niedziela, 25 grudnia 2011

Miłość wymaga wyrzeczeń. 7.

Maxymillian siedział po turecku na łóżku i rozmyślał nad pójściem na zajęcia. Szczerze mówiąc, nie chciało mu się wychodzić, ale skoro jest tu jako uczeń... Trzeba się chyba ruszyć, ubrać i wyjść. Oj, kurde, no. Miał strasznego lenia i nawet nie zdołał się jeszcze ubrać, a co dopiero wyjść. Przeciągnął się leniwie i ziewnął. Nie! Nigdzie się stąd nie rusza. Po co? I tak nie mogą go wyrzucić więc ma to w nosie.
Z drugiej jednak strony... Może będzie Iza? Może zdoła wyjaśnić z nią kilka spraw. Kapitalnie im się rozmawiało od kiedy razem walczyli przeciw pająkom. Była wspaniałą przyjaciółką i nigdy się przy niej nie nudził. Zapomniał już nawet, że kiedyś go tak strasznie irytowało jej zachowanie. Nie znał jej wtedy po prostu.
A teraz? Ha! Potrafiła w ciągu jednej chwili poprawić mu humor. Zawsze wiedziała jak odwrócić jego uwagę od tematów, które go pogrążały w rozpaczy lub zwykłym smutku. Zupełnie tak jak kiedyś Catherina. Choć nie. Cath to całkiem inna bajka. To bolesna przeszłość. Przeszłość, do której nigdy już nie wróci. A Iza? Hm.... Iza jest jak promyk słońca w jego czarne dni. Jak światełko w tunelu, prowadzące go do celu. Potrzebował jej bo potrzebował kogoś, kto oderwie go od tęsknoty. Co prawda wolałby by to był Christian ale ten zniknął gdzieś znowu na kilka dni.
Cóż, chyba będzie musiał zacząć przyzwyczajać do prawdy. Christian ma własne życie. Przygarnął go do siebie jak zabiedzonego kundla bo mu go było żal. Dobrze mu się z nim mieszkało, fakt, chyba jednak pora się wynieść. Chyba zbyt mocno przywiązywał się do myśli, że kiedyś może stać się dla Chrisa kimś więcej. Kimś, kim Chris stawał się pomału dla niego.
Szlag! Głowa Maxa spoczęła ciężko na jego rękach, wspartych łokciami o kolana. Znów zaczynał odpływać w niedostępny dla niego świat. Znów pozwolił sobie na nierealne marzenia i znów pogrążał się w cierpieniu. Iza! Potrzebował teraz Izy z jej szczebiotem zagłuszającym myśli. Wstaje!
W chwili, kiedy właśnie podjął decyzję o wyjściu, przez drzwi do pokoju wsunęła się rozczochrana głowa Christiana. Jego czekoladowe spojrzenie zlustrowało szybko pomieszczenie i zatrzymało się na Maxie.
- A ty dlaczego jeszcze leżysz? - spytał mrużąc oczy i wsunął się do pomieszczenia.
Wyjątkowo miał na sobie szatę, co oznaczało, że nie zamieniał się w kota. Pozostawała ona rozpięta, a spod niej wystawała niebieska koszula i ciemne jeansy.
- Tylko nie mów, że cały dzień tu siedzisz. - Chris warknął wręcz na chłopaka i zamknął drzwi... na klucz.
- Nie leżę, tylko siedzę, prawda? - Max przybrał lekko obronny ton i podniósł głowę, by zerknąć na przybysza.
Maxymillian obiecał sobie przed chwilą, że już nigdy nie pozwoli sobie na chwilę zapomnienia przy Chrisie i miał zamiar się tego trzymać. Ale ten klucz? Dlaczego? Cholera, dlaczego zamknął drzwi na klucz? Wbił wzrok w oczy chłopaka i zacisnął usta. Musiał przyznać, że się przestraszył. Zapewne zaraz zobaczy co oznacza gniew Christiana. Zapewne naraził mu się swoim zachowaniem i tym, że pozwalał sobie na zbyt wiele w jego obecności.
Christian w kilku krokach znalazł się przy łóżku. Jego szata została gdzieś przy drzwiach, a on stanął na przeciwko Maxa. Nachylił się lekko, patrząc na niego jak lekarz i sprawdził dłonią czoło, czy czasami nie ma gorączki. Po chwili lekko go pchnął by się położył. Kiedy Maxymillian opadł miękko na poduszki, Chris wdrapał się na łóżko i usiadł mu na biodrach.
- Musimy sobie chyba coś wytłumaczyć - mruknął i złapał za dwa końce szlafroka Maxa delikatnie, jak za zapalnik jakiejś bomby.
- Coś się stało? - głos Maxa drżał. Leżał na łóżku ale nie mógł powiedzieć by było mu miło i przyjemnie. Przerażenie w nim wzbierało więc zalała go fala gorąca. - Przecież... przecież... - No właśnie co? Przecież co? Do ciężkiej cholery! - Posprzątałem wszystko.... - uchwycił się czegokolwiek, by tylko nie wypowiedzieć słów jakie mu się nasuwały na myśl. Jąkał się niemiłosiernie.
- Chyba nie będziesz płakać? - brew Chrisa podjechała w górę, a na jego twarzy pojawił się lekki, ironiczny uśmiech.
Pociągnął lekko za końce szlafroka by go rozwiązać i po chwili odchylił jego poły, wpatrując się w nagi tors chłopaka. Naturalnie nie umiał się opanować przed oblizaniem ust. Nie wiadomo jak w jego dłoniach pojawiła się mała buteleczka, której zawartość, czy raczej jej część wylądowała na piesi Maxa. Zapach zielonego owocu rozniósł się po pokoju, a Chris ułożył swoje dłonie na ciele chłopaka i delikatnie zaczął rozcierać tłusty, ale przyjemny w dotyku płyn.
Myśli Maxa galopowały jak szalone przez jego umysł. Płakać? Nie, nie. Nie miał zamiaru płakać. Był zdenerwowany i lekko przerażony. Szukał w myślach przyczyny, dla której Christian chciałby go ukarać ale to? To raczej nie była kara. Poczuł rewelacyjny zapach rozchodzący się po pokoju, a dłonie Diena na jego ciele przywołały wspomnienia prysznica. Zaczerwienił się niespodziewanie i, śledząc spojrzeniem każdy ruch przyjaciela, przygryzł dolną wargę i poruszył się niespokojnie.
Dłonie Christiana błądziły delikatnymi, ale stanowczymi ruchami po jego piersi. Rozprowadzał oliwkę dokładnie, a skóra Maxa stawała się przyjemnie śliska. Sam Chris zsunął się niżej, by teraz zjechać dłońmi na brzuch przy czym uśmiechał się zadziornie. Max poczuł jak spodenki zaczynają robić się nieco zbyt ciasne i zrobiło mu się strasznie głupio. Przecież obiecywał sobie, prawda? Obiecywał spokój i rozsądek. Żadnego podniecania się i żadnego pozwalania na szaleństwa serca. Chwycił dłonie Christiana i odsunął je delikatnie od swojego brzucha.
- Christian, co robisz? - zapytał trzęsącym się, tym razem z podniecenia, głosem.
- Sprawiam ci przyjemność. - Szybkim i pewnym ruchem pozbawił Maxa spodenek. - Jak ci źle to powiedz.
Christian spojrzał na przyjaciela i jego erekcję z zadowoleniem. Przeniósł wzrok na twarz Maxa i z zadziornym uśmieszkiem zabrał się za wcieranie oliwki w jego uda.
- Nie, nie...
Maxymillian potrząsnął przecząco głową. Zaprzeczył zbyt gorliwie jak na sytuację i własne postanowienia. Musiał przyznać przed sobą, że sprawia mu to ogromną przyjemność. Że nie czuł się tak od wieków i pragnął dotyku Chrisa jak niczego innego.
- Ale potem ja też chcę się odwdzięczyć. Dobrze? - szept Maxa był cichy.
Oddychał nieregularnie z trudem łapiąc powietrze. Zamknął oczy i pozwolił sobie na chwilową ekscytację z doznań jakie fundował mu właśnie Chris.
- Skoro chcesz... - Christian mruknął i spojrzał na przymykające się oczy chłopaka.
Kontynuował delikatne ruchy, aż do kolan, po czym zawrócił, zbliżając się niebezpiecznie w okolice krocza. W końcu po krótkiej pauzie, chwycił w dłonie naprężoną męskość Maxa i zaczął ją masować, wraz z jądrami. Zapach oliwki go nieco otumanił i też czuł się przyjemnie, aż za bardzo. Gdyby całym ciałem napierał na chłopaka, ten mógłby to przymroczenie pomieszane z podnieceniem poczuć, ale nie chciał się jeszcze przed nim zdradzać. No i nie chciał by było mu ciężko.
Po pokoju niczym szept tajemniczego ducha poniósł się jęk rozkoszy Maxa. Przyjemność jaka rozeszła się po jego ciele wraz z dotykiem dłoni Christiana pozbawiła go resztek opanowania i samozaparcia. Świat zawirował a Maxymillian razem z nim. Zacisnął pięści na pościeli i powstrzymywał się od kolejnych jęków z obawy o to, że wszystko nagle pryśnie niczym bańka mydlana, a on znów obudzi się w opuszczonym pokoju.
Podniecenie Maxa wywołało zadowolenie u Chrisa. Co jak co, ale lubił sprawiać ludziom przyjemność i chyba mu się udało. Nie wspominając o tym, że wolałby mieć tylko bokserki, a nie ciasne jeansy, no ale przeżyje. Jego ruchy przestały być delikatnie, a stały się miarowe i coraz szybsze. Dłoń mocniej zacisnęła się na męskości Maxa, pieszcząc ją wyjątkowo starannie. Max odpływał. No tak, przyjemność stawała się uporczywie natrętna. Nie mógł zapanować nad sercem, oddechem, umysłem. Chciał spełnienia ale nie chciał tego tylko dla siebie. Ujął dłonie Chrisa i podniósł się unosząc mu ręce ku górze. Dość stanowczym ruchem wysunął się spod chłopaka i wpatrzył w jego oczy nie puszczając mu rąk.
- Jesteś słodki, wiesz? Ale to nie powinno dziać się w ten sposób. To powinno być inaczej - wyszeptał i pochylił się by na ustach Diena złożyć delikatny pocałunek.
Chwycił go za ramiona i popchnął lekko, prowokując Chrisa do odchylenia się nieco w tył. Christian zdziwił się trochę, ale nie protestował. Odchylił się w tył na kolanach i oparł dłońmi na pościeli. Spoglądał na Maxa, co rusz oblizując usta. Był nieco zły, że ten nie dał mu skończyć. Maxymillian przejechał palcem po policzku chłopaka wpatrując się w jaśniejszy ślad jaki zostawał na skórze tuż po dotknięciu. Uwielbiał rysy twarzy tego chłopaka. Kochał się mu przyglądać i korciło go by wydobyć z niego jęk rozkoszy. Uśmiechnął się zadziornie i sięgnął do brzegu koszulki Chrisa. Wsunął pod nią chłodne dłonie i wolno zaczął unosić ją do góry. Kiedy tylko ukazał się skrawek ciała za koszulką powędrowały po nim i usta. Delikatnie, powoli czule. Wznosząc się coraz wyżej i wyżej.
Christian zamruczał niczym rasowy kociak i spoglądał na Maxa z czułością. Uniósł ręce w górę, by Max ściągnął z niego koszulkę i miał lepszy dostęp do jego ciała. Wraz z każdym pocałunkiem Maxa podniecenie w jeansach Christiana stawało się coraz bardziej nieprzyjemne i ciasne.
Kiedy już żadna szmatka nie stawała Maxowi na drodze do ciała chłopaka uśmiechnął się sam do siebie i przejechał delikatnie paznokciami od ramion aż po pas Christiana. Badał przy tym zachłannie każdy jego mięsień i sprawdzał ukradkiem wyraz twarzy przyjaciela, mrucząc cicho z zadowolenia niczym kot. Och, niczym wielki i strasznie pobudzony kot.
Christian spoglądał pożądliwie na Maxa. Skrzywił się przez chwile nieco, czując kolejne pulsowanie w spodniach. Zamaskował to jednak westchnięciem godnym mistrza i uśmiechem. Maxymillian odebrał to jako zachętę. Jego palce zatrzymały się na skraju spodni Diena. Wsunął je delikatnie cal pod pasek i przejechał kusząco raz w jedną a raz w drugą stronę.
- Może się tego pozbędziemy? - zapytał słodko i uśmiechnął się. - No chyba, że bardzo lubisz jak twoje maleństwo dusi się w spodniach - uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy był niesłychanie kuszący.
- I kto tu mówi o maleństwie? - Chris spojrzał na przyjaciela z dzikim uśmiechem i wstał, chwiejąc się nieco na łóżku.
Ściągnął spodnie, zostając w luźnych bokserkach i uwalniając po części swoją męskość. Odetchnął z ulgą, stojąc nad Maxem przez chwilę, a później padł na kolana.
- Prawda, że lepiej? - Maxymillian wyszeptał kusząco i pocałował Chrisa delikatnie w kącik ust.
Popatrzył przez chwilę na twarz przyjaciela i roześmiał się szczerze. Nie czekając nawet na gest zaproszenia zarzucił mu ręce na szyję wpijając się w jego usta. Lecz nie bardzo nachalnie. Delikatnie, namiętnie z poczuciem chęci sprawienia mu przyjemności i oddania mu choć odrobiny swojego serca przez kilka zwyczajnych, jak to mówią, pocałunków.
Christian po chwili przytulił go do siebie, całując namiętnie po całej twarzy. Smakował jego twarz, będąc bardziej zachłannym niż Max. Pieścił też jego plecy, czując jednocześnie, że się do niego przykleja przez oliwkę.
Mruczeniem można było nazwać to czym Max przywitał pierwszą pieszczotę Christiana, teraz to już był jęk rozkoszy. Posłusznie przesuwał się w tył i dawał się całować jak tylko się Christianowi podobało. Wręcz poddawał się jego pocałunkom. Kochał to uczucie, kiedy przyjaciel był tak blisko. Chłonął każdym skrawkiem swojego ciała ciepło bijące od niego i zaciągał się jego zapachem jakby chciał zaspokoić się tym na zapas. Nienawidził gdy tamten znikał. Niecierpiał być bez niego. Wiedział jednak, że tak musi być więc gdy tylko znalazł się blisko Chrisa, starał się czerpać z tych chwil pełnymi garściami i zamykać każde odczucie w sejfie swojego ciała, duszy, serca...
Christian pchnął go lekko na łóżko i przez chwilę wpatrywał się w niego i jego płonące ciało. Chociaż sam wcale nie czuł się mniej rozpalony, podobało mu się jak tamten reagował. Max uważnie śledził każdy ruch chłopaka. Przeskakiwał spojrzeniem z mięśnia na mięsień, gdy tańczyły pod jego skórą przy każdym jego ruchu. A kiedy ciało Chrisa zalśniło dzięki olejkowi, przy tańczących w kominku płomieniach.... Max aż jęknął cichutko.
Christian mruknął i opuszkami palców jednej ręki przejechał leciutko po jego plecach. Drugą zgarnął go do siebie mocno, aż poczuł doskonale jego bijące serce. Usta Kota znalazły swoje miejsce w szyi chłopaka, pieszcząc ja delikatnie językiem. Co chwilę wzdychał, czy raczej oddychał głośno, by się opanować i nie zrobić mu krzywdy.
- Może chcesz.... Może...
Maxymillian nie mógł załapać tchu. Nie potrafił dokończyć jednego prostego zdania kiedy język Chrisa i jego usta błądziły po zakamarkach jego szyi. Przylgnął do chłopaka tak, jakby nie chciał by dzieliło ich nawet pół centymetra powietrza. Tak, jakby to powietrze miało mu skraść jego największy na świecie skarb. Odchylił lekko głowę na bok i przygryzł sobie dolną wargę. Zbyt mocno! Poczuł metaliczny posmak w ustach, ale to było nieważne. Ważne, że było mu tak cudnie.
- Nie okaleczaj moich ust - warknął do niego Christian niby groźnie.
Dłonie Chrisa wraz z pieszczącymi plecy opuszkami powędrowały niżej. Ścisną delikatnie pośladki Maxa i uśmiechnął się. Jego głowa uniosła się w górę, tak, że usta znalazły się koło ucha. Max, bardzo niechętnie odsunął się odrobinę od chłopaka aby spojrzeć na niego łapczywie. Patrzył na Chrisa z takim uwielbieniem, jakby podziwiał jedyne w swoim rodzaju dzieło sztuki.
Kociak był taki... No właśnie, jaki? Max nie wiedział jak ma to określić. Słodki? Nie, to zdecydowania nie pasowało do Chrisa. On nie był słodki. Był wulkanem. Był rozbrajający. Ale na pewno nie słodki. Max położył dłonie na brzuchu przyjaciela i spojrzał mu w oczy. Delikatnie przejechał rękoma w górę i w dół, a następnie rozsunął na boki i koniuszkami palców powędrował po jego żebrach. Wzrokiem wodził za swoimi dłońmi i uśmiechał się, widząc jak jego dotyk wywołuje miejscami gęsią skórkę na ciele chłopaka. Pocałował go delikatnie w brzuch i zsunął dłonie do jego członka.
Christian przeczesał palcami blond włosy Maxa. Każdy dotyk sprawiał mu przyjemność w wykonaniu Maxa, ale w przeciwieństwie do chłopca wolał się katować i brać mniej, by później jeszcze bardziej rozkoszować się zwycięstwem. Chwycił jego dłoń i położył na swojej piersi w miejscu serca. Nie wypowiedział ani jednego słowa. Zatonął po prostu w spojrzeniu Maxa i uśmiechnął się do niego kusząco.
Max poczuł jak serce Chrisa tłucze się w jego piersi. Jego wcale nie pozostawało spokojniejsze. Wręcz przeciwnie, wydawało się jeszcze bardziej rozszalałe. Delikatnie pogładził palcami skórę na piersi chłopaka. Zbliżył twarz do jego twarzy i muskając ustami jego usta wyszeptał :
- Wiesz, że przez ciebie wariuję? Wiesz jak tęsknię gdy cię nie ma? - Pogładził nosem nos ukochanego i zajrzał w bezkres jego oczu.
- Wiem - wyszeptał Chris. Uśmiechnął się słodko i przygarnął do siebie Maxa gwałtownie. Płonął! Miał dość czekania.
Maxymillian ponownie przylgnął na chwilę do Chrisa, zabierając całą wolną przestrzeń między nimi. Dokładnie tak, jakby stawali się wówczas jednym ciałem. Wplótł palce we włosy chłopaka i odszukał ustami drogę do jego ust. Wpił się w nie pocałunkiem namiętnie, zacisnął mimowolnie dłonie w pięści zamykając w nich włosy kochanka. Pragnął go tak bardzo.
Nie potrzymał go jednak długo w ramionach, bo po chwili, Chris pchnął go na łóżko dość mocno, wprost w stertę poduszek, obserwując każdy unoszący się kosmyk jego włosów i twarz, na której wykwitło chwilowe zaskoczenie. Zamruczał, jak kot i wszedł nad niego. Patrzenie na Maxymilliana z góry sprawiało mu wielką przyjemność.
Max miał ochotę coś powiedzieć. W sumie rozmowy z przyjacielem także mu bardzo brakowało ale... Nie. Teraz po prostu uśmiechał się i patrzył na Christiana z takim uwielbieniem w oczach, że jego spojrzenie byłoby w stanie roztopić każdą bryłę lodu na świecie. Uniósł dłonie i palcami przejechał po piersi chłopaka. Po jego gładkiej jak aksamit skórze. Jedyne co zdołał z siebie wydusić to westchnienie z tęsknoty za bliskością.
Christian przeniósł wzrok dokładnie na łydkę Maxa i na swoją dłoń, która się na niej znalazła. Miękkim ruchem począł się wspinać po jego nodze, muskając ją pieszczotliwie. Oczy dokładnie śledziły ścieżkę, jaka powstawała po jego dotyku. Wspinał się wyżej i wyżej, aż na żebra Maxa, a następnie zaczął schodzić ponownie na dół. Maxymillian drżał jak wiosenna trawa przy ciepłych powiewach wiatru. Rozkosz to chyba zbyt płytkie określenie na to, co teraz czuł. Jego ciało napinało się jak struna przy każdym muśnięciu dłoni Christiana. Serce szalało, a w głowie szumiała jego rozpędzona w żyłach krew.
- Chris...- jęknął w przypływie podniecenia i przejechał paznokciami delikatnie po skórze przyszłego kochanka.
Uwielbiał go. I to było teraz jedyne co wiedział na pewno. Christian odsunął się nieznacznie. Chciał, by Max wiedział, jaką wielką przyjemność mu sprawia doprowadzanie go do szaleństwa. Nachylił się nad nim i językiem zaczął znaczyć drogę od szyi kochanka aż po jego brzuch. Zatrzymał się tam na chwilę i pocałował kilka razy, leciutko kąsając. Popatrzył na twarz Maxa i z uśmiechem powrócił do wędrówki językiem po jego ciele. Po chwili musnął wewnętrzną stronę jego uda. Uniósł lekko głowę i zlustrował łapczywym spojrzeniem męskość Maxymilliana. Pogłaskał dłonią udo chłopaka, a drugą położył wyprostowaną na jego brzuchu.
Max zacisnął palce na pościeli i zamknął ją w uścisku z kolejnym jęknięciem. Mrowienie jakie biegło po jego ciele tuż za pieszczotą Christiana było niemalże nie do zniesienia. Wrzało w nim z podniecenia, a zęby co chwilę zaciskały się na jego dolnej wardze. Tracił kontrolę nad swoim ciałem i nad swoimi reakcjami. Coraz bardziej dawał się nieść uczuciom i coraz głębiej tonął w rozkoszy z bliskości przyjaciela. Christian był tak blisko niego, a równocześnie nadal tak bardzo daleko.
Kiedy wargi Kota znalazły się blisko męskości chłopaka, już wiedział, że nie oprze mu się w żaden sposób. Wilgotny język przejechał po erekcji pieszczotliwie, unosząc ją w górę jeszcze bardziej. Max wpadł w sidła rozkoszy z jakich wydostać go mogło jedynie spełnienie. Przeniósł dłoń na głowę kochanka i zatopił palce w jego włosach. Chciał czuć jak głowa Christiana tańczy przy każdym jego ruchu. Chciał by jego zmysły były dzięki temu uprzedzane przed każdą kolejną falą rozkoszy jaką fundował mu chłopak.
Pieszczota była delikatna, lecz bardzo pewna i rozkosznie namiętna. Będąc wyżej, usta Chrisa zasysały się, a jego wzrok kierował się na twarz Maxa. Maxymillian poczuł, że jeszcze chwila i w pościeli Chrisa zostanie kilka dziur po jego palcach. Zaciskał pięść i bardzo starał się by nie zrobić tego samego z dłonią we włosach kochanka. Uniósł się nieco nad poduszkę i spojrzał na chłopaka. A kiedy napotkał jego wzrok, uśmiechnął się i ponownie opadł na łózko z dość głośnym jęknięciem z rozkoszy i podniecenia. Krew pulsowała mu w członku z takim naporem, że miał wrażenie jakby go rozrywało.
Christian zwiększył nieco tempo ruchów. Paznokciami wbił się w udo kochanka i jęknął cicho przechodząc w mruczenie. Trwał niewzruszony w półuśmiechu i czekał cierpliwie aż Max zaleje jego usta ciepłym nasieniem. No i nie musiał czekać długo. Przez ciało Maxymilliana przeszła fala rozkoszy naprężając jego mięśnie i tworząc z nich niezniszczalne skały. Wygiął się nieznacznie w łuk i krzyknął z rozkoszy jaka nim zawładnęła kiedy, tak jak przypuszczał, jego męskość eksplodowała. Nie zdołał już się kontrolować i zacisnął obie dłonie w pieści. Było mu rozkosznie dobrze.
Christian powstrzymał się, by nie syknąć, kiedy poczuł zaciskającą się dłoń na jego włosach. Po chwili wypuścił męskość Maxa z ust, odchylił się i głaskając jego uda, wspiął się wyżej i położył obok niego. Cały czas pieścił dłonią jego zmęczonego i śliskiego od resztki spermy członka.
- Wiesz, że muszę iść? - spytał, chociaż nie chciał go zostawiać.Przytulił się do piersi Maxa i westchnął ciężko.
- Niestety wiem - wyszeptał Max i ucałował czubek głowy chłopaka. - Nie chcę tego. Nie zostawiaj mnie, proszę. Nie teraz.
Wiedział, że zapewne jego prośby i tak nic nie dadzą. Chris miał swoje życie i on to szanował. Nie mógł jednak znieść myśli, że zostanie teraz sam. Nie chciał spędzić kolejnej nocy bez bliskości ukochanego.
- Dobrze - Chris chyba potrafił zaskakiwać nawet samego siebie. Naciągnął kołdrę, ciepłą i puchatą, na ich nagie ciała i przytulił swoje wielkie cielsko do ciała Maxa, wtulając nos w jego szyję. - Nie zostawię - uśmiechnął się pod nosem i przymknął oczy.
Pierwszy raz chyba będzie spać grzecznie w łóżku i pierwszy raz spokojnie.
Uśmiech zawitał ponownie na twarzy Maxymilliana. A, że był wykończony, wtulił się w kochanka i nawet nie wiedział kiedy zasnął w objęciach miłości i w krainie spokoju i pełnego zaspokojenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz