wtorek, 9 sierpnia 2011

Ona. 1.2.

Tymczasem Kamila wchodząc do wskazanej przez Konrada sali gotowała się ze złości. Szukała właścicielki swojej dzisiejszej katastrofy i guzik ją obchodziło w jakim będzie stanie. Ujrzała ją na łóżku i skrzywiła się z obrzydzeniem. Dziewczyna była brudna, zakrwawiona i miała na sobie podarte ubranie. W całej sali śmierdziało alkoholem i papierosami. To było przepełnienie czary wściekłości Kamili. Z impetem otworzyła okno. Musiała pozbyć się tego smrodu, zanim zastanowi się, czy w ogóle jest sens oglądania tej istoty.
- Kolejna zapijaczona i zaćpana nastolatka. - Warknęła podchodząc do  łóżka.- Czy wy na prawdę nie macie nic innego do roboty, tylko zapijać się na śmierć lub ćpać aż się wykończycie? - Ryknęła do dziewczyny.
Niestety, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie ma wyjścia i musi dokonać oględzin przywiezionej pacjentki. To właśnie do niej należała wstępna ocena ofiar. Dopiero po stwierdzeniu w jakim są stanie, wzywała lekarza lub inne pielęgniarki aby opatrzyły potrzebujących.
Założyła rękawiczki i krzywiąc się strasznie, zaczęła rozcinać strzępy ubrania dziewczyny. Kiedy pozbyła się tego, co kiedyś zapewne było sukienką,  wrzuciła nożyczki do pojemnika na brudne narzędzia i sięgnęła po szczypce i zapas wacików. Do miski nalała ciepłej wody i zajęła się pozbywaniem grubej warstwy brudu z ciała ofiary.
Dziewczyna znosiła zabiegi pielęgniarki w milczeniu. Nie drgnęła nawet kiedy ta, bez cienia współczucia, przemywała najbardziej poranione miejsca. Nie jęknęła, nie odezwała się, nie wzdrygnęła. Leżała tak nieruchomo, że w pewnym momencie Kamila przyjrzała się jej uważniej aby mieć pewność, że dziewczyna żyje.
Po upływie piętnastu minut dziewczyna była prawie czysta. Prawie bo oczywiście nie miała ani umytych włosów ani wyczyszczonych paznokci. Tego Kamila nie zrobiłaby nawet za milion dolarów gotówką.
- Słyszysz mnie? - Zapytała pacjentkę,  wrzucając ostatni wacik do miski wraz ze szczypcami.
Dziewczyna pokiwała nieznacznie głową.
- A mówić możesz? - Padło kolejne pytanie.
- Tak.
- Co ci się stało? Co cię boli?
- Spadłam ze schodów.
- Skończ chrzanić! - Warknęła pielęgniarka. - Czy ty myślisz, że ja mam pięć lat?
- Nie. - Kolejna krótka odpowiedź.
- Jeśli nie zaczniesz współpracować, to będzie to trwało wieki. A ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Wydaje ci się, że skoro się naćpałaś i opiłaś, to wszystko ci wolno? Nie moja wina, że nie dbasz o życie. Chcesz zdychać w rynsztoku to rób to tak, żebym nie musiała się tobą zajmować. - Kamila nie panowała nad sobą. Wrzeszczała do dziewczyny,  wymachując rękoma na wszystkie strony. - Jest tylu porządnych ludzi,  którzy potrzebują naszej pomocy. A my co? Zajmujemy się jakimiś śmieciami, które nawet nie pamiętają gdzie i kiedy nabawiły się swoich ran.
Pielęgniarka zacisnęła zęby aż zazgrzytały. Miała dość na dzisiaj a czekały ją jeszcze trzy godziny pracy. Zrezygnowała z rozmowy i postanowiła samodzielnie rozeznać się w sytuacji zdrowotnej dziewczyny. Obmacała dokładnie prawie wszystkie części ciała ofiary, zapisując co chwilę uwagi na karcie. Pracowała w milczeniu i skupieniu. Chciała skończyć to jak najszybciej i wyjść. Przekazać tę małą lekarzowi i mieć ją z głowy.
- Czy ten kundel, który wlazł na izbę jest twój? - Zapytała przerywając nagle ciszę.
Nie spojrzała na twarz dziewczyny. Nie chciała upewniać się co do faktu, iż jest to jej kundel. Chciała jedynie znaleźć powód do kolejnej, kąśliwej uwagi pod adresem pacjentki.
- Tak, chyba tak. Widziałam jak za nami szedł. - Rozległ się słaby głos dziewczyny.- Czy nic mu nie jest?
- Niestety nie wiem. Jedno co wiem to to, że nie powinno go tu być i, że został już stąd usunięty.
- Ale gdzie? On nie ma domu. Nie ma nikogo, prócz mnie.
- Dziwnie dużo mówisz o tym przenośnym worku pcheł a jak pytałam o ciebie, to nic nie wiesz.
Kamila, pierwszy raz od wejścia do pokoju, spojrzała uważniej na twarz dziewczyny.
- Można by nawet powiedzieć, że jesteś ładna. - Pielęgniarka zaskoczyła tą uwagą samą siebie. Potrząsnęła szybko głową i odwróciła wzrok.- Zaraz przyjdzie lekarz.
Rzuciła ostatnie zdanie do dziewczyny i wyszła z sali.
Zaraz za drzwiami wpadła na bezimiennego sanitariusza. Zdaje się, że chciał właśnie wejść do pomieszczenia, z którego ona wychodziła bo wpadli na siebie z takim impetem, że aż oboje krzyknęli.
- Szukał pani doktor Antoni. - Jęknął przestraszony chłopak.
- Po jaką...- Syknęła Kamila. Przerwała jednak w ostatniej chwili i wzruszyła ramionami. - Dobrze mu zrobi jak jeszcze trochę poszuka. Gdzie doktor Majnert?
- Właśnie wyszedł na zewnątrz.
- A ten znowu kurzy!
Kamila wyszła przed izbę przyjęć. Majnerta zauważyła natychmiast. Może dlatego, że doskonale wiedziała gdzie szukać a może dlatego, że był niezwykle wysokim i postawnym mężczyzną. Rzucał się w oczy z kilometra.
- Doktorze Majnert! - Krzyknęła nie odchodząc od drzwi.
- Słucham? - Poniósł się głośny bas.
- Jest pacjentka do przejęcia! W czwórce!
Nie czekała na reakcję lekarza. Wiedziała, że za chwilę zjawi się on tam, gdzie powinien. Był to wyjątkowo obowiązkowy człowiek i kiedy miał coś  do zrobienia, wywiązywał się z tego dokładnie i zawsze na czas. Przekonana o wypełnieniu wszystkich obowiązków, Kamila wróciła do środka i do końca dyżuru uzupełniała papiery, zapominając zupełnie o poszukującym jej Antonim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz