czwartek, 12 stycznia 2012

Miłość wymaga wyrzeczeń. 15.

Porywisty wiatr nie miał zamiaru przestać targać włosów Maximilliana. Irytowało go to tak bardzo, jakby od tego zależało całe jego życie. Ale cóż, dzisiaj irytowało go po prostu wszystko. To, że łóżko w domku gajowego jest twarde, to, że są tam przeciągi, to, że jest tam zupełnie sam i to, że wczoraj zachował się jak ostatni kretyn przy Aleksandrze. Nosiło go tak, że nie był w stanie usiedzieć spokojnie w żadnym miejscu. Wyszedł na spacer, ale i tu dopadła go irytacja. Nie dość, że wiało, to jeszcze nie potrafił dziś zapanować nad swoim rozdrażnieniem i przez to potykał się o każdy wystający kamień czy gałązkę. Co chwilę klął pod nosem lub warczał na siebie i swoją głupotę. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że wyszedł właśnie na plaże nad jeziorem, póki nie stanął po kostki w wodzie. Efekt? Poleciały kolejne przekleństwa, a Max usiadł na jakimś zwalonym dawno temu przez huragan drzewie i zdjął buty, by pozbyć się z nich części jeziora.
Był tak pochłonięty tym zajęciem, że nie zauważył kiedy Alexandra stanęła tuż za nim. Miała znakomity humor już od samego świtu, kiedy to obudziła się do życia. Tradycyjnie w swoich czarnych szatach, cały dzień spędziła na szwendaniu się po zamku lub czytaniu książek w szkolnej bibliotece. Teraz chciała się troszeczkę przewietrzyć, ale naprawdę troszeczkę, więc kiedy ogarnęły ją przerażające podmuchy wiatru, schroniła się między drzewami lasu. Traf chciał, że swoimi małymi i cichymi krokami dotarła do jeziora. Zauważywszy Maxa, westchnęła tylko i przewróciła oczyma, jakby nie miała ochoty na jego towarzystwo. W gruncie rzeczy wolała być sama i sama cieszyć się swoim dobrym samopoczuciem, ale skoro natknęła się na chłopaka, to przecież nie będzie go unikać.
- Nie boisz się, że się przeziębisz? - wyszeptała mu wprost w ucho.
Max, zląkł się potwornie, kiedy rozległ się głos dziewczyny. W efekcie podskoczył na drzewku i zjechał niezgrabnie w tył.
- Alexandra? - bardziej zapytał czy to na pewno ona, niż się z nią przywitał.
Nie wyglądał teraz zbyt ciekawie, leżąc na plecach z jedną nogą w górze i mokrym butem w ręce. Poczuł jak czerwienieje ze złości i chcąc jak najszybciej powrócić do pozycji nadającej się do oglądania przez kogokolwiek, zerwał się na nogi i stanął za pniem, opierając o niego bosą stopę.
- Nie, nie... Jestem zahartowany - wybąkał zmieszany.
Uśmiechnął się nieśmiało i spojrzał na but trzymany w ręce, po czym błyskawicznie schował go za plecy. Dziewczyna zakryła usta ręką, by opanować atak śmiechu i spojrzała na niego, jak na dziwaka. Wyglądał po prostu bosko z tą zdeterminowaną miną ekstremisty amatora, ale nic nie mógł na to poradzić.
- Ty chyba się chcesz na kolejną herbatkę załapać... - mruknęła, wzdychając teatralnie, jakby w ogóle nie powiedziała właśnie zaproszenia.
Oboje byli głupi, że wychodzili w taką pogodę i trzeba było jakoś złagodzić sytuację. Tyle, że Max nie bardzo wiedział jak. Spuścił głowę i przez chwilę zastanawiał się, jak zgrabnie z tego wybrnąć. Musiał jakoś odziać stopę, bo przecież nie pójdzie w jednym bucie, prawda. Rzucił więc niedbale but na piach i popatrzył ukradkiem na dziewczynę.
- Wiesz, tylko, że ja...- jąkał się niezdarnie. - No ja chyba powinienem skończyć czyszczenie obuwia najpierw. I skarpetek jeszcze nie wysuszyłem - Matko! Co on w ogóle bredzi?! No już nic bardziej głupiego wymyślić się chyba nie dało.
- Chłopcze, nie jestem twoją matką, by cię karać za to, żeś fajtłapa i do wody wlazłeś - powiedziała ze śmiechem i chwyciła go za rękę, by poddać ich teleportacji przed jej skromny pokoik. - Zaraz cię wysuszymy, mój drogi - dodała cicho, kiedy byli już na miejscu i otworzyła przed nim drzwi bezceremonialnie.
Wprowadziła go do środka i zostawiając przy kanapie, skierowała się do barku po herbatę.
- Rozgość się, ale najpierw ściągnij spodnie, bo masz je mokre niemal do kolan - powiedziała, nalewając płyn do kubków.
Max otworzył usta, by się sprzeciwić. Nie była jego matką, fakt. Tylko, że teraz właśnie tak się zachowała, a on nie potrafił się przeciwstawić mamie więc i jej nie zdołał.
- Spodnie? - zapytał, stojąc po środku pokoju z głupią miną.
Spojrzał na mokre nogawki i westchnął ze zrezygnowaniem. Po chwili jego kurtka poszybowała na oparcie fotela, a spodnie spoczęły na krześle, które przysunął do kominka. Usiadł czym prędzej na kanapie i zgarnął jakiś koc, by choć troszkę się okryć. Powiódł spojrzeniem po pokoju i z uśmiechem powitał Aleksę, która właśnie podsunęła mu pod nos, dość sporych rozmiarów kubek z parującym napojem.
- Nie musisz się mnie wstydzić - powiedziała dziewczyna radośnie, siadając na fotelu na przeciwko.
Wpatrywała się w niego z uśmiechem, a w głębi siebie dusiła się ze śmiechu, bo zachowywał się jak prawiczek. Chociaż w sumie...
- A czy ja się wstydzę? - zapytał, płonąc ze wstydu jak pierwszak na pasowaniu na ucznia. Wbił wzrok w kubek z herbatą i, zamykając go w dłoniach, przysunął sobie do piersi, zaciągając się jej zapachem. - Jest mi zwyczajnie zimno.
Dodał cichutko i, aby zająć się czymkolwiek, upił łyk płynu. No, może raczej usiłował upić, bo pierwsze zetknięcie z gorącą herbatą nie było zbyt przyjemne.
- No wstydzisz, wstydzisz - odparła Alexandra spokojnie, jakby tłumaczyła coś dziecku i rozłożyła się w fotelu głęboko, trzymając mocno kubek w dłoniach. - Opowiadaj, co u ciebie? Przeszła ci ta depresja? - zapytała, a z jej ust wyrwało się dość solidne ziewnięcie.
Trafiła w samo sedno. Wstydził się. Miała rację ale przecież on się nie przyzna do tego. Dziękując losowi za zmianę tematu uśmiechnął się niewyraźnie i, obracając w rękach kubek, patrzył jak ulatuje z niego para.
- Nie wiem czy przeszła. Z depresją jest tak, że mija na chwilę, a kiedy się tego nie spodziewam powraca. Chyba najgorzej jest w nocy. Choć właściwie nie wiem dlaczego, bo i tak większość nocy spędzałem samotnie.
Zagryzł zęby aż zgrzytnęły i odetchnął głęboko. Nie chciał teraz dać się porwać wspomnieniom i musiał się trzymać tego postanowienia za wszelką cenę.
- Spokojnie, minie ci - powiedziała prawie radośnie. - Zaproponowałabym ci u siebie miejsce, ale musiałbyś spać na kanapie, bo raz, że zapewne się wstydzisz, a dwa, że ja się lubię wysypiać. Po trzecie można dodać, że strasznie chrapię.
Max patrzył na Aleksę zdziwiony, kiedy przedstawiała wszystkie te argumenty z wesołym uśmiechem, nie zważając na to, że chłopakowi właśnie latają jakieś nieprzyzwoite sceny przed oczyma. Tak, tak... To o czym pomyślał w pierwszej chwili, po propozycji nocowania tu, nie było dla ogółu. Może i wstydził się przed dziewczyną, ale jego myśli jakoś nic sobie z tego nie robiły. Aleksa opłukała gardło herbatą i otrzepała się. Wyciągnęła przed siebie dłoń, ledwie zauważalnym gestem podsyciła ogień. Dopiero teraz zaczęło się robić niesłychanie ciepło. Tak, że jej skóra spociła się i zalśniła w blasku ognia.
Max z trudem oderwał od niej wzrok i upił solidny łyk herbaty. Poczuł jak i jemu robi się coraz ciepłej, a koszulka zaczyna przyklejać się do jego ciała. Herbata? Czy dziewczyna i jej czary? Ciekawe, co aż tak na niego działało.
- Wiesz co? - odezwał się, odstawiając kubek na podłogę. - Chyba wolę jednak zostać tam gdzie teraz. Niezbyt dobrze zakończyła się moja znajomość z kimś, do kogo wprowadziłem się zaraz po zapoznaniu.
- Hm, nie wnikam co się działo, ale ja cię nie mam zamiaru gwałcić nocami i przywiązywać do kaloryfera. Sprzątać też bym ci nie kazała, bo od tego są skrzaty - uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. - Zrobisz jak będziesz uważać, ja cię nie namawiam.
- Aleksandro? Czy ty każdego zapraszasz na noc do swojego pokoju? Czy tylko ja jestem na tyle beznadziejnym przypadkiem, że nikt nigdy nie ma żadnych oporów przed zaproszeniem mnie?
Zadał to pytanie z miną umęczonego stworzenia, które samo siebie nie potrafi do końca zrozumieć. Podkulił nogi i wtulił się w róg kanapy, układając się nieco wygodniej. Przyglądał się gospodyni z rosnącym zachwytem. Musiał przyznać, że jej lśniąca od potu skóra roziskrzyła się w świetle płomieni bardzo ładnie.
- Nie jesteś beznadziejnym przypadkiem, ale budzisz zaufanie. Dla mnie lepiej, jakbyś był jednak tym gwałcicielem, no ale nie można mieć wszystkiego, prawda?
Po pokoju poniósł się jej cichy śmiech. Alexandra wstała, odstawiając kubek i rozbierając się z peleryny. Szalik i inne badziewia także ściągnęła. Została w koronkowej czarnej sukience i, o dziwo, miała na rękach opaski zakrywające blizny, a na szyi aksamitny paseczek z wisiorkiem w kształcie serca, pokryty delikatnymi diamentami i posrebrzanego. Przeciągnęła swoją małą figurkę i opadła ponownie na fotel już w ogarniętym stanie i bardziej przytomna.
Max nie mógł się oprzeć pokusie i śledził łakomym wzrokiem każdy ruch dziewczyny. Była śliczna jak na Rosjankę. Uważnie przejechał wzrokiem po każdej fałdzie jej sukienki, a zatrzymawszy się na wcięciu w pasie, jęknął cichutko.
- Aż tak brak ci emocji i niebezpieczeństwa, że marzysz o gwałcie? - zapytał, nadal wlepiając w nią zachłannie spojrzenie.
Nie potrafił po prostu przestać. Gorąco jakie ogarnęło go przez herbatę i jej ćwiczenia z ogrzewaniem zamieszało mu nieco w głowie tak, że czuł jakby cały świat odpłynął, a pozostali tylko oni.
- Moje pragnienia są bardzo specyficzne, ale nie wiem czy byś je chciał poznać.
Powiedziała dziewczyna i wstała ponownie, by do niego podejść powoli. Kiedy się zbliżała, Maxymillian miał wrażenie, że za chwilę stanie się coś, nad czym panować nie będzie umiał i przeraziło go to lekko. Działała na niego bardzo dziwnie. Nie wiedział dokładnie dlaczego, ale chwilami miał wrażenie, że się jej boi, a chwilami pożerał ją wręcz wzrokiem. Nachyliła się nad nim, nieumyślnie eksponując piersi i uśmiechała się słodko. Oczywiście jego wzrok sam powędrował do jej dekoltu, ale zaraz siłą woli postarał się o opanowanie godne mistrza i uśmiechnął się do Aleksy. Spojrzał na jej kształtne usta i piękne oczy.
Dziewczyna nachyliła się do jego ucha i wyszeptała:
- Zawsze możesz spróbować, ale to nic pewnego - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odchyliła się nieco, by spojrzeć w jego zamglone oczy.
- Ja nie mam nic przeciw poznawaniu ludzkich pragnień. Tylko czy ty tego chcesz? - wyszeptał.
- Nie śpieszy się nam - mruknęła, nachylając się jeszcze bardziej i musnęła jego usta delikatnie.
Powróciła do poprzedniej pozycji na kilka sekund, by już za chwilę wyprostować się z dłońmi Maxa w swoich. Stała blisko fotela, więc wystarczyło, by się nachylił i położył dłonie na jej biodrach gdzie ona sama je położyła. Ręce Maxymilliana drżały ledwo dostrzegalnie, kiedy spoczęły na jej kształtach. Uśmiechnął się słodko i opuścił nogi, by po chwili przyciągnąć ją do siebie, sadzając sobie na kolanach i obejmując jedną ręką w pasie.
- Zostajesz u mnie na noc - zadecydowała, przekręcając lekko głowę i uśmiechając się, jak przystało na nią, niewinnie.
- Jesteś pewna? - zadał kolejny raz pytanie, mające dać pewność nie tyle jej co jemu.
Uważnie przyglądał się twarzy dziewczyny i szukał choćby najmniejszej oznaki niepewności. Nie potrafił się jednak oprzeć jej bliskości, a kiedy jego druga dłoń spoczęła na jej udzie, przejechał po nim delikatnie palcami i zatonął w jej czarującym spojrzeniu.
- Jestem - odparła.
Wpiła się w jego usta gwałtownie, przed długą chwilę pieszcząc go delikatnie językiem i wplatając, nieco chaotycznie, ale zmysłowo, palce w jego włosy. Zaskoczył go ten pocałunek. Zaskoczył na tyle mocno, że nie potrafił przez chwilę wykonać nawet najmniejszego gestu odwzajemnienia. Nie trwało to jednak długo. odzyskał świadomość, przynajmniej częściowo, już po chwili i przytulił Aleksę do siebie, przesuwając dłonie na jej plecy. Była taka słodka i taka kusząco inna od... Nie, tego imienia nie miał zamiaru wymawiać w tej chwili, by nie spanikować.
- Naprawdę mi się podobasz, ale nie chcę cię na jeden raz, to byłoby nie fair, prawda? - szepnęła i wstała, by kocim krokiem pójść do sypialni. Jeszcze w drzwiach obróciła się i spojrzała na chłopaka. - Dobranoc Max.
Odprowadził Aleksandrę wzrokiem do drzwi sypialni.
- Dobranoc Aleksandro - odparł z nikłym uśmiechem. - Dziękuję.
Zwinął się na kanapie i narzucił na siebie koc. Długo nie mógł znaleźć ukojenia we śnie. Leżał i wpatrywał się w ciemność. Niby nie zrobił przecież nic złego, ale czuł się jakby zdradzał sam siebie. Jakby próbował zagłuszyć tęsknotę bliskością innej osoby. Czy tak właśnie powinien zrobić? Czy to na tym powinno polegać leczenie zranionej duszy i złamanego serca? Tego nie wiedział. Wiedział tylko tyle, że teraz potrzebna mu było bliska istota. Że lgnął do Aleksandry jak pszczoła do nektaru i pragnął, by była blisko kojąc go swoim głosem i poprawiając mu nastrój dzięki swojemu wesołemu usposobieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz