wtorek, 9 sierpnia 2011

Aiden 3.

    Aiden powrócił do świadomości kiedy tylko dłoń wampira spoczęła na klamce do pokoju hotelowego. Otworzył oczy i  zamrugał nimi nerwowo. Pomału docierało do niego ponownie, że jest niesiony przez jakieś silne i zdecydowanie męskie ręce. Pokręcił  niespokojnie głową próbując zorientować się gdzie jest. Hotel. To był zdecydowanie hotel. Tylko takie miejsca mają w swoim wystroju zawartą zarówno praktyczność jak i wyszukaną elegancję. Zauważył niewielki ale za to dość bogato zdobiony mosiężny żyrandol zwieszający się z bladoróżowego sufitu. Po chwili, niosący go mężczyzna poruszył się a chłopak ujrzał nad sobą framugę drzwi.
    Weszli do pokoju. Aiden oglądał się dookoła coraz przytomniej. Kiedy jednak jego oczy napotkały fioletowe kryształki oczu wampira,  zamarł w bezruchu. Na twarzy Cypriana malował się szelmowski uśmiech. Jedyne co przyszło nastolatkowi do głowy to, że właśnie staje się kolacją dla tego faceta.
    - Cyprian...- wyszeptał słabym głosem. - Cyprian, nie, proszę...
    Bał się. Czuł jak zaczynam drżeć. Słyszał jak w jego uszach szumi krew,  która była pompowana przez jego, oszalałe ze strachu, serce z zaskakującą prędkością. Nie miał nawet odwagi by poruszyć się w objęciach wampira.
    - Em? No wreszcie się obudziłeś. Myślałem, że będę musiał cię mocno spoliczkować, byś odzyskał przytomność, a zaufaj mi, że dostać w twarz od wampira wcale nie jest przyjemne.
    Mężczyzna spojrzał na chłopaka z tym swoim nieznikającym uśmiechem i rzucił go na łóżko, by zwolnić ręce. Aiden zapadł się w poduszki, przymykając na chwilę oczy a Cyprian ruszył do okien i zaczął zasuwać żaluzje i zasłaniać zasłony. Zapewne po to, by słońce przyszłego poranka nie dostało się do pokoju i nie zrobiło z niego kupki popiołu. Co chwilę jednak odwracał się w stronę nastolatka, jakby sprawdzał czy jeszcze mu nie uciekł.
    Gdy tylko skończył, rzucił się na łóżko obok chłopaka i wlepił w niego swoje śliczne oczęta.
    Aiden przed chwilą bał się, że będzie żegnał się z życiem, teraz jednak jego przerażenie stało się jeszcze większe. Odruchowo odsunął się, kiedy wampir rzucił się na łóżko, aż zatrzymał się plecami na zimnej ścianie.
    - Gdzie ja jestem? - zapytał rozedrganym głosem. - Gdzie mnie przyniosłeś i dlaczego?
    Być może to było najgłupsze z pytań jakie mógł zadać ale jedyne, jakie właśnie przyszło mu do głowy. Głowy, w której co chwile rodziła się nowa, niepokojąca myśl. A jeśli to tylko gra? Jeśli wampir lubi bawić się swoimi ofiarami? Udaje dobrego wujka i po chwili wysysa z nich całą krew? Aiden przeniósł spojrzenie swych ciemnych oczy na Cypriana. Kiedy zobaczył jak ten na niego patrzy, jego ciało przeszył dreszcz, włosy zjeżyły mu się na karku i poczuł jak pokrywa go gęsia skórka.
    - Hm, czekaj niech się zastanowię... - wyszeptał wampir. - Jesteśmy na wielkim pustkowiu, gdzieś daleko od centrum miasta, ja jestem wykończony po parogodzinnej wędrówce i to o czym teraz marzę, to to by - Cyprian nachylił się nad chłopakiem i w kpiącym uśmiechu obnażył swoje przerażające kły - wyssać z ciebie życiodajną krew, ale uprzednio zabawić się z tobą, bardzo, bardzo nieodpowiednio dla takiego dzieciaka - dokończył złowieszczym szeptem
    Serce Aidena zamarło ze strachu. Wampir uśmiechał się ironicznie, wręcz z mordem w swoich niesamowitych oczach, a silna dłoń złapała go w biodrach i przysunęła tak blisko, że wtulił się w jego zimne ciało.
    - A...a...ale...- nastolatek jąkał się, łapiąc z trudem powietrze.
    Nie miał siły na obronę. Nie dlatego, że nie potrafił się bronić, tylko dlatego, że był sparaliżowany ze strachu. Jego serce na przemian zatrzymywało się na kilka chwil by potem szaleć w piersi, niczym skrzydła małego kolibra nad kwiatem. Kręciło mu się w głowie. Oczy zaszły łzami i musiał zamrugać powiekami by ponownie dojrzeć twarz wampira przed sobą. Czuł na ciele oddech Cypriana a jego własny zdawał się być tak gorący iż parzył mu wargi kiedy przez nie ulatywał. Był przerażony. Tak bardzo, jak nie był nigdy w życiu. Wolałby chyba zostać zwieszonym z balkonu niż patrzeć teraz w przepiekane oczy własnej śmierci.
    - Oj głupi...
    Usłyszał złowieszczy szept wampira. Słowa, które zabrzmiały jak pożegnanie. Zobaczył jak krwiopijca powoli oblizuje usta a jego, fioletowe obecnie oczy, lśnią nieziemskim blaskiem. Najwyraźniej miał ochotę posmakować krwi nastolatka, który patrzył z lękiem jak wampirze usta zbliżają się do jego twarzy. Poczuł muśniecie lodu na policzkach. W napięciu rejestrował, że chłód ust przesuwa się po linii szczęki a kiedy dotarł do szyi, Aiden wstrzymał oddech, gotując się na śmiertelny pocałunek oprawcy.
    Przez sekundy, które były dla młodzieńca jak miesiące wyczekiwania, wampir nie poruszył się. A kiedy wreszcie to zrobił, chłopak poczuł delikatne cmokniecie na skórze w miejscu tętnicy.
    - Nie zabijam niewinnych ludzi, mój drogi - usta wampira przesunęły się do jego ucha, kiedy szeptał, po czym dało się słyszeć jak Cyprian mruczy, niczym kot. Po chwili Aiden znów patrzył w jego tajemnicze oczy. - Nawet jakbyś mnie o to błagał na kolanach.
    Chłopak nie uspokoił się całkowicie. Wampir pozostawał tak blisko i tak dziwnie czuł się w jego objęciach. Ręce nastolatka drżały niemiłosiernie, serce nadal tłukło mu się w piersi a zęby mimowolnie zacisnęły się na dolnej wardze. Nadal bał się tego faceta. A może jakieś inne uczucie zaczęło lęgnąć się w jego młodym ciele? Drżał. Drżał z chwili na chwilę coraz bardziej i wcale mu się to nie podobało. Powinien uciekać. Przynajmniej postarać się uciekać. A on co? Leżał i czekał na zlitowanie, walcząc z własnym ciałem i umysłem. Walcząc z tym by nie objąć Cypriana i nie przytulić się do niego.
    - Przepraszam. Wciąż zapominam, że jestem zimny - z tymi słowami wampir odsunął się i zarzucił na chłopaka kołdrę, sam zostając płasko na plecach. - Możesz się wyspać, ja i tak muszę przeczekać dzień nim ruszymy dalej do cmentarza.
    Aiden powinienem się cieszyć nagłą wolnością. Ale poczuł się dziwnie porzucony i osamotniony.
    - Ale ja mam gdzie spać... - wymamrotał cicho. - A ty wcale nie jesteś taki zimny - dodał jakby nagle poczuł potrzebę pocieszenia swojego niedoszłego zabójcy.
    Niestety, jego twarz zapłonęła ze wstydu. Naciągnął na nią kołdrę z cichym jęknięciem i zacisnął powieki oraz pięści z kołdrą, by przypadkiem nikt nie zdołał jej ze niego ściągnąć. Jakiż on był czasami głupi i nieokrzesany. Dlaczego właśnie teraz pozwolił sobie na takie zachowanie? No dlaczego?
    - Wiem, że masz gdzie spać. Droga jest jednak daleka, a ja nie będę cię więcej nosić. Poza tym musisz mieć siłę by w razie wypadku uciekać, gdzie pieprz rośnie...
    Aiden usłyszał rzeczowe wyjaśnienie. Mamrotał pod nosem jakieś obelgi na siebie za swoje zachowanie, kiedy nagle dotarło do niego co wampir właśnie powiedział. Błyskawicznie wystawił ponad kołdrę twarz i obracając się na bok, wsparł głowę na dłoni ręki opartej na łokciu, patrząc ze zdecydowaniem na wampirzą twarz.
    - Co powiedziałeś? Jaki wypadek i jakie uciekanie?
     Nie, nie i nie. Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru iść teraz spać, chociaż musiał przyznać sam przed sobą, że zmęczenie nadciągało nieubłaganie.
    - Nie miałem na myśli wypadku w sensie wypadku - Cyprian roześmiał się a nastolatek kolejny raz poczuł się jak niedoświadczony życiowo dzieciak. - Chciałem tylko zaznaczyć, że wszystko się może wydarzyć, kiedy pójdziemy na ten twój cmentarz. Powinieneś spać. Niedługo północ.
    - Ale ja nie jesteaaa...
    Potężne ziewnięcie przerwało protesty Aidena. Zakrył usta dłonią i skulił się z poczuciem winy. Jego towarzysz odwrócił się w jego stronę i z wpatrzył się w niego z ciepłym uśmiechem. Chłopak przymknął na chwilę oczy i wtedy poczuł na policzku jego chłodną dłoń.
    - Wiem, że nie jesteś śpiący - usłyszał miękki szept wampira. - Ale nic się nie stanie, jeśli ukradniesz kilka godzin nocy by pozwolić swojemu organizmowi na sen.
    W pierwszej chwili Aiden chciał nadal protestować i nie pozwolić sobie na oddanie się w objęcia Morfeusza. Wpadł nawet na pomysł, że pójdzie do łazienki i wsadzi głowę pod zimną wodę by otrzeźwieć. Nie ruszył się jednak. Wampir zaczął nucić cicho jakąś dziwną melodię a świadomość nastolatka zaczynała go opuszczać.
*
    Kiedy Aiden ponownie otworzył oczy, przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć gdzie jest. Myślał, że nadaj śpi. Pokój wydawał się koszmarnie przygnębiający i mroczny. Był pewien, że śni koszmar. Bał się poruszyć, pewien, że kiedy tylko uczyni najmniejszy gest, zza zasłony wyskoczy jakiś potwór i go pożre. Zacisnął powieki i powtarzał sobie, niczym mantrę, że to tylko zły sen, tylko sen, który się za chwilę skończy.
Ponownie otworzył oczy i zaczął rozglądać się dookoła.
    Leżał na niezbyt wygodnym łóżku. Poduszka obok niego nosiła ślady obecności kogoś drugiego. Otulała go wełniana kołdra a on byłem... O zgrozo! Był w samych bokserkach. Nie pamiętał by się rozbierał.
Niczym wiosenna błyskawica, przez jego pamięć przebiegło wspomnienie z  wieczora. Cyprian! Przecież to on go tu przyniósł i był przy nim, kiedy zasypiał. To on go uśpił i to on musiał go rozebrać. Tylko jakim cudem zrobił to tak delikatnie, że Aiden nie poczuł kiedy i jak?
    Chłopak odrzucił kołdrę i jednym susem znalazł się na dywanie. Szybko  zlokalizował swoje rzeczy, jednak, w chwili, kiedy miał już wsunąć na siebie koszulkę, doszedł do wniosku, że gdyby Cyprian chciał zrobić mu krzywdę, już by nie żył. Uśmiechnął się z politowaniem dla samego siebie i pokręcił głową. Ucieczka to był bardzo zły i bardzo niewdzięczny pomysł. Na razie najlepszym pomysłem był prysznic. Z ciuchami w garści zatrzasnął za sobą drzwi łazienki.
Nie minęło nawet piętnaście minut a już stał ponownie w pokoju, pachnący brzoskwiniowym żelem pod prysznic i miętowym szamponem.
    Teraz pozostawało tylko odnaleźć Cypriana. tylko gdzie go szukać? Aiden podszedł do okna i odsłonił zasłonę. Słońce stało wysoko na niebie. Musiało być południe lub chwilę później. Na trawniku pod oknami biegał mały, łaciaty pies, którego pani stała na ścieżce i wpatrywała się w wyświetlacz telefonu komórkowego. Właśnie, telefon! Oświeciło go nagle. Musi przecież zadzwonić do rodziców. Jeszcze chwila i zaalarmują policję.
    W tej samej chwili, w której sięgał do kieszeni po komórkę, ta zawibrowała i rozdzwoniła się na dobre.
    - Słucham mamo? - odezwał się zanim ta zaczęła zasypywać go wyrzutami i pretensjami.
    - Gdzie jesteś? Nie było cie na śniadaniu. Spałeś w ogóle w domu?
    - Tak, mamo, spałem. Musiałem wyjść wcześnie na miasto. Mam kilka spraw na mieście. Pewnie pojadę do Ruperta na noc więc nie martw się, jeśli nie wrócę - kłamał jak z nut. Nie sprawiało mu to przyjemność ale przecież nie mógł powiedzieć mamie, że załatwia  sprawy duchów z wampirem u boku.
    - No dobrze. Tylko wróć jutro - w głosie matki słychać było troskę. Taką zwyczajną, rodzicielską troskę.
    - Nie obiecuję. Ale jeśli będę miał zostać dłużej, zadzwonię. A teraz kończę bo musimy coś załatwić. Nie martw się o mnie. Do zobaczenia.
    Odsłuchał jeszcze kilku rad jak o siebie dbać i czego unikać, jak zachować się przy rodzicach Ruperta i ostrzeżeń by nie zapomniał zadzwonić. Cała mama.
    W chwili, kiedy wyłączony telefon leciał na niepościelone łóżko, rozległo się pukanie do drzwi.
    - Przecież to twój pokój! - krzyknął chłopak i ruszył z uśmiechem ku drzwiom.
    Był pewien, że zanim do nich dojdzie otworzą się i stanie w nich Cyprian. Jakże się mylił. Owszem, drzwi otworzyły się ale nie stanął w nich jego wampir.
    Wszystko co wydarzyło się potem było jak sen. Jak nierzeczywisty, straszny sen, który nie chce się od nas odczepić nawet po przebudzeniu.
    Do pokoju wtargnęło kilka postaci, ubranych na biało. Wszyscy mieli rozwiane długie włosy i rękawiczki na dłoniach. Aiden nie widział ich twarzy. Widział śmigające przed oczami białe rękawiczki. Słyszał ich podniesione głosy i czuł ich stanowcze uściski na swoich rękach.
    - Szukaj tam!
    - Idź do łazienki!
    - Nie ma go tutaj. Może młody wie gdzie jest?
    - To szczeniak. Pewnie posiłek. Szukaj!
    Głosy były coraz bardziej nerwowe. Bieganina coraz bardziej chaotyczna. A Aiden był przekazywany z rąk do rąk w takim tempie, że zaczęło mu się kręcić w głowie. Zrozumiał, iż obiektem  poszukiwań może być Cyprian. Tylko, że nawet on nie wiedział gdzie tamten teraz jest. I, w sumie dopiero teraz, dotarło do nastolatka, że jest środek dnia. Pora, kiedy wampir powinien spać, schowany przed promieniami słonecznymi i zamknięty przed obcymi. Niespodziewanie dla samego siebie, Aiden zaczął się o niego martwić. I to na tyle mocno, iż jego własny los przestał go zupełnie obchodzić. Rozglądał się po pokoju z rosnącym niepokojem. Zaglądał przez ramiona swoim oprawcom i wychylał się na boki, by sprawdzić czy faktycznie nigdzie nie widać Cypriana. Na szczęście wampira tu nie było. Poszukiwania białych postaci trwały niecałe dziesięć minut, po czym chłopak został brutalnie wyciągnięty z pokoju a na stole pozostał, wbity w blat, nóż jednego z porywaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz