wtorek, 9 sierpnia 2011

Szkarłat deszczu.

  Wzięłam kubek pełen gorącej i aromatycznej kawy w dłonie i podeszłam do okna. Padało. Mimo tego, iż słońce uśmiechało się zza chmur, moje szyby ociekały deszczem.
  Jako mała dziewczynka, zawsze marzyłam o tym, by mieć okno z wykuszem, na którym poukładam poduszki i będę mogła siedzieć godzinami i czytać, przyglądać się drzewom i ptakom lub liczyć wieczorami gwiazdy. Doczekałam się takiego okna. Doczekałam bo szukając domu, zwracałam uwagę na to, by właśnie takie okno było w choć jednym pokoju.
  Teraz z rozkoszą wsunęłam nogi pod leżący tam koc i usiadłam na poduszkach. Moje plecy oparły się o chłodną ścianę, oczy mrużyły od nadmiaru promieni słonecznych a dłonie obejmowały z czułością gorący kubek.
  Zapatrzyłam się w deszcz. Zasłuchałam się w jego szum. Przez chwilę odleciałam myślami gdzieś w przestrzeń. Po kilku minutach powróciłam jednak myślami na ziemię. Kiedy bowiem moje spojrzenie prześlizgiwało się pomiędzy kroplami, nagle na jego drodze stanęła płomiennowłosa postać.
  Pomiędzy drzewami owocowymi, na niewielkiej polance, z twarzą zwróconą do słońca stała dziewczyna. Miała rozpostarte ramiona i promienny uśmiech. Jej oczy, których koloru nie byłam w stanie dostrzec, mrużyły się by nie dopuścić do siebie deszczu, lecz widać było, że i one są przepełnione radością. Śmiała się całą sobą.
  Moje, łakome piękna spojrzenie pieściło jej kuszącą postać. Przemknęłam wzrokiem po mokrych włosach dziewczyny, które okalały krótkimi lokami jej okrągłą twarz. Deszcz pokrył jej rude kosmyki łzami zachwytu, dodając im magii. Czerwień pukli doskonale pasowała do zaróżowionych policzków. Usta kusiły karminowym blaskiem a długa, biała, męska koszula zaczynała nabierać wilgoci i układać się ściśle na jej sylwetce.
  Była boso. W lśniącej od deszczu trawie skrywała swoje nieobute stopy pozwalając źdźbłom pieścić swe kostki. Łydki, kolana i zadziwiająco kształtne uda mieniły się kolorami tęczy zaklętymi w deszczowych kroplach, kiedy dziewczyna rozłożyła ręce, niczym ptak gotowy do lotu skrzydła i zakręciła się wokoło z głośnym śmiechem.  
  Odchyliła w tył głowę a wtedy jej ogniste loki musnęły biel kołnierzyka. Wyglądało to tak, jakby koszula na ułamek sekundy zapłonęła tajemniczym ogniem.
  Byłam oczarowana. Zapomniałam o kawie, którą trzymałam w dłoniach. Zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie. Był tylko deszcz i ona. Wirująca w deszczu zjawa, której perlisty śmiech walczył o pierwszeństwo istnienia z szumem wiatru i pluskiem wody pod jej stopami. Patrzyłam na nią zapominając co chwilę o oddechu. Siedziałam nieruchomo, jakby najmniejszy gest miał spłoszyć tego rudowłosego motyla, przybyłego pod moje okna by dać mi chwilę szczęścia.
  A ona tańczyła. Promieniała radością i niewysłowionym czarem. Była ognistym promyczkiem igrającym w deszczem na soczyście zielonej polance. Była pięknem zrodzonym z ludzkiego ciała, które pokryło się miliardami diamentowych kropli.
Jej koszula przemokła zupełnie i doskonale dopasowała się do kształtów jej ciała. Przylgnęła do skóry ściśle, uwydatniając każdą kształtną część ciała, do której się przytuliła. Opięła się na jej talii i na pełnych piersiach, które przyciągały mój wzrok niczym magnes opiłki żelaza.
  Smakowałam spojrzeniem jej ciało. Była roześmiana, mokra i apetyczna jak najczerwieńsze jabłko na jabłoni w piękny jesienny dzień. Dookoła jej nóg, w delikatnej mgiełce jaką tworzyło uciekające ciepło jej ciała, tańczyły owady. Były równie zachwycone jej obecnością co ja lecz miały o wiele więcej szczęścia, mogąc zbliżyć się do niej bez lęku, że zniknie. Zazdrościłam im tej możliwości. Chciałam stać się jedną z maleńkich muszek i zatańczyć w deszczu z moją karmazynową pięknością. Móc maleńkimi skrzydełkami pogładzić jej ciało i chłonąć jej ciepło i zapach wilgotnej skóry.
Nagle poczułam na ramieniu czyjś dotyk i usłyszała szept :"Wróć do mnie, Kochanie." Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Stałaś tam. Byłaś tak samo piękna jak podczas tego deszczowego dnia i uśmiechałaś się do mnie z czułością.

1 komentarz:

  1. Taki deszczowy zawrót głowy. Nareszcie coś pogodnego. Gdzieś ty widziała owady w deszczu? To chyba fizycznie niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń