wtorek, 9 sierpnia 2011

Ona. 3.1.

- Jak się czujesz? - Kamila pochyliła się z zatroskaną miną nad Moniką.
- Dobrze, coraz lepiej, Dziękuję. - Dziewczyna nadal miała bardzo słaby głos i nie mogła opuszczać łóżka. - Gdzie ja właściwie jestem?
- W szpitalu. Przewieźliśmy cię tutaj tydzień temu. Byłaś na skraju wytrzymałości. Jeszcze godzina i twój organizm zbuntowałby się i zapadł w śpiączkę, z której moglibyśmy cię nigdy nie wyciągnąć.
- Dlaczego? - Jęknęła cichutko i skrzywiła się. Bardziej dlatego, że nie rozumiała niż z bólu.
- Bo jesteś diabetyczką? - Kamila posłała lekki uśmiech Monice i wygładziwszy jej kołdrę odwróciła się z zamiarem opuszczenia sali.
- To wiem. Ale dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego ratowałaś mi życie po tym jak potraktowałam cię jak zdobycz.
Kamila zatrzymała się w połowie drogi i nie patrząc na Monikę odpowiedziała bardzo spokojnie.
- Ponieważ dzięki temu, że mnie porwaliście, dotarło do mnie co jest w życiu najważniejsze. Zrozumiałam, że to nie ja jestem w centrum świata i to nie dla mnie jest on stworzony. Ze każdy człowiek jest a przynajmniej powinien być równy i każdy zasługuje na takie same prawa.
- Ale... - Monika nie dokończyła zdania, gdyż przerwało jej ciche trzaśnięcie drzwi.
Tuż za drzwiami pielęgniarka oparła się plecami o ścianę i zakryła twarz dłońmi. Westchnęła tak ciężko, że gdyby nie zwyczajny gwar, jaki zawsze panował na oddziale, echo tego westchnienia poniosłoby się po całym szpitalu. Jej oczy zaszkliły się od łez ale nie pozwoliła im popłynąć. Było ciężko. Od chwili powrotu ciągle tłumaczyła komuś gdzie podziewała się po zniknięciu. W ciągu godzinnej podróży do szpitala Maciek pomógł jej wymyślić zgrabne opowiadanie tłumaczące jej zniknięcie. Podobno musiała nagle wyjechać do jakiejś umierającej ciotki, która pozostawała przez całe życie w ukryciu aż do momentu kiedy znalazła się na łożu śmierci. O dziwo, wszyscy wierzyli w jej opowieść. Każdy składał jej kondolencje i patrzył na nią ze współczuciem. Tym bardziej, że aby wytłumaczyć towarzystwo Moniki, powiedziała, że jadąc samochodem zauważyła tę biedną dziewczynę leżącą na chodniku i zatrzymała się by jej pomóc.
Tak. Była to bardzo zgrabna opowieść i zaopatrzona w tak niezliczoną ilość szczegółów, że Kamila, opowiadając ją po raz kolejny, sama zaczęła w nią wierzyć.
Włożyła bardzo dużo energii w uspokojenie się i szybkim krokiem skierowała się do dyżurki pielęgniarskiej. Uśmiechnęła się dość koślawie kiedy do niej weszła i zaparzyła sobie kawę bez słowa.

- I jak tam twoja pacjentka? - Padło pytanie od jednej z koleżanek.
- Całkiem dobrze. Odzyskała świadomość i zapytała gdzie jest.
Kamila nawet nie popatrzyła w stronę koleżanki. Nawet nie zastanowiła się z kim rozmawia. Jej myśli wypełniała postać zmęczonej i wyczerpanej chorobą Moniki. Była taka krucha i taka bezbronna leżąc tam w sali. Sama w środowisku, które tak naprawdę wpędziło ją w ten stan.
Gdyby nie to, że tak ja wtedy potraktowała... Nie. Postanowiła, że teraz nie ma zamiaru się nad tym rozwodzić. Potrząsnęła lekko głową i odgoniła od siebie wyrzuty sumienia. W końcu teraz wychodziła z siebie by to naprawić. Tylko dlaczego nie potrafiła po prostu odstawić tej małej do szpitala i zostawić? Dlaczego nie umiała przetrwać dnia by nie zajrzeć do niej choć raz? Dlaczego, do cholery, przesiedziała przy niej całą noc po przywiezieniu jej tutaj? Dlaczego? Czy aż tak bardzo czuła się winna? Taaak. To musiała być właśnie ta przyczyna. Po prostu dręczyło ją sumienie.
Tak sobie wmawiała, ale czy tak właśnie było naprawdę? Może kiedyś zrozumie, że nie? Że prawda jest schowana gdzieś bardzo głęboko na dnie jej duszy? To były pytania jakie nawiedzały ją wieczorami i na które Kamila nie chciała szukać odpowiedzi. Wolała uśmiechać się do wszystkich i tłumaczyć im, że widok umierającej ciotki zmienił ją w kobietę, jaką była dawniej. Przed poznaniem słynnego motocyklisty, którego tak bardzo nienawidzili wszyscy jej znajomi. Pomagała w szpitalu jak mogła. Wszędzie było jej pełno. Rwała się do dodatkowych dyżurów. Garnęła do opatrywania każdego rannego i, w tajemnicy przed dyrekcją, zwalniała wcześniej do domu podległe jej pielęgniarki, przejmując ich obowiązki. Dziewczyny nie poznawały jej ale za to dyrekcja szpitala była zadowolona z powrotu dawnej Kamili. Tylko jak długo można tak żyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz