niedziela, 29 lipca 2012

Miłość wymaga wyrzeczeń. 20.

Zimny wiatr zwiastował niedługie nadejście zimy. Niestety, poza wiatrem, od czasu do czasu zacinał też drobny deszcz. Maxymillian nie przejął się jednak pogodą. Bardziej interesowało go to, co dzieje się z nim. Po niedawnej wyprawie w podziemia zrozumiał jak wiele znaczy obecność innego człowieka. Gdyby znalazł się w tych korytarzach sam nie miałby szans na wydostanie się z nich. Zresztą tak jak i pozostali. Na szczęście byli tam całą grupą i potrafili współdziałać. Na szczęście też, okazało się, że obaj panowie Salvatore, po zapadnięciu się pod ziemię, zostali bezpiecznie przeniesieni do skrzydła szpitalnego i już następnego dnia wrócili do życia szkoły.
A teraz Max musiał przestać rozpamiętywać dawne urazy i nieudane związki. Zrozumiał, że najwyższa pora wziąć się w garść i podjąć w końcu jakąś decyzję. Zdecydował o zaprzestaniu walki z samym sobą, lecz nadal dręczyło go tysiące pytań. Dlaczego Aleksa wkradła się tak łatwo w jego myśli? Dlaczego nie potrafił o niej zapomnieć? Może dlatego, że trafiła na taki moment, kiedy potrzebny był mu ktoś do towarzystwa? Ktoś poza rozweselającą go za wszelką cenę Izabellą. Faktem było, że od kilku dni spędzali razem prawie każdy wieczór i każdą noc. Śpiąc z Aleksą w jednym łóżku uczył się od nowa co znaczy bliskość drugiej osoby. Fizycznie nie łączyło ich nic, poza namiętnymi pocałunkami i przytulaniem, lecz psychicznie uzależniał się od niej coraz bardziej.
Westchnął głęboko i sprawdził kolejny raz, czy ma w kieszeni to, po co wybrał się do miasteczka. Uśmiechnął się do siebie i ruszył dziarsko dalej. Nie miał już daleko.
Kiedy stanął przed drzwiami do pokoju dziewczyny nasłuchiwał przez chwilę. Niestety, nic nie usłyszał więc albo Aleksandra wyszła albo była czymś zajęta. Zapukał delikatnie i nasłuchiwał. Jeśli jej nie będzie to poczeka. Mało to razy siedział gdzie popadło? Drzwi po chwili uchyliły się lekko i stanęła w nich rozpromieniona, ale nie wybuchowo radosna Aleksa. Dzisiaj wyjątkowo miała na sobie sukienkę w krwistym kolorze, wstążki zaś oraz buty odcinały się matową czernią od jej jasnej skóry. Na czerwone usta miała nałożony błyszczyk - zupełnie, jakby się gdzieś wybierała. Przez chwilę tylko przyglądała się Maxowi z przymrużonymi oczyma, po czym odsunęła się od drzwi i wpuściła go do środka.
- Widzę, że byłeś w miasteczku - mruknęła, przeciągając się solidnie. - Pokażesz mi co ciekawego kupiłeś? - Spytała, zaglądając mu zachłannie przez ramię kiedy ją mijał.
- Czy ty zawsze wszystko wiesz? - Uśmiechnął się do dziewczyny i odwracając się do niej przodem, schował pudełeczko za plecy. - To niespodzianka. Choć w sumie byłaby nią gdyby nie było cię w domu. Mogę zdjąć kurtkę zanim ci pokażę? Czy doczekać się nie możesz?
Najdziwniejsze w całej sytuacji było to, że Max uśmiechał się tak radośnie, jak nie uśmiechał się od bardzo dawna. Nachylił się do Aleksandry i cmoknął ją delikatnie w policzek.
- Dzień dobry śpiochu. Jak tam sny? Nie spałaś spokojnie jak niemowlę więc podejrzewam, że coś ci się śniło.
Przeszedł do stolika na kawę i położył tam pudełeczko, zdejmując z siebie kurtkę.
- Hm. Nie wiem co mi się śniło, ale z pewnością było to coś przyjemnego, bo wstałam wypoczęta, jak nigdy - odparła delikatnie, nadal zerkając na pakunek. W myślach już miała nawet pierścionek zaręczynowy, ale bardzo szybko wyrzuciła z siebie takie absurdalne myśli. - Możesz się rozebrać, najlepiej do naga. Oczywiście, to taki żarcik. Rozbierz się, a ja ci dam coś do picia.
Podskoczyła radośnie na jednej nodze i lekkim krokiem skierowała się do barku, by przygotować im jakiś napój, coś dobrego. W końcu zdecydowała się na likier kokosowy, do którego dolała sporo mleka, by nie był gęsty. Wrzuciła kilka truskawek - nie pytajcie skąd je miała - a wszystko to dokładnie pomieszała i wsadziła słomki.
Max w międzyczasie wrzucił kurtkę w jakiś ciemny kąt i porywając niespodziankę ze stolika usiadł wygodnie na kanapie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy a oczy bacznie obserwowały dziewczynę. Zanim poszedł do miasteczka, wstąpił jeszcze do domku gajowego i przebrał się w świeże ciuchy. Miał dość dobry humor więc koszulka wyjątkowo nie była czarna lecz brązowa z miodowym misiem na przodzie. Prezent od bardzo dowcipnej siostry, ale uwielbiał ją chwilami. Odpakował pudełeczko a papier wrzucił do kominka. Zrzucił nawet z nóg buty, więc podkulił nogi i usiadł w samym rogu kanapy czekając na powrót gospodyni.
Aleksa wróciła chwilę później z nieziemsko pachnącymi kubkami. Sama mogła to pić w zastraszająco dużych ilościach, więc podejrzewała, że i tak będzie musiała zrobić jeszcze więcej. Postawiła tacę na stoliku i zacierając ręce, obeszła go by usiąść na kanapie obok Maxa. Zamrugała ślicznie oczami i otarła się, mrucząc prosząco, jak kociak.
- Co tam dla mnie, hm? - spytała, wpatrując się w niego, a na jej buźce drgał lekki tajemniczy uśmieszek.
Max z radością powitał powrót Aleksy. Przestudiował kolejny raz wzrokiem jej postać i poprawił się odrobinę by było mu jeszcze wygodniej.
- Jesteś niecierpliwa, wiesz? - Uśmiechnął się do dziewczyny i pogłaskał ją czule po policzku. - Tak, to co mam jest dla ciebie za to, co dla mnie robisz. To i tak zbyt mało ale... Muszę poczekać na przypływ gotówki. Wtedy dopiero będę w stanie należycie wyrazić swoją wdzięczność. - Położył pudełeczko na kolanach i uśmiechnął się do niej słodko. - Siadaj grzecznie i zamknij oczy. - Poprosił.
Z uśmiechem zauważył, że wzdrygnęła się z podniecenia i posłusznie zamknęła powieki. Poprawiła się jeszcze siadając na kolanach, przodem do niego. Max przez chwilę muskał wzrokiem twarz Aleksandry. Uśmiechnął się pod nosem zdziwiony jak posłuszna potrafi być, kiedy bardzo czegoś chce. Po chwili wyjął z pudełeczka to co skrywało. Wyrzucił puste opakowanie na podłogę i pochylił się w stronę dziewczyny. Jego dłonie powędrowały z obu stron, na kark Aleksy. Po sekundzie, wstążka z szyi dziewczyny spoczęła na podłodze a ona na skórze mogła poczuć chłodny dotyk aksamitu. Chłopak zgrabnie zapiął naszyjnik i przesunął dłonie wzdłuż tasiemki, zatrzymując się na medalionie. Była to srebrzysta głowa lwa z rubinowymi oczami i pozłacanymi pasmami grzywy. Medalion można było otworzyć a wstęga, na której był zawieszony, przylegała do skóry dziewczyny dokładnie w miejscu blizny, zakrywając ją przed spojrzeniami gapiów.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - wyszeptał, patrząc na jej zamknięte oczy i pocałował ją delikatnie w jedną z powiek. - Dziękuję.
Aleksandra dotknęła lekko palcami nowego nabytku i uśmiechnęła się nabierając powietrza. Nie żeby jej się nie podobało, ale zapewne wydał na nią majątek, znaczy na to cudo. Przysunęła się do Maxa i objęła go za szyję, mocno do siebie przytulając, po czym odchyliła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Nie musiałeś, naprawdę - szepnęła, nadal słodko się uśmiechając.
W końcu przylgnęła ustami do jego ust, pieszcząc je i całując z pasją. Poddał się pocałunkowi ale dręczyło go przeczucie, że nie do końca trafił w gust dziewczyny. Nie znał jej przecież aż tak. Aleksandra wślizgnęła się na jego kolana, siadając na nich okrakiem. Powodując tym samym, że wszystkie jego zmysły skupiły się właśnie na tym, że ona jest tuż obok. Tak blisko jak tego chciał i tak słodka jak zapamiętał. Sięgnął dłonią do jej karku i ułożył ją na nim jakby się bał, że dziewczyna mu za chwilę ucieknie. Druga dłoń spoczęła na jej plecach i głaskała ją po nich delikatnie. Był bliski zapomnienia o oddychaniu więc powinien dziękować płucom za to, że potrafiły się upomnieć o odrobinę powietrza. Oderwał się niechętnie od ust dziewczyny i uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Zawsze możesz go sprzedać - wskazał brodą na medalion i puścił do niej oko. - Nie wiedziałem czy trafię w twoje upodobania więc zapytałem czy jest taka możliwość.
- Podoba mi się, ale... - Zaczęła niepewnie, obserwując każde drgnienie mięśni na jego twarzy. Uśmiechała się delikatnie, między nieco urywanymi oddechami, czując, że całe ciało pulsuje jej w rytm bicia jego serca. - Daj mi swoje serce, a nie biżuterię - dokończyła cicho i zastygła w bezruchu, oczekując na odpowiedź.
Może tylko jej oddech i łomoczące serce świadczyły o tym, że jeszcze żyła. Maxymillian wstrzymał oddech i wpatrzył się w srebrzyste oczy Aleksandry. Jego własne zaszkliły mu się i zatańczyły w nich iskierki odbijanych płomieni z kominka. Ręce zaczęły mu drżeć a on nie potrafił nawet drgnąć, zapadając się coraz bardziej w głębię jej spojrzenia. Poczuł jak przejechała palcami po jego karku, wsunęła palce między jego włosy i ścisnęła lekko, by rozmasować po chwili. Czy on potrafi dać jej tyle ile ona chciałaby otrzymać? Czy jest w stanie zaufać komuś aż tak by go pokochać? Czy on jest wart tego by ona aż tak mu ufała? A może to tylko kolejny żart losu? Był rozdarty. Tak bardzo rozdarty jak jeszcze nigdy w życiu. Uwielbiał tę dziewczynę. Tęsknił za nią kiedy nie widział jej choć pięć minut. Nie było chwili by o niej nie myślał. Ale czy to była miłość?
- Ja...- odezwał się cicho i bardzo niepewnie, szukając w jej oczach odpowiedzi na wszystkie pytania jakie go dręczyły. - Ja nie wiem czy potrafię kochać, Aleksandro.
Zacisnął zęby i spuścił szybko głowę bo poczuł, że zdradzieckie łzy zaczynają płynąć mu po policzkach.
- Potrafisz - Uniosła jego twarz, by zetrzeć mu kciukami ślady niepokoju. - Wiesz dlaczego się zastanawiasz? Dlatego, że jeszcze nigdy się nie zakochałeś. Zauroczenie, fascynacja, pociąg seksualny. Miłość na tym nie polega. Miłość to zaufanie, nie nadzieja, tylko zaufanie. Nie możesz iść za mną i mieć nadzieję, że nie trafi cię piorun. Ty masz ufać, że dzięki mnie na pewno nie trafi. Dlatego właśnie idziesz, a nie zostajesz w miejscu - powiedziała delikatnie, nie przestając się uśmiechać.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co on musiał czuć i że jego małe serce jeszcze jest rozdarte przez tamtego kretyna, który go zostawił. Aleksa jednak nie byłaby Aleksą, gdyby nie zamierzała użyć bardzo brutalnych środków by mu to wybić z głowy. Teraz mówiła płynnie niczym nawiedzona, bo wierzyła w to co mówiła. Poza tym, nie traktowała chłopaka jak zabawki, tylko jako równego sobie, którego niedawno obdarzyła zaufaniem i może czymś więcej. Maxymillian słuchał uważnie i przyglądał się jej uroczemu uśmiechowi. Położył dłonie w pasie dziewczyny i kiedy skończyła przyciągnął ją do siebie i wtulił się w jej szyję z westchnieniem.
- Skąd w tobie tyle wiary we mnie? - Wyszeptał i objął ją jeszcze szczelniej. - Ja sam w siebie aż tak nie wierzę.
Pocałował ją ostrożnie w szyję i odetchnął by się uspokoić. Nie chciał się teraz kompletnie rozkleić a jej wiara wlała w jego serce kolejną dawkę nadziei na to, że nie jest aż takim kretynem jakim był. Tak bardzo chciał dać jej tyle na ile zasługiwała. Tak bardzo chciał pokochać ją całym sercem i stać się godnym jej uczucia i zaufania. Tylko czy potrafi na zawsze wyrzucić z serca Chrisa?
- To co? - Zagadnął uspakajając się na tyle by głos przestał mu wreszcie drżeć. - Spróbujemy tego co przyniosłaś? - Odchylił głowę i cmoknął ją w policzek. - Czy zostajemy przy cieszeniu się ze swojej bliskości?
- No cóż. Ja bym tam mogła żyć tylko twoją obecnością, ale jeśli masz ochotę się napić... - mruknęła beztrosko, wsuwając mu zimne palce pod koszulkę i uśmiechnęła się wrednie. Założyła mu tez nogę na biodro i otarła się nią delikatnie. - Uwielbiam cię, przywracasz mi wiarę w drugiego człowieka.
Dodała i pocałowała go w usta pieszczotliwie, po czym wsunęła w ich wnętrze swój wilgotny język, by sprawić mu jeszcze więcej przyjemności i przymknęła oczy. Chciała by ją całował i nie odstępował na krok, bo nie była pewna czy znów poradzi sobie z kolejną stratą. Max zamruczał jak zadowolony z siebie kociak i rozchylił wargi ułatwiając jej dostęp do jego języka. Po chwili sam również zaczął pieścić jej ciało delikatnie przez materiał sukienki i chłonąć jej zapach niczym narkotyk. Nie miał nic przeciwko temu by napoje pozostały nietknięte, jeśli tylko w zamian dostawał coś tak rozkosznego. Jego język zawtórował jej w namiętnym tańcu a dłonie zaczęły coraz zachłanniej błądzić po plecach i ramionach dziewczyny. Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe a on przylgnął do Aleksandry szczelnie, wypierając spomiędzy nich nawet najmniejszą odrobinę przestrzeni. Przerwał na chwilę pocałunek, łapiąc z trudem powietrze i uśmiechnął się, cmokając ją kusząco w sam kącik ust. Przejechał następnie językiem po ich linii i przygryzł delikatnie przez chwilę. Pragnął jej. Pragnął tak bardzo, że z trudem nad sobą panował. Nie chciał jednak by to potoczyło się zbyt szybko. Chciał smakować jej rozkosznego ciała po kawałku. Maleńkimi kęsami. Tęskniąc za każdym kolejnym dotykiem. Aleksandra mruczała zadowolona, a kiedy przejechał językiem po jej spragnionych dotyku ustach, ona także je oblizała by móc poczuć w ustach jeszcze więcej smaku chłopaka. Jej malutkie dłonie chwyciły za kant koszulki i nieśpiesznie ją podciągnęły w górę. Czekała tylko aż pozwoli jej siebie rozebrać. Spoglądała mu przy tym w oczy z wesołymi iskierkami, ponieważ każde jego muśnięcie palców na jej skórze sprawiało, że była coraz bardziej szczęśliwa, a najważniejsze było to, że nie przestraszył się tego cholernego okaleczenia. Max podniósł posłusznie ręce by mogła zdjąć z niego koszulkę i nawet nie skrzywił się, kiedy przejechała po jego poranionych nadal plecach. Nie to było teraz ważne. Ważne byłe jedynie to, że jest tu razem z nią i że jest tak blisko. Kiedy tylko koszulka wylądowała gdzieś w pokoju zamiast przeszkadzać mu w czuciu ciepła dziewczyny jeszcze bardziej, jego dłoń spoczęła na udzie Aleksandry i, prowadzona łakomym wzrokiem chłopaka, zaczęła wspinać się do biodra. Delikatnie, powoli, z czułością.
- Jesteś śliczna, wiesz? - wyszeptał i wpił się w jej usta z namiętnością. Przygarnął ją do siebie ręką, która nie była zajęta poznawaniem jej uda i poddał się rozkoszy pocałunku. Może i chciała odpowiedzieć, ale zabrał jej brutalnym i jednocześnie rozkosznym sposobem oddech na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Wzdrygnęła się, kiedy jego dłoń dotknęła jej ciała, a ciarki które ją przeszły skumulowały się gdzieś w podbrzuszu, odbijając się jękiem wprost w usta Maxa. Głaskała go delikatnie palcami po bokach, a nie po samych plecach, sprawdzając czy za chwilę nie będzie ataku śmiechu. Mruczała słodko i wzdychała, a pierwsze kropelki potu pojawiły się na jej skroniach. Zdecydowanie było jej przy nim za ciepło i miała ochotę już być naga.
Maxymillian uśmiechnął się odrywając od jej ust kiedy poczuł jak łaskocze go po bokach. Nie chciał psuć chwili rozkosznego uniesienia, jaką właśnie przeżywał. Nie potrafił jednak. Łaskotała go i to było silniejsze. Po chwili jednak zdołał nad sobą zapanować i ponownie zatracił się w spijaniu słodyczy z ust dziewczyny. Ręka na udzie zawędrował na biodro i przejechała po linii fig. Palce zabłąkały się na pośladek a Max jęknął z wrażenia, kiedy poczuł jej napięte ciało. Zsunął drugą dłoń na skraj sukienki i zaczął delikatnie podciągać ją w górę. Drażniła go już ta cieniutka bariera między ich ciałami. Pamiętał dotyk jej nagiej skóry z nocy i pragnął znów go poczuć. Musiał jednak poczekać aż dziewczyna pomoże mu odrobinę w pozbywaniu się sukienki. Aleksa posłusznie uniosła ręce i pomogła mu pozbyć się odzienia. Pozostała w samej bieliźnie. Nie czuła się skrępowana. Czym? Przecież spędzali razem każdą noc. Widział już jej ciało. Może nie całe i nie w takim stanie podniecenia jak obecnie ale widział.
- Max... - wyszeptała, pożerając go zachłannym spojrzeniem. - Chcę...
Maxymillian zamknął jej usta kładąc na nich palec. Przejechał dłońmi po ramionach dziewczyny i śledząc swój dotyk wzrokiem, uśmiechnął się uroczo. Poczuł jak przez jego ciało przetacza się fala podniecenia i narastającego pożądania. Spojrzał w oczy dziewczyny i wyszeptał.
- Ja też tego chcę, skarbie. Jak niczego innego. Ale ... Muszę mieć pewność, że nie będziemy rano tego żałować.
Aleksandra potrząsnęła przecząco głową. Nie odezwała się jednak a Max po krótkiej chwili przytulił ją do siebie i ucałował w szyję. Kiedy się odezwał, poczuła na niej łaskotanie oddechu chłopaka.
- Jestem teraz tylko twój. Pamiętaj. Ale pozwól by spełnienie nadeszło wtedy, kiedy oboje będziemy zupełnie pewni tego co czujemy.
- Ja jestem pewna, Max. Jak nigdy wcześniej. Dlatego poczekam na ciebie tak długo, jak będziesz potrzebował. Choćby nawet do samej śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz