niedziela, 2 października 2011

Sobota.

    Sobota wieczorem. Klub zapełniał się z minuty na minutę coraz bardziej. Muzyka grała jak zawsze głośno i energicznie a Konrad kończył pracę na wysokich obrotach. Dzisiaj był ten wieczór, kiedy to pracował do dwudziestej trzeciej a później miał wolne więc czekała go jeszcze godzina pracy i zabawa. Uwielbiał zostawać w klubie po pracy. Lubił atmosferę tego miejsca i ludzi, którzy tutaj mogli czuć się naprawdę swobodnie i szaleć bez wstydu i oporów. Jego brązowe, lekko kręcone włosy opadały w związanym kucyku na plecy, skryte pod atlasową kamizelką. Prócz kamizelki na jego torsie nie znajdowała się żadna inna część odzieży. Taki wymóg szefa. Jednak nie przeszkadzało mu to. Jego umięśnione ciało wyglądało oszałamiająco, przybrane w kamizelkę i czarne, dopasowane spodnie.
    Nie był pierwszej młodości. Nie znaczyło to jednak, że nie ma prawa do zabawy. Podczas całego swojego życia miewał różne chwile. Te gorsze - mniej grzeczne i te lepsze - kiedy to wydawało mu się, że odnalazł cel w życiu i wielką miłość. Miał dziwny charakter. Rodzice starali się wychować go na dobrego człowieka ale wyszło im jak wyszło. Czasami człowiek jest zbyt opornym materiałem do kształtowania, mimo usilnych starań i zabiegów. Wśród przyjaciół i znajomych, Konrad uchodził za kogoś, kto doskonale wie czego chce w życiu. Miał opinię bezwzględnego i bezdusznego. Potrafił powiedzieć komuś prosto w twarz, że powinien zacząć dbać o dietę albo spojrzeć w lustro i ocenić swój wygląd, zanim w ogóle ośmieli się wyjść z domu.
    Taki właśnie był. Zawsze nienagannie ubrany, wystylizowany i pachnący. Zdający sobie sprawę ze swojego wyglądu i tego jaki ma wpływ na ludzi dookoła. Uwielbiał łakome spojrzenia kobiet i pożądliwy wzrok mężczyzn, kiedy z kocią zwinnością podawał zamówienia lub bez zahamowań szalał na parkiecie. Miał trzydzieści pięć lat ale świat zdawał się być dla niego ledwie poznanym miejscem. W jego żyłach szalała młodość. Jego oczy lśniły niewymownym blaskiem. Jego serce tłukło się młodzieńczo w piersi. Jego ciało było prężne i jędrne. Wyglądał o dziesięć lat mniej więc nigdy nie kwapił się do przyznawania się do prawdziwego wieku.
    - Kieliszek wódki, albo drinka. Cokolwiek.
    Gdzieś za plecami Konrada rozległo się zamówienie, wypowiedziane dokładnie w przerwie między utworami. Kiedy barman odwrócił się ujrzał samotnie siedzącego młodego mężczyznę, o rozczochranych czarnych włosach. Miał na sobie rozpiętą białą koszule i jeansy. Musiał wracać z pracy albo z uczelni. Ale o tej godzinie?
    - Służę - Konrad przygotował drinka o nazwie "Krwawa Mery" i postawił przed zamawiającym. - Coś jeszcze? - Jego głos przebił się bez problemu przez muzykę. Był w całkiem innej tonacji niż ona. Był spokojny, głęboki, typowo męski.
    Barman wykonywał swą pracę solidnie. Musiał być uprzejmy, nawet gdyby nie miał na to ochoty. W tym jednak przypadku nie było to wymuszone. Gość zaintrygował go widocznym poirytowaniem i podejściem do sytuacji mówiącym: A szlag wie po co ja tu przylazłem. Może uda mi się wyładować swą frustrację na kimś przypadkowym. Szczerze powiedziawszy wyglądał, jakby sam nie wiedział czego chce.
    - Nie, dzięki - odparł klient. Od razu chwycił szklankę i upił z niej prawie połowę na raz. Chciał się napić? A może raczej upić? Kto go tam wie. Wokół siebie roztaczał przyjemny zapach męskich perfum. - Chyba, że pan coś zaproponuje.
    Konrad zarejestrował z satysfakcją spojrzenie nieznajomego, przebiegające po jego sylwetce. No cóż, w końcu nie pierwszy to raz, że klienci tak reagują.
    - Może kartę? Nie zwykłem wmuszać w klientów tego, czym ja się raczę. Wolałbym, żebyś sam dokonał wyboru. - Nie zdawał sobie sprawy z tego, że przechodził na "Ty" z każdym. Odruch. Miał taki zwyczaj we krwi i może właśnie dzięki temu, potrafił zjednać sobie nawet najbardziej znerwicowanego klienta. Ten facet wyglądał źle. Miał na twarzy wymalowane kłopoty i Konrad wiedział, że z takimi trzeba ostrożnie i powoli.
    - Wiesz... Nie znam się na tych wszystkich nazwach, więc nie wiem co jest dobre. Zdam się raczej na ciebie - wzruszając ramionami, niezdecydowany klient rozejrzał się po narastającym tłumie ludzi, którzy coraz liczniej pojawiali się w klubie. Najwyraźniej nawet nie miał zamiaru patrzeć w kartę.
    Konrad podał więc klientowi kolejną "Krwawą Mery" i schował kartę. Pojawili się nowi zamawiający, którymi musiał się również zająć więc mężczyzna został sam. Barman sprawnie i z uśmiechem obsługiwał pojawiające się przy ladzie osoby, które przychodziły po zamówienie i odchodziły. Jakoś nikt, poza czarnowłosym nieznajomym nie miał chęci na siedzenie przy barze. Krótkowłosa blond kelnerka przyniosła tace z pustymi szklankami i z marudnym "Chce do domu" odeszła do stolików.
    - Może pomóc? - Rozległo się pytanie za plecami barmana.
Wyglądało na to, że czarnowłosy chciał sobie jednak znaleźć jakieś inne zajęcie oprócz marudzenia.
    - Em? - nie wierzył w to co usłyszał i zobaczył. Nie dość, że gość bezceremonialnie wszedł za bar, czego mu robić nie było wolno, to jeszcze pytał czy może mu pomóc w pracy. Przez kilka sekund stał wpatrzony w nieznajomego jak w istotę z innej galaktyki. Dopiero po chwili odzyskał równowagę i zdołał wydusić z siebie kilka słów. - Przede wszystkim nie wolno ci tu być - wskazał mężczyźnie powrotną drogę na drugą stronę lady. - A poza tym, ja zaraz kończę.
    - No jak chcesz. Chciałem być miły. I nie patrz tak na mnie, bo w tym momencie serio się dziwnie czuję.
    Na ustach nieznajomego pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu. Nie wściekał się, chociaż miał ochotę, ale się uśmiechał, jeśli to można było tak nazwać. Wzruszył ramionami i wrócił z powrotem na swoje miejsce opierając tym razem głowę o ladę i przyglądając się to mężczyźnie, to jego klientom.
    Konrad obsługiwał kolejne osoby ale doskonale zdawał sobie sprawę ze spojrzeń czarnowłosego klienta. Po jakimś czasie z zaplecza wyszedł jego zmiennik i przez kolejne dziesięć minut, sprawnie pozbyli się tłumu. Konrad był wolny. Wyszedł zza lady i stanął obok swojego obserwatora, opierając się plecami o blat.
    - Zostajesz tu? Bo jeśli chcesz możemy pogadać.
    - Nie idziesz do domu? Przecież jesteś już po pracy.
    Mężczyzna był zdziwiony tym, że Konrad nie ucieka z miejsca pracy tylko postanowił tu zostać. Zmierzył go wzrokiem, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jego ubrania i ocenić sylwetkę.
    - Nie, nie idę. Kocham ten klub nawet po pracy i bardzo lubię spędzać tu wolny czas - Wyciągnął rękę w stronę nieznajomego i uraczył go jednym ze swoich kuszących uśmiechów. - Konrad - przedstawił się krótko, taksując spojrzeniem postać gościa. Nie był zły. Miał w sobie coś, co sprawiało, że zatrzymywał na sobie spojrzenie Konrada. I, o dziwo, nie była to jedynie chęć zabawienia się z kimkolwiek w ramach relaksu po przepracowanym dniu.
    - Adrian.
    Konrad zarejestrował, że dłoń, która właśnie uścisnął była lodowato zimna i drżąca. Chłopak, bo teraz dopiero barman zauważył, że gość nie może mieć więcej niż dwadzieścia lat, najwyraźniej nie czuł się w tym miejscu wybitnie komfortowo.
    - Może masz chęć zatańczyć? - Konrad nie miał zwyczaju stać pod ścianą lub wisieć na barze. Wolał szaleć na parkiecie.
    Skinienie głowy Adriana wystarczyło by barman pociągnął go za sobą w tłum skaczących i wyginających się w takt muzyki ludzi. Piosenka, która właśnie leciała była jednym z autorskich remixów ich didżeja. Łączyła w sobie fragmenty twórczości zarówno romantycznych jak i szaleńczo skocznych rytmów latynoamerykańskich. Konrad ściągnął frotkę z włosów i pozwolił im opaść swobodnie na plecy. Na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech a ciało poruszało się płynnie w takt melodii. Kusił. Potrafił to robić i wiedział, że tak zawsze osiągnie swój cel.
    Było tak też i teraz. Widział spojrzenie Adriana przesiąknięte na wskroś rosnącym pożądaniem i sprawiało mu to niemałą satysfakcję. Wybrał "ofiarę" i zrobił to kolejny raz trafnie. Chwile dzieliły go od tego, by chłopak błagał go o możliwość spędzenia z nim nocy. Minut brakowało do momentu gdy dłonie Adriana zaczną szukać możliwości zetknięcia się z jego ciałem. I to było w tym najpiękniejsze. Te sekundy, które wypełniała żądza i spojrzenia pełne obietnic.
    Konrad zamknął oczy i wyciągnął ręce w górę. Jego skóra pokryła się lśniącą warstwą potu, odbijającą kolorowe światła dyskoteki. Rozpuszczone włosy falowały wokół ramion, tworząc tajemniczy wachlarz refleksów.
    Adrian nie tańczył. Stał i wpatrywał się w sylwetkę wirującego barmana z lekko uchylonymi ustami. W klubie pełnym ludzi nikt nie zwracał na to uwagi, a on sam nie myślał w tej chwili o niczym poza chęcią znalezienie się jak najbliżej Konrada. Postąpił o krok w jego stronę i wyciągnął ręce, chwytając barmana w pasie. Konrad uśmiechnął się, zatrzymał i spojrzał chłopakowi w oczy, zbliżając twarz na odległość oddechu. Przez kilkanaście sekund trwał w bezruchu, chłonąc zapach chłopaka. Po chwili jego dłoń przylgnęła płasko do piersi Adriana. Nie została tam jednak na długo. Bardzo wolno zjechała w dół, a napotykając na pasek od spodni chłopaka, przejechała jego skrajem na plecy. Dopiero tam, palce wsunęły się pod spodnie na kilka centymetrów i powróciły na przód, do rozporka. Usta Konrada musnęły delikatnie wargi Adriana i odsunęły się od nich. Nie pocałował go. Nie, nie. Ten rodzaj pieszczoty zarezerwowany był na bardziej  intymne chwile.
    Adrian zadrżał z podniecenia i zacisnął usta w wąską kreskę. Ten facet był dla niego niczym starożytne bóstwo, robiące z wiernymi to, na co tylko miało chęć. Był poddany jego urokowi i bezwolny w jego dłoniach. Konrad mógł wszystko. Zarzucił mu ręce na szyję i przytulił się, kiedy muzyka stała się wolniejsza, kusząca do bliskości i uścisków. Wił się w tańcu ocierając o ciało Konrada i wzmagając w nich w ten sposób podniecenie.
    Kiedy piosenka skończyła się, Konrad chwycił chłopaka za rękę i wyciągnął z parkietu, a następnie z klubu. Na ulicy stał jego samochód. Po kilku minutach zaparkował pod niewielkim domem.
Kiedy tylko Adrian wysiadł z samochodu, Konrad zamknął go w pełnym pożądania uścisku i przycisnął plecami do karoserii. Jego biodra przywarły do bioder chłopaka a usta, poruszające się podczas mówienia, łaskotały płatek jego ucha.
    - Mam na ciebie ochotę - wyszeptał i przygryzł płatek ucha Adriana dość brutalnie. - Mam ochotę zobaczyć jak mdlejesz z rozkoszy i wyczerpania.
    Konrad chwycił chłopaka za rękę i nie czekając na odpowiedź pociągnął za sobą do domu. Zaraz za progiem puścił go i zrzucił z siebie kamizelkę. Poczuł się o wiele swobodniej. Jako dobry gospodarz powinien zaproponować coś do picia. Kto miałby jednak teraz chęć na takie propozycje?
    Nie zapalał świateł. Blask latarni i księżyc, zaglądający przez ogromne okna, wystarczały zupełnie do orientacji w mieszkaniu. Zatrzymał się na środku salonu i czekał aż Adrian dotrze tam za nim. Chłopak czuł się niepewnie, lecz nie miał zamiaru uciekać. Najwyraźniej postać barmana zaintrygowała go na tyle, by zdecydował się na pozostanie w jego towarzystwie.
    Ich rozpalone ciała spotkały się w końcu i splotły w pełnym nerwowych ruchów tańcu miłości. Ubrania zaścieliły parkiet, oddechy stały się urywane i nieregularne, dłonie łakome i chaotycznie ciekawskie. Jeki Adriana wypełniały pusty dom rozkoszną muzyka miłości. Konrad zabrał go w świat pełen barw i dźwięków, jakich nie dane jest zaznać nikomu, kto nie zaznał jego dotyku i czułości. Ich mokre od potu ciała, lgnęły do siebie spragnione i rozedrgane. Szepty mieszały się z jękiem.
    Tej nocy Adrian poznał niemal każdy kąt mieszkania Konrada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz