wtorek, 9 sierpnia 2011

Ona. 3.2.

Gorąca woda spływała po ciele kobiety strumieniami a ona zdawała się nie wiedzieć gdzie się znajduje. Stała pod prysznicem z zamkniętymi oczami i drżała. Nie było jej zimno. To nie było drżenie wywołane chłodem. Jeszcze dwadzieścia minut temu spała w swoim wygodnym łóżku, okryta szczelnie kołdrą.
Tylko ten koszmar. Ten wracający do niej prawie co noc koszmarny sen. Ta twarz, którą widziała, kiedy zamykała oczy. Dlaczego? Przecież się stara. I czy to tak na prawdę był koszmar? Czy uśmiechnięta twarz kobiety z błyszczącymi od szczęścia oczami może być koszmarem? Otóż może. Kiedy kobietą jest niedawny oprawca, o którym chce się zapomnieć a on wraca natarczywie co noc. Znów widok Moniki wyrwał ją ze snu i znów by się uspokoić postanowiła wziąć gorący prysznic. Stała tu już na tyle długo by skóra zaczęła jej się marszczyć od nadmiaru wilgoci a woda stawała się coraz chłodniejsza dla jej nagrzanego ciała. Co dzień potrzebowała więcej czasu by się całkowicie uspokoić. Co dzień przychodziło jej to z większym trudem. Ale i co dzień, koszmar zdawał się coraz mniej przerażać dziewczynę a coraz bardziej poruszać jej myśli.
„Kamila!”- Usłyszała przejmujący krzyk. Otworzyła oczy i nasłuchiwała. Wokół panowała grobowa cisza. No, prawie grobowa, nie licząc szumu wody. Zirytował ją ten subtelny hałas więc czym prędzej zakręciła dopływ. Skupiła się na wychwyceniu najdrobniejszych szmerów. Ale... Nie usłyszała nic. Pomyślała, że zapewne wydawało jej się z przemęczenia i, wzruszywszy z lekceważeniem ramionami, wyszła z kabiny i otuliła się grubym szlafrokiem. Poczuła jak oczy same jej się zaczynają zamykać więc uśmiechnęła się do siebie i powędrowała w stronę sypialni. „Kamila!” - ponownie jej spokój został zakłócony przez ten sam, rozpaczliwy krzyk. Ktoś ją wołał. Wołał tak błagalnie, że przez plecy przebiegły jej ciarki. Stanęła w progu sypialni i kolejny raz wsłuchała się w noc. I kolejny raz nie usłyszała nic więcej.
- Chyba zaczynam świrować. - Szepnęła do siebie kąśliwie i już miała zrobić kolejny krok w stronę upragnionego łóżka, kiedy nagle ją olśniło. Przecież to był znajomy głos. Słyszała go tak wyraźnie przez kilka dni.
Zawróciła, ubrała się i już po kwadransie stała przed wejściem do szpitala. W rekordowym tempie pokonała schody na trzecie piętro, nie zatrzymując się nawet na dźwięk pytań jakimi zasypał ją strażnik na dole. Machnęła mu tylko zbywająco ręką i modliła się by nie pobiegł za nią sprawdzić o co chodzi. Z rozmachem otworzyła drzwi do sali i … Cisza. Monika spała spokojnie w łóżku szpitalnym z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ja chyba naprawdę zaczynam wariować. - Powiedziała półgłosem, podchodząc do śpiącej dziewczyny.
Była śliczna. Kiedy została doprowadzona do porządku za pomocą wody i mydła, okazało się, że ma całkiem ładne rysy twarzy. Że jej niebieskie oczy doskonale współgrają z delikatnym rysunkiem ust. Kamila poprawiła, zupełnie niepotrzebnie i zupełnie nie wiadomo po co, kołdrę pacjentki i wpatrzona w półksiężyce rzęs dziewczyny uśmiechnęła się. Przysunęła sobie krzesło, tak jak robiła przez pierwsze dwie doby pobytu dziewczyny na tym oddziale, i usiadła na nim opierając głowę na łóżku. Była bardzo wyczerpana, więc sen nadszedł już po chwili.
Czy coś jej się przyśniło? Tego nie zapamiętała. Zapamiętała natomiast chwilę kiedy otworzyła oczy. Przez chwilę myślała, że nawiedził ją ten sam sen co wcześniej. Ze znów obudzi się drżąc i zastanawiając się czy już wróciła. Ale nie. Jej wzrok przyzwyczajał się wolno do mroku jaki panował w sali a przed nią, coraz wyraźniej rysowała się twarz Moniki. Taka prawdziwa, uśmiechnięta, wpatrzona w nią z dziwnym wyrazem oczu. W pierwszym odruchu chciała podnieść się i przeprosić a następnie opuścić salę. Tak jak zazwyczaj robiła. Niestety. Nie pozwoliła jej na to dłoń, która szczelnie przylegała do jej policzka. Ciepła i delikatna. Kamila popatrzyła pytająco na Monikę i nie była w stanie odezwać się ani ruszyć. Paraliżowało ją spojrzenie dziewczyny. Było w nim coś dziwnego. Coś znajomego ale jednak tak odległego, że Kamili ciężko było zrozumieć co wyczytuje w tym spojrzeniu.

- Obudziłam cię? - Zapytała szeptem Monika i uśmiechnęła się jeszcze serdeczniej. - Przepraszam. Nie chciałam. - Jej palce przejechały wolno po policzku Kamili a następnie zniknęły z jego powierzchni pozostawiając uczucie pustki i tęsknoty.
- Nie szkodzi.
Kamila ledwo dała radę wydobyć z siebie słowa. Głos jej drżał a ona w głębi duszy chciała wykrzyczeć Monice by nie przestawała. By nie zabierała dłoni i nie odbierała jej tej chwili...szczęścia? Tak! To było właśnie to! To tego uczucia nie potrafiła zrozumieć od kilku dni. To właśnie szczęście wyrywało ją co noc ze snu i to właśnie szczęście goniło ją do codziennych odwiedzin w tej sali.
- I tak nie powinno mnie tu być.
Kamila podniosła się pochwyciła jedną ręką krzesełko by odstawić je na miejsce. W tym samym momencie poczuła uścisk na drugiej ręce.
- Ale jesteś. A skoro już jesteś to zostań proszę.
Wszystkiego się spodziewała. Wszystkiego. Nawet tego, że za chwilę sufit zwali jej się na głowę. Wszystkiego ale nie tego co właśnie usłyszała. Nie analizując uczuć i nie zastanawiając się nad konsekwencjami, usiadła ponownie na krzesełku i popatrzyła zdumiona na Monikę.
- Stało się coś? Boli cię? Ktoś był niemiły? - Zadała trzy pierwsze pytania jakie nasunęły jej się na myśli.
- Nie, dlaczego? - Monika zdawała się być tymi pytaniami zdziwiona równie mocno jak Kamila, tuż po ich zadaniu.
- Bo...Właściwie nie wiem. Ale tak zdziwiło mnie twoje zaproszenie, że pomyślałam... A zresztą, nieważne.
- Kamila, prosiłam byś została bo... - Monika zamknęła oczy i milczała. Nie kończyła zdania tylko leżała w bezruchu.
- Bo? - Zapytała bardzo nieśmiało Kamila po dłuższej chwili oczekiwania.
Monika nie odezwała się. Nadal leżała z zamkniętymi oczyma ale teraz spod jej oszałamiających rzęs popłynęły łzy.
- Monika, co się stało? - Pielęgniarka położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i uścisnęła je lekko.
- Nic. - Szept dziewczyny był cichutki i bardzo słaby.
- Przecież widzę.
Kamila nigdy nie potrafiła milczeć kiedy wydawało jej się, że ktoś ma problem. Zadawała często zbyt wiele pytań ale nie umiała się tego oduczyć.

- Bo... Ja nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Jest mi przykro, że traktowałam cię podle. Byłaś dla nas zdobyczą a okazałaś się... - Monika nie dokończyła. Jej oczy nadal pozostawały zamknięte ale zdanie nie zostało dokończone gdyż Kamila zakryła jej usta palcem.
- Było, minęło, zapomnij. - Pielęgniarka uśmiechnęła się lekko i zabrała palec z ust Moniki.
Dziewczyna otworzyła oczy a łzy poleciały po jej policzka ze zdwojoną siłą. Podniosła się i zarzuciła ręce na szyję Kamili ściskając ją z całej siły.
- Umarłabym bez ciebie. - Jąkała się płacząc ja dziecko. - Już by mnie tu nie było. Dziękuję.
- Nie dziękuj. Za...- Kamila urwała w połowie i odwzajemniła uścisk.- Dobrze już, dobrze.

***
Miałam to kiedyś kończyć, jednak czytając kolejny raz, stwierdziłam, że każdy sam sobie dokończy. Dla mnie zakończenie jest moją tajemnicą. Zmienia się zależnie od chwili. A dla Was?
Do zobaczenia może jeszcze kiedyś :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz