wtorek, 9 sierpnia 2011

Aiden 2.

    Nadszedł wieczór. Aiden nie miał chęci siedzieć z rodzicami w salonie. Miał kaca artystycznego. Musiał się poświęcić choć trochę rysowaniu. Musiał przelać na papier kilka osób, które mu się ukazały. Jego zmysły były przez nich podrażnione do granic wytrzymałości. Dusze, które przemykały przed jego oczyma coraz częściej zdawały się widzieć i jego. Coraz bardziej wierzył w to, że szukają one ze nim kontaktu. Coraz mocniej też pragnął zrozumieć o co im chodzi i czego potrzebują.
    Wyszedł na balkon przyciskając do siebie nowy szkicownik i kilka ołówków. Zapadał zmrok lecz tuż nad jego głową bujała się niewielka lampka dająca ciepłe, lekko pomarańczowe światło. Kwiaty, które jego matka posadziła w doniczkach zaczynały kwitnąć więc delikatny słodkawy zapach otulał go kojącą mgiełką. Chłopak zapatrzył się w dal. Zanim zabiorze się do rysowania chciał przypomnieć sobie twarze osób, które miał zamiar uwiecznić. Chciał przypomnieć sobie jaki mieli wyraz twarzy, jak wyglądało ich ubranie i co czuł, podczas spotkania.
    - A jednak można odnaleźć azyl we własnym domu - cichy i delikatny głos rozległ się gdzieś w mroku.
    - Aaach... - Aiden jęknął zaskoczony.
    Musiał się dobrze przyjrzeć żeby dostrzec smukłą i idealną sylwetkę mężczyzny, który teraz patrzył przed siebie i podziwiał zachodzące słońce. Czy on tu na niego czekał? Czyżby popełnił ten karygodny błąd i powiedział mu gdzie mieszka? Nastolatek tłukł się z myślami a najbardziej zaskakujące było dla niego to, że, mimo wszystko, ucieszył się na widok dopiero co poznanego mężczyzny.
    - To ty? Skąd się tu wziąłeś? - zapytał niezbyt odważnie.
    - Niech no pomyślę. Chyba przez barierkę, jak podejrzewam ale nie powiem ci na pewno. - Cyprian uśmiechnął się dość ironicznie i spojrzał na chłopaka wzrokiem, który wywołał ciarki na jego plecach. - Nie mam co robić bo łowcy szaleją więc stwierdziłem, że może cię z dobrej woli odwiedzę.
    - Och, cóż za zaszczyt mnie kopnął - nie, nie, to nie była drwina. Aiden zareagował instynktownie. Jego niedowierzanie mieszało się z lękiem. Nikt nie odwiedzał go nigdy tak po prostu. Utkwił spojrzenie w Cyprianie i uśmiechnął się niepewnie. - A tak naprawdę czego potrzebujesz?
    - Niczego. Chcę cię poznać, to wszystko - odparł mężczyzna cicho i odbił się od ściany, przy której stał. Podszedł powoli i stanął tuż przed nastolatkiem z uśmiechem. - Tak się zastanawiam dlaczego wczoraj uciekłeś jak oparzony?
    - Uciekłem? - chłopak udawał zaskoczonego i nie wprowadzonego w temat. Z nieśmiałym uśmiechem schylił się po jedną z leżących na balkonie poduszek i rzucił w stronę mężczyzny. - Skoro już tu jesteś to siadaj. Ja nie mam chęci stać.
    I jakby na potwierdzenie swych słów zajął miejsce na miękkich poduszkach. Jego czarny ubiór sprawiał, że niemal zlewał się z otaczającym ich mrokiem. Jedynie jego twarz jaśniała łagodnie w ciepłym świetle lampy. Udając, że nie przejął się niespodziewaną wizytą, obserwował ukradkiem swojego gościa.
    - Nie lubię siedzieć ale skoro tak ładnie  prosisz... - Cyprian zasiadł na poduszce po turecku uprzednio wyciągając broń i kładąc ją obok siebie, zapewne dla większej wygody.
    Zrobiło się chłodno kiedy słońce zaszło zupełnie ale to nie chłód spowodował drżenie Aidena. Widok broni napawał go niekontrolowanym lękiem.
    - Dziękuje - wyszeptał spoglądając na pistolet a następnie do wnętrza mieszkania, jakby obawiał się, że ktoś z domowników możne nadejść. Mimo tego iż nie miał podstaw do takich podejrzeń. Drzwi do pokoju zawsze zamykał na klucz a balkon stanowił jego osobistą samotnię, do której wstęp miała jedynie matka, kiedy upierała się by ustawić na nim kwiaty. - Musisz to nosić? - zadał pytanie krzywiąc się przy tym nieprzyjemnie.
    - Nie ale już nie umiem się obejść bez niego. Wiele razy uratował mi życie a wiesz, że wszędzie czeka ktoś kto chce mnie zabić. Tudzież pozbawić głowy dla lepszego efektu bo jak można zabić kogoś kto już nie żyje? - zapytał cicho i zaśmiał się pod nosem niczym humorzasta panienka.
    - Zabić? Nie żyje? Kim ty jesteś? Chcesz powiedzieć, że moje podejrzenia okazały się trafne? Chcesz powiedzieć, że jesteś...Wampirem?
    Ostatnie słowo Aiden wypowiedział z takim namaszczeniem, jakiego używa się wypowiadając imiona bogów. Jego mina wyrażała dokładnie to co czuł od  wczoraj. Podejrzewał, że wie kim jest Cyprian. Podejrzewał. Dla upewnienia się musiał jednak zadać to pytanie i usłyszeć odpowiedz. Bał się? Nie, raczej wyczekiwał niecierpliwie na odpowiedź by uspokoić myśli i wygonić niepotrzebne domysły.
    - No wampirem jestem, wampirem - mężczyzna uśmiechnął się szczerze, ukazując śnieżnobiałe kły.
    - No tak. Czyli moje podejrzenia się sprawdziły - mruknął chłopak. Całe wątpliwości gdzieś czmychnęły. - Szczerze powiedziawszy wolę tę wersję niż inną, która przyszła mi do głowy - nie chcąc pokazać jak dziwnie poczuł się, mimo wszystko, słysząc nowinę, rozłożył szkicownik i zaczął rysować. - A  tak na marginesie, Aiden  jestem bo nie pamiętam czy się przedstawiłem wczoraj. I bardzo lubię ciepło swojego ciała i moją szalejącą w żyłach krew.
    - Nie jestem kanibalem słoneczko - rzucił Cyprian niedbale. - A druga wersja to? - spytał ciekawy co też wymyślił ten intrygujący go dzieciak.
    Chłopak podniósł głowę z nad szkicownika i dość długo przyglądał się wampirowi w milczeniu. Długo. Bardzo długo. Oczy zaszły mu mgłą a serce tłukło się tak bardzo, że aż szumiało mu w uszach. A wampir patrzył na Aidena i jego roztrzęsione dłonie z uśmiechem i wyczekiwaniem. Uśmiechał się! A nastolatek właściwie nie wiedział, czy ten uśmiech to oznaka przyjacielskiego podejścia do głupawego chłopaczka, jakim musiał mu się wydać, czy też oznaka rozbawienia w jakie go wprawił swoim zachowaniem.
    - Duchem. Zabłąkaną duszą szukającą pomo... - wyszeptał, milknąc nagle, gdyż tuż za plecami wampira uśmiechała się właśnie do niego piękna kobieta. - Tak jak ona - wskazał brodą na zjawę.
    - Czyli jednak dobrze trafiłem - szepnął  Cyprian do siebie i odwrócił się podążając za spojrzeniem chłopaka.
    - Widzisz ją? - zapytał Aiden niepewnie.
    Cyprian pokiwał przecząco głową i przesiadł się na poduszki obok nastolatka, wpatrując się w przestrzeń przed nim.
    - Jak chcesz to porozmawiaj z nią może jej pomożesz - wyszeptał konspiracyjnie.
    - Nie potrafię. Oni do mnie przychodzą, czasem się uśmiechają, czasem płaczą ale nie słyszę nigdy o czym mówią. Nie wiem czy coś jest ze mną nie tak, czy to oni nie potrafią się ze mną porozumieć.
    Aiden wypowiadał słowa bardzo wolno i cicho. Jego wzrok prześlizgiwał się po sylwetce ducha. Kobieta przykucnęła i z bladym uśmiechem wskazała na szkicownik.
    - Myślę, że jeszcze je będziesz słyszeć, taka rola zaklinacza - mruknął Cyprian pocieszająco.
    Mówił coś jeszcze. Ale chłopak już go nie słyszał. Wpadł w pewnego rodzaju trans. Całą jego uwagę pochłonęło rysowanie. Wszystko co go otaczało zniknęło. Nie słyszał i nie widział niczego. Siedział jak zaklęty a na papierze, kreska po kresce powstawał rysunek. Rysował jak opętany. Kreski pojawiały się w zastraszającym tempie.  Powstawał kolejny szkic. Najpierw niedokładny, niezgrabny, bez wyrazu. Z czasem jednak, stawał się coraz wyraźniejszy i zagęszczony detalami. Pojawił się tam cmentarz. Stary, z połamanymi nagrobkami, tajemniczy. Na środku widać było rozsypującą się nieczynną fontannę z figurą anioła o połamanych skrzydłach i twarzy, którą przeszywał ból.
    Chłopak wrócił do 'życia' kiedy rysunek był kompletny a zjawa zniknęła. Przeniósł spojrzenie na wampira a jego dłoń zawisła nad rysunkiem.
    - Przepraszam co mówiłeś? - zapytał niewinnie. - Chyba nie dosłyszałem.
    Powoli wracał myślami na balkon i powoli zdawał sobie sprawę z tego, że kolejny raz odleciał.
    Przez usta Cypriana wyleciała spora ilość powietrza trzymanego w płucach od dłuższej chwili, ale zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało. No cóż, będąc martwym żadna zjawa, czy zmora nie jest człowiekowi dziwna. Nie dziwne więc, że nie obeszło go zbytnio nagłe zatracenie się chłopaka w niebycie.
    - Nic nie mówiłem, pokaż - powiedział sucho i stanowczo, po czym wyciągnął bladą i niesamowicie gładką dłoń po rysunek.
    Aiden zawahał się przez chwilę. Nie od razu dotarło do niego o co chodzi wampirowi. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że ten chce zobaczyć to co powstało podczas transu. Nastolatek spojrzał na kartkę i skrzywił się z niesmakiem. Tak naprawdę  dopiero teraz zobaczył swoje dzieło. Kolejny ponury obrazek, który pojawił się nie wiadomo jak i nie wiadomo skąd.
    - Ale przecież...
    Miał zamiar tłumaczyć się, że to nic. Że nie mam pojęcia dlaczego to narysował i jak. Zrezygnował jednak z tego i wyciągnął szkicownik w stronę Cypriana.
    - Znam ten cmentarz... Jeden z opuszczonych cmentarzy na peryferiach Nowego Jorku. Moim skromnym zdaniem powinieneś się tam wybrać - stwierdził wampir, oglądając dokładnie obrazek. Jego oczy ślizgały się po namalowanym na nim posągu anioła z nieskrywaną ciekawością, aż w pewnym momencie  zmrużył je w zamyśleniu. - No nic. Trzeba będzie to sprawdzić - zamruczał jeszcze przecierając koniuszkiem palca po świeżej kresce, która rozmazała się nieco, ale kształt anioła pozostał taki sam.
    - Zaprowadzisz mnie tam? - zapytał niepewnie Aiden.
    Bał się iść w to miejsce sam a podejrzewał, że jeśli ma się nauczyć komunikacji z istotami, które mu się ukazują to musi tam pójść. Odłożył ołówek i podniósł się z poduszek z zaciętą i pewną miną.
    - Najlepiej zaraz. Nie mogę dłużej patrzeć na udręczone miny tych ludzi i nie wiedzieć jak im pomóc. Po prostu nie mo....
    Podniesienie się tak szybko było największym błędem jaki mógł popełnić w obecności wampira. Zapomniał, że każda wizyta duszy osłabia go niemiłosiernie. Zwłaszcza taka, która wywołuje szał rysowania. Zapomniał, że powinien wypić szklankę soku lub zjeść czekoladę zanim odzyska siły. Zapomniał, a teraz najzwyczajniej w świecie, osunął się po ścianie niemal nieprzytomny.
    - Aiden? - mruknął wampir podnosząc się błyskawicznie z poduszek. - Dlatego niecierpie ludzi w innej postaci niż moje posiłki.
    Cyprian zebrał drobne ciało chłopaka na swoje ręce i jednym skokiem pokonał barierkę balkonu, by wylądować miękko na ziemi. Aiden poczuł jeszcze tylko kilka podskoków, podczas gdy wampir niósł go w niewiadomym dla niego kierunku i nic więcej. Ciało chłopaka zwiotczało zupełnie a umysł odmówił posłuszeństwa. Odleciał w niebyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz