Lambert
nie zabrał ręki, choć miał wielką ochotę to zrobić. Zacisnął mocno zarówno
zęby, jak i wargi i tak trwał, czekając na rozwój wypadków. Kto wie, do czego
zdolna jest osoba na skraju załamania nerwowego?Palce chorego prześlizgnęły się
delikatnie po dłoni Lamberta. Drżały, gdy Crispin wstrzymał oddech by wyobrazić
sobie kształt tej dłoni. Jako rzeźbiarz był wyczulony na kształty. Często
podczas tworzenia nowej rzeźby sprawdzał czy krawędzie są równe i dobrze
wyprowadzone. Bardzo dokładnie odwzorowywał zawsze każdy szczegół więc teraz
jego wyobraźnia działała jak trzeba. Przed jego oczyma zaczynał malować się
obraz dłoni. Całkiem zgrabnej i kształtnej dłoni.
-
Och... - westchnął i cofnął palce zagryzając zęby na dolnej wardze. -
Przepraszam, byłem ciekaw jak to jest czuć a nie widzieć.- To dobrze. Dobrze,
że jesteś ciekawy - mruknął cicho perfumiarz, zabierając rękę, jeszcze mocniej
zaciskając zęby, żeby nie wydać z siebie jakiegoś zdradliwego odgłosu, który
utkwił w jego krtani.
-
No tak, wiem...- rzeźbiarz był zawstydzony i zakłopotany. - Powinienem jednak
najpierw zapytać, prawda? Przecież mogłeś poczuć się urażony tym, że obcy facet
nagle bezceremonialnie maca cię po dłoni. Wybacz.
-
To tylko dłoń, spokojnie - Lambert przeciągnął się. Mógł to zrobić, bo na
szczęście Crispin nie widział i nie uchodziło to za niekulturalne. - Chciałem
przecież żebyś poznał moją twarz to odmówiłeś - dodał ciszej.
-
Tak. Ale.. - nie bardzo wiedział jak ma się wytłumaczyć z tego co wtedy zrobił.
Miał dziwne skojarzenia i nie potrafił się czasami przed nimi wzbraniać. -
Jestem kretynem, wiem. Jesteś dla mnie dobry, ratujesz mi życie a ja
podejrzewam cię o takie rzeczy. Mógłbym?- zapytał wyciągając przed siebie
dłonie. - Czy na zawsze straciłem tę szansę?
-
Podejrzewasz mnie o co? - wyburczał cicho, nie ruszając się z miejsca. Jeżeli
mężczyzna odpowie na pytanie, to pozwoli mu się poma... pozwoli mu poznać swoją
twarz, a może i ogólnie sylwetkę, bo przecież czasami i po tym ocenia się
człowieka, a nie wiadomo co może rzeźbiarzowi strzelić do głowy. W końcu to
rzeźbiarz.
-
Czy to dla ciebie aż takie ważne, jakie głupawe myśli przychodzą czasami do
mojej chorej głowy?
Crispin
zacisnął dłonie w pięści i zazgrzytał nerwowo zębami. Wiedział co pomyślał i
było mu teraz głupio. No ale to nie jego wina, że środowisko artystyczne jest
takie a nie inne. Prawda?
-
W... ważne - Lambert nie był pewny czy chce wiedzieć, ale jednak jak już zadał
pytanie, to oczekiwał odpowiedzi. Przypatrywał się mężczyźnie z zaciekawieniem
i zawstydzeniem, szczęśliwy, że ani jednego, ani drugiego nie mógł on dostrzec.
-
No dobrze. W końcu zasłużyłeś na szczerość - Crispin objął się ramionami w
geście obronnym i opuścił twarz, jakby chciał ukryć zawstydzony wzrok, mimo
tego, że przecież nie widać było jego oczu przez rany. - Myślałem, że... że...
ech... myślałem, że jesteś... gejem - Ostatnie słowo powiedział tak cicho, że
niemal sam go nie usłyszał.
-
A - I tyle usłyszał chory w odpowiedzi na swoje myśli. Lambert podniósł się z
podłogi i przysiadł na skraju łóżka. - To jak, chcesz dotknąć mojej twarzy? -
Tak, delikatna zmiana tematu była ewidentnie na miejscu.
-
Jeśli mogę... - Uśmiechnął się i najwyraźniej odprężył. Ulżyło mu, bo kiedy
ostatnio wdał się w taką dyskusje jak przed chwilą, skończyło się to piekielną
awanturą. Wyciągnął przed siebie dłonie. Perfumiarz siedział blisko. Nawet
przysunął twarz do szukających jej dłoni, zamykając oczy, żeby mu do nich
mężczyzna przypadkiem palca nie wsadził, bo wtedy obaj będą ślepi.
"Myślę,
że jestem."- przemknęło przez myśl perfumiarza. Mógł napomknąć o tym, bo
skoro miał myć i przebierać chorego, przynajmniej na razie, to poczuł się
w obowiązku podzielić się tą informacją, ale nie powiedział. Nie. On tylko
pomyślał.
Rzeźbiarz
przejechał delikatnie palcami po skórze twarzy Lamberta. Muskał ją opuszkami
jak muska się kwiat, uważając, by nie zniszczyć jego delikatnego piękna. Czy
mógł pozwolić sobie na więcej? Sam nie wiedział. Bał się. Chciał poznać każdą
rysę twarzy perfumiarza ale był onieśmielony samym faktem, że dotyka obcego
mężczyzny. Przejechał ostrożnie po policzkach mężczyzny. Przesunął palcami po
krawędzi jego szczęki. Zjechał na chwilę na szyję i powrócił ponownie na twarz.
-
To takie dziwne. takie inne... - mruknął, odwracając głowę w bok i otwierając
bezwiednie usta w skupieniu. Twarz pomału malowała się w jego wyobraźni.
Lambert
siedział nadal w kompletnym bezruchu, z zamkniętymi oczami, w oczekiwaniu. Nie
wiedział, co ma powiedzieć, więc się nie odzywał. Dotyk Crispina był na tyle
przyjemny, że musiał zagryźć zęby, aby nie wydać z siebie czegoś na kształt
westchnienia zmieszanego z jękiem.
-
Jaki masz kolor oczu? - zapytał ranny z lekkim uśmiechem.
Przesunął
palce w stronę skroni Lamberta, jednocześnie przytulając do jego policzka
wnętrze dłoni. Miał ciepłe ręce, nawet bardzo ciepłe. Rozgrzane gorączką.
Palcami prawej dłoni zakradł się pomiędzy włosy perfumiarza a lewa zsunęła się
kolejny raz na szyję mężczyzny. Teraz, kiedy ośmielił się dokładniej poznać
każdy zakamarek twarzy Lamberta, uśmiechał się coraz weselej. Jego opiekun był
całkiem przystojny. A przynajmniej taki właśnie obraz twarzy malował się przed
oczyma Crispina. Dłoń, która badała włosy mężczyzny ześlizgnęła się teraz na
jego nos a następnie zsunęła się powoli niżej. Opuszki palców przemknęły
ostrożnie po kształtnych ustach mężczyzny a Crispin aż wstrzymał oddech, kiedy
ujrzał oczyma wyobraźni twarz swojego wybawiciela.
-
B... brązowy, taki... jasny dość.
Crispin
poczuł na swojej dłoni przyspieszony oddech perfumiarza, który na tyle, na ile
mógł, starał się uspokoić. Swoje skołatane myśli upychał w głąb głowy, aby mu
się nie plątały. Teraz nie były potrzebne do niczego i nikomu.
-
A włosy? - rzeźbiarz ponownie wsunął palce we włosy Lamberta. Podobało mu się
poznawanie świata w tak odmienny jak dotąd sposób. Podobało mu się to co
'widział'. - Tego nie wyczuję dotykiem a chciałbym mieć pełen obraz - Uśmiechnął
się, przytulając przez chwilę dłoń do policzka mężczyzny i trwając tak w
bezruchu, czekając na odpowiedź.
-
Ru... rude.
Rudzi
nie byli dobrze postrzegani w społeczeństwie. Mimo wszystko uprzedzenia
zakorzenione w ludziach tak głęboko od tak dawnych czasów, dawały o sobie znać
w różnych momentach. Lambert podniósł rękę, aby dotknąć dłoni mężczyzny, ale
zawisła ona w powietrzu, kiedy ten ujął w palce kosmyk jego włosów i zsunął je
aż do samych końcówek.
-
Długie - mruknął Crispin, powracając dłonią w górę i kładąc ją na ramieniu
mężczyzny.
Ręka,
która tuliła się do policzka Lamberta, oderwała się od niego leniwie ale palce
musnęły go jeszcze przelotnie. Crispin zbliżył dłoń do swojego policzka,
badając go przez chwilę by powrócić zaraz do twarzy perfumiarza. Tak, ta
podobała mu się zdecydowanie bardziej.
-
Nie miałem nigdy modela o tak niezwykłych włosach i tak kształtnych ustach -
Palce chorego okrążały usta Lamberta niesłychanie delikatnie i czule.
Z
'oglądanych' ust wyrwał się cichuteńki jęk i poszybował pod sam sufit, by zaraz
wrócić na dół i trafić prosto do ucha Crispina. Lambert spłonął rumieńcem aż po
cebulki swoich ognistych, długich i jak to określił chory, niezwykłych
włosów. Na całe szczęście nikt poza nim samym nie mógł tego zobaczyć. Ewentualnie
rzeźbiarz mógł poczuć lekkie rozgrzanie policzków mężczyzny.
Crispin,
słysząc jęknięcie zawahał się przez chwilę i znieruchomiał. Odetchnął głębiej i
ułożył obie dłonie na policzkach Lamberta, odwracając twarz tak, jakby chciał
spojrzeć prosto w jego oczy. Milczał. Milczał bo nagle wezbrał w nim żal i
rozgoryczenie. Tak wiele oddałby by przez chwilę spojrzeć na twarz tego
mężczyzny. Po policzkach spłynęły mu łzy a ręce zadrżały, zsuwając się wolno z
twarzy, której pewnie nigdy nie dane mu będzie zobaczyć.
-
Czemu płaczesz? - zapytał rudowłosy szeptem, jakby nie chciał burzyć atmosfery
jaką stworzyli i jednocześnie nie straszyć chorego, który wydał mu się nad
wyraz strachliwą osobą.
-
Z żalu. Jesteś... znaczy... - Nie potrafił uspokoić się na tyle by składnie
wyrazić swoje emocje. - Tak bardzo chciałbym sprawdzić, czy to co teraz
zobaczyłem dotykiem, odpowiada temu co mógłbym ujrzeć oczyma. A pewnie nigdy
tego już nie sprawdzę.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, można wręcz powiedzieć taki intymny, Crispian poznawał dotykiem Lamberta, jakoś sobie od razu wyobraziłam, że za chwile Crispian bierze kartkę i ołówek czy dłuto i z pomięci tworzy obraz Lamberta...
Weny dużo Tobie życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jaka szkoda, że rzeźbiarz utracił całkowicie wzrok dla artysty to musiał być szczególnie dotkliwy cios. Poznawanie otoczenia dotykiem to musi być niezwykłe doświadczenie. Jakby powstawał zupełnie nowy obraz świata.
OdpowiedzUsuńScena pomiędzy panami bardzo delikatna, ale pełna rodzących się emocji. Biedny Lambert musiał być czerwony jak pomidorek.
Ciekawa jestem czy Crispin będzie umiał tworzyć przy pomocy samych dłoni.