo już dawno by mu ją zrobił. Dzieciak wprawiał jego emocje w dziwne stany, gdzie między nimi królowało uczucie irytacji.
Kaplica była dość blisko, więc nie zajęło im dużo czasu dotarcie do niej. Chłopak zatrzymał się na chwile przed drzwiami, spojrzał na mężczyznę i pchnął je. Uderzył w nich zapach stęchlizny i zgnilizny. Aiden odwrócił się z obrzydzeniem na twarzy i zakrył dłonią nos.
- O rany - jęknął starając się nie zwymiotować. Zapach był koszmarny.
- Ten gość chyba długo się nie mył - stwierdził wampir, czekając aż Aiden wejdzie do środka. Zapach nie ruszał go aż tak jak młodego. Czuł już gorsze.
Aiden rzucił mężczyźnie spojrzenie pod tytułem 'wkurzasz mnie coraz bardziej' i wszedł do środka. Zapach po chwili stał się bardziej do wytrzymania, głównie dlatego, że Aiden przyzwyczajał się do niego.
Wnętrze kaplicy było zrujnowane. Ściany nadburzone, podłoga podziurawiona. Chłopak stąpał ostrożnie, co raz zerkając w górę by upewnić się, że sufit nie wali im się na głowy. Pamiętał jak to wyglądało wcześniej. nie było idealnie, ale tez nie było aż tak tragicznie jak teraz.
- Koszmar... - mruknął, wchodząc do głównej komnaty.
Tej samej, w której stało solidne biurko i w której spotkał Katherine i Zachrija. Przez chwilę zatrzymał się zaraz za progiem jakby się bał, że zza jednych z drzwi do bocznych cel, wyłoni się któraś ze wspomnianych istot.
- Tak właściwie to za czym się rozglądasz? - zapytał po chwili łowca, zerkając do wnętrza sali nad ramieniem chłopaka.
Był ciekaw co niby w tej kaplicy przyciąga to młode medium, bo chyba nie był to odór jaki krążył dookoła nich, ani samo miejsce z biurkiem, które można było kupić w sklepie i także postawić sobie w domu. Niemniej wampir rozglądał się równie badawczo co Aiden, nie zostawiając chłopaka w samopas, ale mając na niego oko.
- Nie widzę w tym miejscu nic koszmarnego, prócz śmierci, ale jej chyba nie da się tak naprawdę zobaczyć - skomentował po chwili drażniąco, nie czekając na odpowiedz chłopaka.
Tak naprawdę mało go obchodziło co się wydarzyło, kiedy i gdzie. Mało go obchodziła misja Aidena. On tylko miał mieć na oku chłopaka i pilnować, aby nie stała mu się krzywda, a to że przy okazji był łowcą z krwi i kości, to była inna bajka.
Aiden, nawet jeśli miał jakaś misje, to nie miał świadomości, że ja ma. Działał instynktownie, co często prowadziło go do katastrof. Niepewnie przeszedł na środek komnaty. Z uniesiona go góry głową starał się wychwycić wibracje dusz. Coś przecież musiało go tu przywieść. Coś musiało podziałać na jego wewnętrzną zdolność rozumienia spraw, których zwykły człowiek nawet nie zauważał. Starał się tez nie słuchać łowcy. Jego podejście było demotywujące i irytujące.
Kolejne kroki chłopaka powiodły go za biurko. Miał zamiar obejrzeć jego zawartość. Coś mówiło mu, że powinien to zrobić. Nie wiedział tylko czy to coś co prowadzi go na manowce, czy do rozwiązania sprawy błąkających się niby-duchów wampirzych.
Ledwie jednak dotknął biurka, cala komnatę wypełnił jego przerażający krzyk. Osunął się na kolana, złapał za głowę i po chwili padł na kamienna posadzkę, chowając twarz w wilgoci mchu i błota. To co zobaczył było przerażające. Widok zjawy siedzącej na blacie biurka poraziła każdy jego nerw. Wrzask, jaki zjawa wydała z siebie, pojawiając się, gdy tylko dłoń chłopaka dotknęła gładkiej powierzani biurka, był dla niego tak głośny, że jego zmysł słuchu cierpiał niewypowiedziane męki.
- Na litość... - Wampir rzucił się do chłopaka i przykląkł przy nim, zbierając go na swoje kolana z ziemi. - Aiden, co się stało? Aiden... - mruczał, usiłując dojrzeć jednocześnie coś za biurkiem, co wywołało ten dziwny stan chłopaka.
Wampir nie miał z tym wcześniej do czynienia, nie był też jakimś magiem, aby walczyć z niewidzialnymi przeciwnikami, kiedy nie wiedział czym są, a już na pewno nie z magią czy wizjami.
- Aiden, nie odpływaj, bo cię ugryzę, żeby dowiedzieć się, co siedzi w twojej głowie! - warknął w przepływie złości na sytuacje i swoje niezrozumienie jej.
Cokolwiek chłopak widział, czy poczuł, on mógłby zobaczyć i poczuć to samo, ale musiałby go ugryźć i wyssać z niego krew.

1 komentarz:

  1. Witam,
    świetny rozdział, więc ten nieznajomy to brat Cypriana, który ma za zadanie chronić Aidena, więc Cyprian zakochał się w Aidenie, i prosił brata aby ten go chronił. Wciąż mnie zastanawia jak to się stało, że Kathrine wróciła....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń