niedziela, 25 grudnia 2011

Miłość wymaga wyrzeczeń. 8.

Maxymillian szedł zamyślony krętą ścieżką. Miał tyle do przemyślenia i tak mało czasu. Tęsknił. Jak zawsze ostatnio. Od kiedy przyjechał do tej szkoły nie było właściwie dnia by nie dopadło go to uczucie.
- Christian... - wyszeptał do siebie i uśmiechnął się.
Fakt, nie widział go znów od kilku dni ale czy to ważne, kiedy widok osoby, na którą czekamy zawsze koi nasze nerwy? Nieważne! A ostatnia wspólna noc była taka cudowna. Miał nadzieję, że już wkrótce dane mu będzie spotkać się z przyjacielem ponownie. Obiecał sobie nawet, że jak tylko go zobaczy, to wypyta się dokładnie o te jego nocne wypady i kilkudniowe zniknięcia.
Nagle zza jednego z drzew wyskoczyła Izabella. Jak zawsze uśmiechnięta i bez trosk i jak zawsze strasznie rozkrzyczana.
- Maxiu! - wrzasnęła wpadając na niego z rozpędu i wieszając mu się na szyi. - Gdzie byłeś jak cię nie było? Czekałam na ciebie na błoniach. Nie zjawiłeś się więc wyruszyłam na poszukiwania i tu cię mam.
- Masz mnie? - zdziwił się chłopak, ale odruchowo złapał Izabellę w pasie i przytulił. - Nie krzycz tak, dobrze? Nie jestem głuchy, a ty oznajmiasz całej społeczności szkolnej, że mnie znalazłaś - odstawił ją na ziemię i uśmiechnął się. - A po co ja ci jestem potrzebny?
- Bo strasznie się nudzę - Izabella wykrzywiła usta w podkówkę i zrobiła smutną minę. - No przecież wiesz, że jak nie ma ciebie w pobliżu to i z zabawy nici. Wiesz, że od jakiegoś czasu obejść się bez ciebie nie potrafię. - Zatrzepotała rzęsami jak kokietka i uśmiechnęła się słodko.
Jej ręka powędrowała do policzka Maxa i przejechała po nim czule. Oczy zrobiły jej się maślane, a głowę przekrzywiła jak szczeniak.
- Nie przesadzaj, Iza. Nie jest aż tak źle - niby chciał zaprotestować ale widząc jej rozkosznie słodkie oblicze uśmiechnął się i położył dziewczynie ręce w pasie. - Kotek, ja nie jestem jedynym facetem w tej szkole. A już na pewno nie jestem jedynym na tej planecie - Odwrócił ją delikatnie tyłem do siebie i opierając brodę o ramię dziewczyny wyszeptał jej do ucha. - Zmykaj bo muszę pomyśleć. Jak skończę to może zjawię się na błoniach.
*
W tym czasie Chris był na polowaniu. Dzikie przeczucia zawiodły go, aż na urwiska. Bezszelestnie przeskakiwał wielkim kocim cielskiem po skalnych półkach, a kiedy tylko dosłyszał jakieś krzyki, zatrzymał się. Brązowe oczy wraz z łbem wychyliły się zza jednej ze skalnych półek i natychmiast zmrużyły się niebezpiecznie. To co zobaczył wcale go nie pocieszyło, ani też nie poprawiło humoru. Przyczaił się niczym ukryty smok i obserwował to zdarzenie z umiarkowanym, jak na niego, spokojem. Zdradzał go tylko ogon poruszany z dość dużą prędkością, którą powodowała dziwna złość i kłucie w sercu. Przez jego głowę przylatywała jedna uparta myśl: "Rozszarpię ją...".
Kiedy dłoń dziewczyny znalazła się na policzku Maxa, serce kociaka podeszło mu do gardła, a sierść zjeżyła się dość mocno. Natomiast gest Maxa, kiedy odwrócił ją do siebie tyłem i szeptał... Christian jednym susem przeskoczył całą półkę skalną i znalazł się tuż przy nich, warcząc wściekle. Jego myśli były jednoznacznie skierowane na mord tej panny, która jakkolwiek próbowała mu odebrać jego własność. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami swoich czynów, ponieważ targała nim żądza mordu, zemsty i zazdrości.
Naprężone mięśnie szykowały całe kocie cielsko do skoku i gdyby nie to, że Max stał za blisko tej wywłoki, to zapewne już by dawno wgryzał się w jej szyję i spoglądał z kocim zadowoleniem, jak zdycha w męczarniach.
Izabella wrzasnęła jak opętana słysząc ten ryk. Odwróciła się w stroną, z której dochodził i oczy powiększyły jej się trzykrotnie. Zakryła ręką usta i cofnęła się o kilka kroków. Niestety, efekt tego był taki, że życiowa niezdara wylądował twardo na pośladkach.
- Max! - krzyknęła przerażona i wskazała dłonią w stronę kota. - Max! Uważaj!
Maxymillian odwrócił się prawie równocześnie z dziewczyną w stronę kota i w pierwszej chwili jego gardło ścisnął strach. Nie był w stanie nawet krzyknąć. Po minucie, może dwóch, dotarło do niego jednak, że stworzenie, które właśnie przed nim stoi to Christian. Ale dlaczego wygląda jakby chciał pożreć ich oboje? Dlaczego ma tak niebezpiecznie roziskrzone oczy? Odwrócił się do dziewczyny i starając się nie roześmiać z jej obecnego położenia, wyciągnął do niej rękę.
- Iza, nie bój się. Ja go znam. Wstań, proszę. Jeśli nie będziesz wykonywać gwałtownych ruchów to raczej nic ci nie grozi.
Szczerze mówiąc sam w to w tej chwili nie wierzył. Starając się uspokoić dziewczynę, starał się zrobić to samo ze sobą. Christian wyglądał przerażająco.
Puma podeszła nieco bliżej szczerząc swoje kły. Na Maxa nawet nie spojrzała, bo Chris nie miał mu zamiaru nic robić. To dziewczyna była dla niego przeszkodą i to ją miał zamiar upolować. Miał też ochotę jej nagadać do słuchu, ale to za chwilę. Teraz może spokojnie ją postraszyć. Wyprężył się więc jeszcze bardziej, jakby już miał skakać i zaryczał mocniej, aż skalne półki gdzieniegdzie usypały się od tego ryku.
Max popatrzył z niedowierzaniem jak kolega go wymija i z najeżonym groźnie karkiem podąża w stronę Izabelli.
- Chris? - zagadnął go dość cicho.
Musiał przyznać, że serce ma w gardle i drży z przerażenia widząc przyjaciela w takim stanie. Nie żeby nie widział go jako kota. Ale nigdy nie widział go tak groźnego. Zachodził w głowę o co chodzi Christianowi i jak temu zaradzić. Niestety, jakoś nic mądrego mu teraz na myśl nie przychodziło.
- Ma...Ma....Maaax!
Jąkanie dziewczyny zakończyło się krzykiem. Nie zdążyła się nawet podnieść z ziemi, a już śmierć zaglądała jej w oczy. Czuła na sobie oddech kociska, ręce jej drżały a nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie była w stanie się teraz podnieść. Patrzyła przerażona w osłabiające ją z minuty na minutę oczy Pumy i drżała przy każdym kolejnym powiewie jej oddechu.
Puf! Chris w jednej sekundzie zmienił się w człowieka. Człowieka wielkiego i powalającego rozmiarami, tak samo jak najeżone kocisko. Spojrzał na Izabellę niczym na robaka w szkolnych krzakach po czym prychnął cicho, spluwając jej pod nogi.
- Żebyś mi się więcej nie ważyła do niego zbliżyć, bo obiecuję że cię zabiję - mruknął nadal wbijając w nią czekoladowe spojrzenie.
Serce nie chciało mu opaść z gardła, łomotało, a krew pulsowała w żyłach jak szalona. Najchętniej by ją teraz zrzucił z urwiska dla świętego spokoju, ale czuł na karku przerażone spojrzenie Maxa.
Człowiek, nawet takich rozmiarów jak ten teraz przed nią, nie przerażał już aż tak bardzo Izabelli. Mimo, że miał koszmarnie piorunujące spojrzenie i widziała w jego oczach pewną śmierć, podniosła się z ziemi i stanęła z nim twarzą w twarz. Patrząc z boku nie przyszłoby nikomu do głowy takie określenie ich spotkania bo twarz Izabelli znalazła się dokładnie na wysokości piersi chłopaka, ale niech już tak zostanie. Podparła się pod boki i nabierając porządnie powietrza wysyczała mu z miną wściekłego wilka.
- A czy ty uważasz, że on jest twoją własnością? - wskazała ręką na oniemiałego Maxymilliana i kontynuowała. - To człowiek, jakbyś nie zauważył. Ma własną wolę i jest sam sobie panem. Nie masz żadnego prawa zakazywać mi zbliżania się do niego. Nie masz też prawa zabraniania mu spotykania się z kim zechce - zapomniała chyba na chwilę o strachu zupełnie.Teraz po prostu kipiała ze złości.
Natomiast Maksymillian stał z otartymi ustami i nie wiedział co ma powiedzieć. Chciało mu się śmiać z rozwścieczonej Izabelli ale też bał się o nią bo Chris nie wyglądał na oazę spokoju. Miał mieszane uczucia. Nie wiedział czy cieszyć się, że Chris jest o niego zazdrosny, czy złościć się na niego za ton jakim zwracał się do Izabelli. Przecież ona w sumie nic takiego strasznego nie zrobiła.
Nastała chwila ciszy, skomponowana przez Christiana, a potem niezauważalnie jego dłoń podniosła się i przecięła powietrze ze świstem, znajdując barierę na policzku dziewczyny. Nie chciał uderzyć z pełną mocą, bo faktycznie by się przewróciła, albo spadła z urwiska. Uderzył ją, owszem, ale w pełni świadomy. Nie spotkał jeszcze drugiego człowieka, który by go tak irytował, uważając, że wie wszystko lepiej. Może i miała rację, ale Chris mimo, że się nie wydawał, to potrafił się zdenerwować. Jej szczęście, że Max tu był, bo gdyby ją spotkał samą, to Amadeusz wydawałby się przy nim potulnym Puszkiem Pigmejskim.
Ten cios to był szok! Szok, który spowodował, że Izabella zamilkła. A to już wielki sukces. Nikt do tej pory nie potrafił zamknąć jej ust, kiedy się aż tak nakręciła jak przed chwilą. Podniosła rękę do policzka i patrzyła na Christiana z szeroko otwartą buzią. Nie trwało to jednak zbyt długo. Już po kilku sekundach milczenia oczy dziewczyny zwęziły się niebezpiecznie.
- Tyyy...- warknęła wściekle i zrobiła krok w przód z rękoma zaciśniętymi w pięści.
Widząc to Maxymillian błyskawicznie znalazł się pomiędzy nią a Christianem. Stojąc do przyjaciela twarzą, położył mu obie ręce na klatce piersiowej i spojrzał w oczy. Nie podobało mu się to, co w nich zobaczył. To była przerażająca wściekłość i ogniki mordu skierowane w Izabellę.
- Christian, proszę - wyszeptał, lustrując go cały czas wzrokiem. - Skarbie, daj spokój. To tylko mała, słaba kobietka.
- Co? - rozległ się za jego plecami głos Izabelli.
- Zamilcz na chwilę, błagam - ryknął gniewnie do dziewczyny, zerkając na nią przez ramię.
Jego wzrok po sekundzie powrócił na twarz chłopaka, a na jego ustach starał się jak mógł, wykwitnąć choć nikły uśmiech. Nie dopuści przecież do tego, by Chris zrobił coś, czego będzie potem żałował.
- Właśnie widać, że mocna to ona tylko w buzi jest. Ciekawe czy ze wszystkim tak jej te usta pomagają - Chris uśmiechnął się mściwie.
Po cóż było ją bić, skoro równie dobrze mógł ją doprowadzić do łez samymi słowami? Nie znał jej, fakt. Sam jednak był na tyle sprytnym człowiekiem, by odwrócić wszystko na swoją korzyść i teraz także tak było. Pogłaskał dłoń Maxa na swojej piersi delikatnie, a wzrok pełen tryumfu skierował w tęczówki Izabelli. Na jego twarzy pojawiła się tak przenikliwa kpina, że w każdej chwili i Max, który go dotykał, mógł się nią zarazić.
- Chris, odpuść jej. To tylko dziewczyna. Nie jest warta twoich nerwów - Maxymillian przemawiał do chłopaka jak najspokojniej. Nie cierpiał awantur i nie chciał dopuścić do tego by jego znajomi skakali sobie do oczu. Nie chciał tego tak samo mocno jak tęsknił za Christianem. Odwrócił się do Izabelli i mrugnął do niej porozumiewawczo. - Może jednak zawiesicie broń i podacie sobie ręce na zgodę, co? - zaproponował, starając się nie słyszeć tego, jak Chris obrażał właśnie Izabelle i tego, jak zapewne ona naskoczy za chwilę na Christiana.
- Czy ty nie słyszysz jak on o mnie mówi? - warknęła Izabella zgodnie z jego oczekiwaniami. - Nie pozwolę by taki ktoś...
- Milcz! - powiedział ostro Max i uniósł dłoń w geście nakazującym jej zamkniecie natychmiast buzi. Równocześnie cofnął się odrobinę by wtulić się plecami w tors Christiana i ujął go za rękę, obejmując nią siebie w pasie. - To największy skarb w moim życiu, Iza. Nie pozwolę by coś stanęło miedzy nami, ale nie chcę też byś była przez niego obrażana. - Uniósł i lekko odwrócił głowę, by zerknąć na oczy przyjaciela. - To jak? - zapytał, uśmiechając się słodko.
W głębi duszy nie wierzył, by to przyszło mu z taką łatwością ale zawsze można mieć nadzieję. Może jednak sprawdzi się w roli negocjatora? Oby, bo szczerze mówiąc, miał już tej awantury serdecznie dość. Wolałby teraz siedzieć na dywanie, przed kominkiem, wtulony w objęcia Chrisa i szczęśliwy, że ukochany jest przy nim.
Kociak przyciągnął chłopaka do siebie władczo i posłał Izabelli ironiczny uśmiech. Nos Christiana znalazł się we włosach Maxa.
- Lepiej będzie dla ciebie, jeśli przestaniesz się do niego zbliżać, a i na mnie się lepiej nie napatocz - powiedział do dziewczyny cicho, ale jego oczy zmrużyły się i zaiskrzyły kocim blaskiem przez krótką chwilę.
Jeśli chodzi o pogodzenie się to raczej nie było najmniejszej nadziei, że wyciągnie do niej rękę. Już sama jej obecność w pobliżu Maxa wywoływała u Kota konwulsje, a co dopiero zabójcze myśli, kiedy go nie było w pobliżu.
- Sam widzisz, Max - prychnęła jak oblana zimną wodą kocica i odwróciła się na pięcie. - Do zobaczenia, jak tego czegoś nie będzie w pobliżu - rzuciła jeszcze przez ramię i posłała z ironicznym uśmiechem buziaka w powietrzu w kierunku Maxa,
Oddaliła się tak szybko, że nawet nie dała szansy Maxowi na odpowiedź. Najwyraźniej miała dość konfrontacji, w której zdaje się i tak była z góry przegrana.
Max bez słowa odprowadził dziewczynę wzrokiem i odetchnął ciężko, kiedy zniknęła. Zamknął oczy i nie odwracając się wtulił się bardziej w objęcia Christiana. Był wykończony całym zajściem. Czuł się jakby przebiegł sto mil bez chwili na odpoczynek. Czuł jak nogi same mu się uginają i cieszył się, że ma za plecami Chrisa bo chyba nie ustałby w miejscu.
- Mam dość. Nienawidzę jak ktoś się kłóci - wyszeptał i odetchnął głęboko kolejny raz. - Nie mogłeś odpuścić?
- A ja nienawidzę, jak ktoś mi zabiera to co kocham - powiedział cicho Christian i poczochrał włosy Maxa, przytrzymując go, by mu czasami nie zemdlał.
Wpatrzył się w stronę, gdzie zniknęła Izabella, z planem mordu przy najbliższym spotkaniu. Owszem, obchodziło go co myśli Max, ale ona była dla niego osobistą porażką i rzepem na kocim ogonie. Pech, że akurat na jego.
- Przesadzasz, wiesz? - Max odwrócił się twarzą do Christiana i uśmiechnął zawadiacko.
Jego dłonie znalazły się na karku przyjaciela a usta zbliżyły się do jego ust. Bezgłośnie wypowiedział słowa, jakie chciał powiedzieć już dawno ale cały czas brakowało mu odwagi. Nieme 'Kocham Cię' zakończył czułym pocałunkiem. Chłonął całym sobą obecność przyjaciela. Uwielbiał go, a po tym co dzisiaj zobaczył był już pewien, że nic tego nie zmieni. Christian był o niego zazdrosny! A przecież zazdrość to siostra bliźniaczka miłości. Czuł jak ciepło wypełnia go coraz bardziej. Przywarł do ukochanego całym sobą i zamienił delikatny pocałunek w namiętny taniec ich języków. Spijał słodycz z ust Christiana, a w zamian dawał mu całą miłość jaka kryła się w jego sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz