wtorek, 9 sierpnia 2011

Kobieta.

   Światła salonu tatuażu migotały w ciemnościach kusząco. Każdy, kto znalazł się na tej ulicy musiał je dojrzeć. Były tak rozmieszczone iż tworzyły kolorowego motyla a kiedy ich refleksy odbijały się w kałużach na jezdni, wydawało się, że motyl tańczy beztrosko pomiędzy kroplami deszczu. W środku raz za razem rozlegał się radosny i szczery śmiech.
   Siedziałem z właścicielem tego przybytku wspominając naszą ostatnią wizytę w pobliskim klubie nocnym. Zaśmiewaliśmy się z każdej wpadki, słownej lub sytuacyjnej, którą popełniliśmy tamtego wieczoru. Pracowałem a w zasadzie uczyłem się tu od dwóch miesięcy. Robienie szkiców nie przysparzało mi większych problemów. Jedyne czego się obawiałem to ból, który sprawiała igła naszym klientom. Nad tym musiałem popracować i na tym właśnie postanowił skupić się mój szef i mistrz zarazem.
   Cola w szklankach strzelała bąbelkami i lśniła tajemniczo w pomarańczowym świetle lamp. Mariusz siedział na przeciwko mnie i bawił się ołówkiem, kiedy ja kończyłem kolejną opowieść.
   - A pamiętasz tego gościa, który siedział przy barze i wpatrywał się w ciebie? - Odezwał się nagle, wbijając we mnie swoje tajemnicze spojrzenie.
   - Pamiętam. - Przyznałem, czerwieniąc się i spuszczając wzrok na czarne kafle podłogi.
   - Nie wstydź się. Uroczy był. - Mariusz starał się jak mógł by się nie roześmiać w głos. Wyczułem to doskonale. Wiedział, ze taka reakcja jeszcze bardziej mnie zawstydzi. - Aż żałowałem, że jestem tam z tobą. Może facet ośmieliłby się wtedy i podszedł. A tak, kula u nogi w postaci mnie, uniemożliwiła mu to. Może jeszcze kie...
   Nie dokończył. Właśnie w chwili, kiedy chciał powiedzieć coś na pocieszenie mnie, drzwi salonu otworzyły się z impetem i uderzyły o ścianę.
   Siedziałem tyłem do wejścia więc nie byłem w stanie ani przewidzieć tego co się po chwili stało ani też w jakikolwiek sposób zareagować. Słysząc trzask wzdrygnąłem się, ręka z colą mi zadrżała a lód w szklance zagrzechotał, czego zresztą nie byłem w stanie usłyszeć przez krzyk, jaki rozległ się tuż po trzaśnięciu.
   - Mam serdecznie dość takiego traktowania! - Zabrzmiało tuż za moimi plecami a ja poczułem tępy ból w tyle głowy i zorientowałem się, że świat zaczyna wymykać mi się spod kontroli.
   Kolejne słowa wykrzyczane gdzieś za mną rozpływały się w przestrzeni. Nie wiedziałem nawet czy ja je jeszcze słyszę, czy to tylko moja wybujała fantazja.
   Kiedy ponownie otworzyłem oczy, miałem na czole coś bardzo zimnego i bardzo mokrego i słyszałem nad sobą zatroskany głos Mariusza:
   - Łukasz? Łukasz, odezwij się, proszę.
   Wymamrotałem coś, czego nawet ja sam nie byłem w stanie zrozumieć. W głowie mi się kręciło. Wolno, bardzo, bardzo wolno docierały do mnie strzępy wydarzeń, poprzedzających mój obecny stan. Kobiecy wściekły krzyk, ból w tyle głowy, zimne kafelki posadzki i głos Mariusza. Nie wiedziałem co się stało. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie nic więcej. Moje ciało nie chciało reagować na wysiłki mojego umysłu i uparcie tkwiło na posadzce.
   - Łukasz... - Jęknięcie Mariusza zabolało mnie chyba bardziej niż głowa. - Łukasz, obiecuję ci, że ona tego pożałuje. Nigdy więcej nie przyjdzie tutaj ani do mojego mieszkania. Nigdy, rozumiesz?
   - Tak, tak, rozumiem tylko pojęcia nie mam o czym ty do cholery mówisz... - Wymruczałem.
   Dźwignąłem się na łokciach. Wilgotna ścierka zsunęła mi się z czoła na klatkę piersiową, woda, jaka jeszcze po niej pozostała pociekła mi po skroniach, przez policzki i spłynęła pod dekolt koszulki, wywołując dreszcze. Rozglądałem się nieprzytomnym wzrokiem po salonie, starając się zorientować o co właściwie chodzi mojemu szefowi.
   Spojrzałem na niego i zaparło mi dech w piersi. Klęczał, pochylając się nade mną. Kruczoczarne włosy opadały mu na twarz, tworząc misterną ramę dla obrazu jego kształtnych policzków, różowej skóry i niesamowicie niebieskich oczu. Słońce, którego nieśmiałe promienie wdzierały się przez kolorową szybę okna salonu, tworzyło na włosach Mariusza maleńkie, rozedrgane tęcze, przeciskając się przez kosmyki oderwane od zwartej całości fryzury. Dlaczego wcześniej nie widziałem jak ciekawe rysy twarzy ma ten facet? Dlaczego patrzyłem na niego codziennie i tak naprawdę nie widziałem nic?
   - Wstań. - Dłoń Mariusza wsunęła się pod moje ramię by pomóc mi się podnieść a jego głos rozproszył moje myśli na wszystkie strony świata.
   Poprowadził mnie do skórzanej kanapy i usadził na niej, opierając mi głowę tak, bym patrzył w sufit. Kompres, który podczas przeprowadzki z podłogi na kanapę, zsunął się ze mnie zupełnie, powędrował teraz, za sprawą Mariusza, pod strumień zimnej wody.
    Siedziałem cierpliwie z przymkniętymi oczyma i czekałem na powrót mojej męskiej pielęgniarki. Kiedy poczułem ponownie wilgotny chłód na swoim czole i usłyszałem obok cichy głos przyjaciela, otworzyłem oczy z lekkim uśmiechem.
   - Dziękuję. - Wyszeptałem, kładąc dłoń na zimnym kompresie. - Wyjaśnisz mi co tu się w ogóle stało?
   - Ach, Monika. - Mruknął wzruszając ramionami. Wyczułem, że nie podobała mu się ta nagła wizyta jego dziewczyny. Ale czemu się dziwić, skoro ktoś wpada do salonu z wrzaskiem i rzuca czymś nie patrząc gdzie trafi. - Nie przejmuj się nią, dobrze?
   - Ale ja chcę wiedzieć za co dostałem i czym.
   - Za co? - Mariusz skrzywił się jakby właśnie dostał do spróbowania coś okropnie kwaśnego. - Za mnie. Ta popielniczka miała trafić mnie ale ona nie potrafi nawet celnie rzucić. Jest mi strasznie przykro, że musiała rzucić w ciebie, Łukasz. Wściekła się bo więcej czasu spędzam z tobą w salonie lub na piwie niż z nią. Głupia baba i tyle. Tak jakbym jej nie powiedział już na początku, że potrzebuję luzu a nie krótkiej smyczy. Powinienem skończyć to już dawno ale wygodnie mi było mieć ją w domu. Nie musiałem zastanawiać się czy podlałem kwiaty i czy mam co zjeść...
   Mówił i mówił a ja nie słyszałem połowy z tego co wypływało z jego ust. Znowu skupiłem się na dostrzeganiu tego, czego nie widziałem wcześniej. Patrzyłem jak jego usta układają się wdzięcznie podczas mówienia. Obserwowałem jak włosy falują dookoła jego szyi, kiedy potrząsa ze zdenerwowaniem głową i jak cudownie czerwienią mu się policzki. Widziałem odblask zachodzącego słońca w jego oczach, które teraz miały kolor oceanu. siedział tak blisko iż czułem ciepło emanujące z jego ciała i słyszałem bicie jego serca, którego szaleńczy taniec widoczny był w pulsowaniu tętnic pod skóra jego szyi. Zafascynowany pieściłem wzrokiem ciało Mariusza, skryte niestety pod czarna koszulka i dżinsowymi spodenkami. Jakaż złośliwa istota wymyśliła ubranie? Nie byłem teraz wdzięczny za ten wynalazek. Miałem chęć spalić spojrzeniem odzienie przyjaciela i nacieszyć się jego nagim ciałem. Chciałem muskać delikatnie napięte mięśnie i wywoływać gęsią skórkę, wodząc po rozgrzanej skórze swoimi łakomymi ustami i wilgotnym językiem. Chciałem czuć, jak Mariusz drży pod wpływem moich pieszczot i usłyszeć jak w szale namiętności wykrzykuje moje imię.
   Zatraciłem się bez pamięci w marzeniach. Nie zauważyłem nawet, kiedy Mariusz zamilkł.
   Do rzeczywistości przywróciły mnie dopiero dłoń mojego szefa trzymająca w lekkim uścisku moją dłoń i jego usta, które składały na jej wnętrzu czuły i gorący pocałunek.

1 komentarz:

  1. Laska może głupia była, ale jak się okazało intuicję miała niezawodną:)) Wiesz, za przerywanie w takich momentach, to się powinno jakoś móc potorturować autorkę. Nieładnie, zrobiło się miło i przytulnie, a tu koniec.

    OdpowiedzUsuń