piątek, 2 listopada 2012

Zapach Ciemności - Rozdział 4.

- Siedzę na podłodze.
Lambert nie zabrał ręki, choć miał wielką ochotę to zrobić. Zacisnął mocno zarówno zęby, jak i wargi i tak trwał, czekając na rozwój wypadków. Kto wie, do czego zdolna jest osoba na skraju załamania nerwowego?Palce chorego prześlizgnęły się delikatnie po dłoni Lamberta. Drżały, gdy Crispin wstrzymał oddech by wyobrazić sobie kształt tej dłoni. Jako rzeźbiarz był wyczulony na kształty. Często podczas tworzenia nowej rzeźby sprawdzał czy krawędzie są równe i dobrze wyprowadzone. Bardzo dokładnie odwzorowywał zawsze każdy szczegół więc teraz jego wyobraźnia działała jak trzeba. Przed jego oczyma zaczynał malować się obraz dłoni. Całkiem zgrabnej i kształtnej dłoni.
- Och... - westchnął i cofnął palce zagryzając zęby na dolnej wardze. - Przepraszam, byłem ciekaw jak to jest czuć a nie widzieć.- To dobrze. Dobrze, że jesteś ciekawy - mruknął cicho perfumiarz, zabierając rękę, jeszcze mocniej zaciskając zęby, żeby nie wydać z siebie jakiegoś zdradliwego odgłosu, który utkwił w jego krtani.
- No tak, wiem...- rzeźbiarz był zawstydzony i zakłopotany. - Powinienem jednak najpierw zapytać, prawda? Przecież mogłeś poczuć się urażony tym, że obcy facet nagle bezceremonialnie maca cię po dłoni. Wybacz.
- To tylko dłoń, spokojnie - Lambert przeciągnął się. Mógł to zrobić, bo na szczęście Crispin nie widział i nie uchodziło to za niekulturalne. - Chciałem przecież żebyś poznał moją twarz to odmówiłeś - dodał ciszej.
- Tak. Ale.. - nie bardzo wiedział jak ma się wytłumaczyć z tego co wtedy zrobił. Miał dziwne skojarzenia i nie potrafił się czasami przed nimi wzbraniać. - Jestem kretynem, wiem. Jesteś dla mnie dobry, ratujesz mi życie a ja podejrzewam cię o takie rzeczy. Mógłbym?- zapytał wyciągając przed siebie dłonie. - Czy na zawsze straciłem tę szansę?
- Podejrzewasz mnie o co? - wyburczał cicho, nie ruszając się z miejsca. Jeżeli mężczyzna odpowie na pytanie, to pozwoli mu się poma... pozwoli mu poznać swoją twarz, a może i ogólnie sylwetkę, bo przecież czasami i po tym ocenia się człowieka, a nie wiadomo co może rzeźbiarzowi strzelić do głowy. W końcu to rzeźbiarz.
- Czy to dla ciebie aż takie ważne, jakie głupawe myśli przychodzą czasami do mojej chorej głowy?
Crispin zacisnął dłonie w pięści i zazgrzytał nerwowo zębami. Wiedział co pomyślał i było mu teraz głupio. No ale to nie jego wina, że środowisko artystyczne jest takie a nie inne. Prawda?
- W... ważne - Lambert nie był pewny czy chce wiedzieć, ale jednak jak już zadał pytanie, to oczekiwał odpowiedzi. Przypatrywał się mężczyźnie z zaciekawieniem i zawstydzeniem, szczęśliwy, że ani jednego, ani drugiego nie mógł on dostrzec.
- No dobrze. W końcu zasłużyłeś na szczerość - Crispin objął się ramionami w geście obronnym i opuścił twarz, jakby chciał ukryć zawstydzony wzrok, mimo tego, że przecież nie widać było jego oczu przez rany. - Myślałem, że... że... ech... myślałem, że jesteś... gejem - Ostatnie słowo powiedział tak cicho, że niemal sam go nie usłyszał.
- A - I tyle usłyszał chory w odpowiedzi na swoje myśli. Lambert podniósł się z podłogi i przysiadł na skraju łóżka. - To jak, chcesz dotknąć mojej twarzy? - Tak, delikatna zmiana tematu była ewidentnie na miejscu.
- Jeśli mogę... - Uśmiechnął się i najwyraźniej odprężył. Ulżyło mu, bo kiedy ostatnio wdał się w taką dyskusje jak przed chwilą, skończyło się to piekielną awanturą. Wyciągnął przed siebie dłonie. Perfumiarz siedział blisko. Nawet przysunął twarz do szukających jej dłoni, zamykając oczy, żeby mu do nich mężczyzna przypadkiem palca nie wsadził, bo wtedy obaj będą ślepi.
"Myślę, że jestem."- przemknęło przez myśl perfumiarza. Mógł napomknąć o tym, bo skoro miał  myć i przebierać chorego, przynajmniej na razie, to poczuł się w obowiązku podzielić się tą informacją, ale nie powiedział. Nie. On tylko pomyślał.
Rzeźbiarz przejechał delikatnie palcami po skórze twarzy Lamberta. Muskał ją opuszkami jak muska się kwiat, uważając, by nie zniszczyć jego delikatnego piękna. Czy mógł pozwolić sobie na więcej? Sam nie wiedział. Bał się. Chciał poznać każdą rysę twarzy perfumiarza ale był onieśmielony samym faktem, że dotyka obcego mężczyzny. Przejechał ostrożnie po policzkach mężczyzny. Przesunął palcami po krawędzi jego szczęki. Zjechał na chwilę na szyję i powrócił ponownie na twarz.
- To takie dziwne. takie inne... - mruknął, odwracając głowę w bok i otwierając bezwiednie usta w skupieniu. Twarz pomału malowała się w jego wyobraźni.
Lambert siedział nadal w kompletnym bezruchu, z zamkniętymi oczami, w oczekiwaniu. Nie wiedział, co ma powiedzieć, więc się nie odzywał. Dotyk Crispina był na tyle przyjemny, że musiał zagryźć zęby, aby nie wydać z siebie czegoś na kształt westchnienia zmieszanego z jękiem.
- Jaki masz kolor oczu? - zapytał ranny z lekkim uśmiechem.
Przesunął palce w stronę skroni Lamberta, jednocześnie przytulając do jego policzka wnętrze dłoni. Miał ciepłe ręce, nawet bardzo ciepłe. Rozgrzane gorączką. Palcami prawej dłoni zakradł się pomiędzy włosy perfumiarza a lewa zsunęła się kolejny raz na szyję mężczyzny. Teraz, kiedy ośmielił się dokładniej poznać każdy zakamarek twarzy Lamberta, uśmiechał się coraz weselej. Jego opiekun był całkiem przystojny. A przynajmniej taki właśnie obraz twarzy malował się przed oczyma Crispina. Dłoń, która badała włosy mężczyzny ześlizgnęła się teraz na jego nos a następnie zsunęła się powoli niżej. Opuszki palców przemknęły ostrożnie po kształtnych ustach mężczyzny a Crispin aż wstrzymał oddech, kiedy ujrzał oczyma wyobraźni twarz swojego wybawiciela.
- B... brązowy, taki... jasny dość.
Crispin poczuł na swojej dłoni przyspieszony oddech perfumiarza, który na tyle, na ile mógł, starał się uspokoić. Swoje skołatane myśli upychał w głąb głowy, aby mu się nie plątały. Teraz nie były potrzebne do niczego i nikomu.
- A włosy? - rzeźbiarz ponownie wsunął palce we włosy Lamberta. Podobało mu się poznawanie świata w tak odmienny jak dotąd sposób. Podobało mu się to co 'widział'. - Tego nie wyczuję dotykiem a chciałbym mieć pełen obraz - Uśmiechnął się, przytulając przez chwilę dłoń do policzka mężczyzny i trwając tak w bezruchu, czekając na odpowiedź.
- Ru... rude.
Rudzi nie byli dobrze postrzegani w społeczeństwie. Mimo wszystko uprzedzenia zakorzenione w ludziach tak głęboko od tak dawnych czasów, dawały o sobie znać w różnych momentach. Lambert podniósł rękę, aby dotknąć dłoni mężczyzny, ale zawisła ona w powietrzu, kiedy ten ujął w palce kosmyk jego włosów i zsunął je aż do samych końcówek.
- Długie - mruknął Crispin, powracając dłonią w górę i kładąc ją na ramieniu mężczyzny.
Ręka, która tuliła się do policzka Lamberta, oderwała się od niego leniwie ale palce musnęły go jeszcze przelotnie. Crispin zbliżył dłoń do swojego policzka, badając go przez chwilę by powrócić zaraz do twarzy perfumiarza. Tak, ta podobała mu się zdecydowanie bardziej.
- Nie miałem nigdy modela o tak niezwykłych włosach i tak kształtnych ustach - Palce chorego okrążały usta Lamberta niesłychanie delikatnie i czule.
Z 'oglądanych' ust wyrwał się cichuteńki jęk i poszybował pod sam sufit, by zaraz wrócić na dół i trafić prosto do ucha Crispina. Lambert spłonął rumieńcem aż po cebulki swoich ognistych, długich  i jak to określił chory, niezwykłych włosów. Na całe szczęście nikt poza nim samym nie mógł tego zobaczyć. Ewentualnie rzeźbiarz mógł poczuć lekkie rozgrzanie policzków mężczyzny.
Crispin, słysząc jęknięcie zawahał się przez chwilę i znieruchomiał. Odetchnął głębiej i ułożył obie dłonie na policzkach Lamberta, odwracając twarz tak, jakby chciał spojrzeć prosto w jego oczy. Milczał. Milczał bo nagle wezbrał w nim żal i rozgoryczenie. Tak wiele oddałby by przez chwilę spojrzeć na twarz tego mężczyzny. Po policzkach spłynęły mu łzy a ręce zadrżały, zsuwając się wolno z twarzy, której pewnie nigdy nie dane mu będzie zobaczyć.
- Czemu płaczesz? - zapytał rudowłosy szeptem, jakby nie chciał burzyć atmosfery jaką stworzyli i jednocześnie nie straszyć chorego, który wydał mu się nad wyraz strachliwą osobą.
- Z żalu. Jesteś... znaczy... - Nie potrafił uspokoić się na tyle by składnie wyrazić swoje emocje. - Tak bardzo chciałbym sprawdzić, czy to co teraz zobaczyłem dotykiem, odpowiada temu co mógłbym ujrzeć oczyma. A pewnie nigdy tego już nie sprawdzę. 

2 komentarze:

  1. Hej,
    rozdział jest wspaniały, można wręcz powiedzieć taki intymny, Crispian poznawał dotykiem Lamberta, jakoś sobie od razu wyobraziłam, że za chwile Crispian bierze kartkę i ołówek czy dłuto i z pomięci tworzy obraz Lamberta...
    Weny dużo Tobie życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka szkoda, że rzeźbiarz utracił całkowicie wzrok dla artysty to musiał być szczególnie dotkliwy cios. Poznawanie otoczenia dotykiem to musi być niezwykłe doświadczenie. Jakby powstawał zupełnie nowy obraz świata.
    Scena pomiędzy panami bardzo delikatna, ale pełna rodzących się emocji. Biedny Lambert musiał być czerwony jak pomidorek.
    Ciekawa jestem czy Crispin będzie umiał tworzyć przy pomocy samych dłoni.

    OdpowiedzUsuń