wtorek, 9 sierpnia 2011

Aiden 6.

    Na zewnątrz, na placu przed kaplicą, paliło się imponującej wielkości ognisko. Był to stos pogrzebowy dla wszystkich, którzy zginęli a przede wszystkim dla Zacharija. O tym jednak, Aiden dowiedział się dużo później. W chwili, kiedy Cyprian wyprowadzał go z cmentarza, nie miał o tym pojęcia i nie zastanawiał się nad tym.
    Pozwolił zaprowadzić się do samochodu i zawieźć do hotelu. Oczywiście innego niż ten, z którego go tak brutalnie porwano. Co prawda, miał chęć wracać do domu by zaszyć się w swojej samotni i zapomnieć o wszystkim, lecz Cyprian nie chciał spuszczać z niego oczu a było tuż przed świtem więc postanowił zadbać o to, bym chłopak mógł odespać wszystkie przeżycia w miejscu, które według niego, będzie najbezpieczniejsze.
    Aiden marzył o gorącej kąpieli, miękkim łóżku, pachnącej pościeli i ciszy. Marzył o oczyszczającym śnie, dającym mu ukojenie i spokój. Dlatego nie protestował kiedy białowłosy odstawił go do niewielkiego pokoju, zamówił dla niego śniadanie na dziesiątą i tłumacząc iż musi udać się na spoczynek stanął w drzwiach.
    - Jesteś tu bezpieczny - powiedział trzymając rękę na klamce. - Na dole są moi ludzie a ja zjawię się, gdy tylko słońce zacznie się chować. Postaraj się wyspać.
    Aiden patrzył na wampira ze smutkiem. Przytaknął skinieniem głowy na jego słowa i rozejrzał się po pokoju. Był obcy, zimny, nijaki. Zwykły hotelowy pokój, bez grama ciepła i uczuć. Przygnębiał chłopaka niemiłosiernie.
    - Cyprian - jęknął nastolatek, kiedy wampir poruszył się by wyjść. - Musisz? Znaczy...
    Zamilkł. Nie dlatego, że zabrakło mu odwagi by powiedzieć na głos to, czego był pewien. Zamilkł gdyż Cyprian w mgnieniu oka zjawił się tuż przy nim, objął ramionami i przytulił do siebie, głaszcząc po włosach.
    - Jesteś bezpieczny, Aiden. Nic więcej się nie wydarzy. Nic.
    Jego kojąco spokojny szept wlewał w duszę chłopaka ogromne pokłady pewności. Jego zapach, jaśminowy i słodki, działał na zmysły tego młodego człowieka niczym balsam. Aiden uniósł twarz by móc spojrzeć mu w oczy i zobaczył promienny uśmiech. Poczuł jak jego nerwy uspokajają się a serce zwalnia. Wystarczył jeden uśmiech wampira i kilka wyszeptanych słów by zapomniał jak bardzo jest przerażony.
    Cyprian doskonale wyczuł zmianę nastroju chłopaka. Przeczesał mu beztrosko palcami włosy, układając za ucho i odsunął się na tyle, by objąć go po przyjacielsku ramieniem i poprowadzić do łazienki.
    - Wskakuj do wanny, wymocz się w aromatycznej kąpieli a potem zaszyj się w pościeli i nie wychodź, aż przyjdę i wyciągnę cie z niej.
    Aiden roześmiał się krótko lecz szczerze.
    - Przecież to cały dzień.
    - Wiem - wzruszył ramionami Cyprian i pchnął go delikatnie do łazienki - ale czy to aż tak długo?
    Aiden chciał jeszcze zaprotestować i wyjaśnić wampirowi, że nie sypia w dzień i cudem będzie jeśli prześpi choćby godzinę, lecz tamten uśmiechnął się, puścił do chłopaka oczko i zatrzasnął drzwi od łazienki, pozostawiając go samego. Zanim Aiden zrzucił z siebie koszulkę usłyszał trzaśniecie drzwi do pokoju i zgrzyt przekręcanego klucza. Cyprian zniknął. Chłopak wiedział, że musi skryć się gdzieś przed nadchodzącym dniem lecz, szczerze mówiąc, wolałby żeby został.
    Gorąca kąpiel zmyła z niego resztki zaschniętej krwi a wraz z nią strach, jaki nadal tulił się do niego zachłannie. I, chociaż wcześniej przysiągłby, że nie zaśnie, ledwie przytulił głowę do poduszki i poczuł na sobie miękkość kołdry, a już zawładnął nim sen, niosący ukojenie.
    Obudził go zapach kawy i świeżego pieczywa. Nie miał pojęcia kiedy i jak śniadanie znalazło się na stoliku ale pachniało zachęcająco. Wygramolił się niechętnie z ciepłego łóżka i wrócił do niego zaraz po zjedzeniu części z tego co mu przyniesiono.
    Leżał, wpatrując się w sufit i starał się przywołać wydarzenia poprzedniego dnia i wieczora. Powróciły obrazy porozcinanych gardeł bandziorów, ran postrzałowych, wrednej twarzy Zacharija, który mógłby przecież być królem wybiegów. Powróciło uczucie strachu i zdezorientowania. Powróciła niepewność. Chociaż Cyprian starał się uspokoić nastolatka nad ranem, tłumacząc, że nic mu się stać nie może, ten bał się mimo wszystko. Bał się bardziej niż przypuszczał. Wystarczyło, że pomyślał o wydarzeniach nocy a ciarki na jego skórze sprawiały, że włosy stawały mu dęba.
    Co teraz? Wieczorem wróci wampir i zabierze go kolejny raz na cmentarz? Nie, Aiden raczej nie chciał widzieć tego miejsca jeszcze bardzo długo. A rodzice? Przecież oni są przekonani, że ich syn siedzi bezpiecznie u kolegi i rozmawia o mało znaczących sprawach. Nawet nie miał telefonu by zadzwonić i uspokoić matkę. To wszystko jakiś koszmar, który trzeba skończyć jak najszybciej.
    Nastolatek poczuł jak zjedzone śniadanie wywraca mi się w żołądku. Zrobiło mu się niedobrze na samą myśl, że wszystko mogłoby się powtórzyć raz jeszcze. Odrzucił kołdrę i wyszedł z łóżka z przekonaniem iż nie dopuści do takiej sytuacji już nigdy. Niech sobie inni bawią się w pomaganie duchom i współpracę z wampirami. On zostaje od dzisiaj zwyczajnym chłopcem, który nie rysuje, udaje, że nie widzi zagubionych dusz i nie wychodzi z domu po zmroku by nie spotkać już nigdy żadnego z przedstawicieli Dzieci Nocy. Tak! To było najlepsze wyjście, jeśli nie chciał zginąć zanim jeszcze pozna co to prawdziwa miłość.
    Kiedy wychodził z pokoju na stoliku leżała kartka z krótką informacja dla Cypriana:
"Wybacz. Nie jestem stworzony do bycia bohaterem. Cenie sobie moje życie i nie mam zamiaru zginąć tak młodo. Nie gniewaj się na mnie i nie przychodź do mnie już nigdy. W takim wielkim mieście jak nasze, znajdzie się na pewno nie jeden łowca duchów z odwagą, której potrzeba do znajomości z kimś takim jak Ty. Jeśli zapomnisz o mnie i pozwolisz sobie na krótkie poszukiwania, zapewniam Cię, że już jutro zastąpisz mnie kimś, kto spełni każdą Twoją prośbę bez zastanowienia i bez protestów.Pozwól mi żyć własnym życiem i nie obawiaj się, nikt nie dowie się o tym co widziałem i słyszałem.Wybacz i żegnaj."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz