wtorek, 9 sierpnia 2011

Ona. 2.3.

Trzask metalowych drzwi wyrwał kobietę ze snu dość brutalnie.
- Wstawaj! - Ktoś wrzasną wchodząc do pomieszczenia. - Wstawaj, powiedziałem!
- Już, już. Po co tyle wrzasku?
Kamila podniosła się z trudem z łóżka. Nadal bolało ją całe ciało a niewygodne posłanie wcale nie pomagało. Nie pamiętała ile już nocy tu spędziła. Wydawało się jej, że wieczność. Miała wrażenie, że siedzi w tym pokoju od urodzenia. Że nigdy nie mieszkała w innym miejscu. Czuła się zarośnięta brudem i okropnie zaniedbana.
- Wstawaj i nie dyskutuj. Monika Cię potrzebuje.
Poczuła szarpniecie za ramię i została, w dość brutalny sposób, wyprowadzona na zewnątrz. Chłopak poprowadził ją korytarzem do kolejnego pokoju a tam czekała już na nią Monika. Choć czekała to chyba wyjątkowo nietrafne określenie. Dziewczyna leżała po środku podłogi a jej ciałem wstrząsały dreszcze.
- Co jej jest? - Kamila podeszła i pochyliła się nad leżącą.
Od razu stało się dla niej jasne, kim jest dziewczyna. Poznała kto wchodzi w skład grupy, która ją więziła. To była ta sama panna, która uciekła ostatnio z izby przyjęć. Ta sama, która wściekła się o psa i nie bacząc na stan swojego zdrowia postanowiła go szukać. Kamila znieruchomiała przez moment. Zastanawiała się czy powinna teraz przyznawać się do tego, że ją poznaje i czy ona poznała ją wcześniej. Postanowiła milczeć i wbiła pytający wzrok w chłopaka.

- Gdybym wiedział, to raczej nie sprowadzałbym Cię tutaj. Od wczoraj czuła się słabo a dziś znalazłem ją w takim stanie.
- Ile czasu tu jestem?
- A co to ma za znaczenie? - Chłopak rozdarł się tak głośno, że chyba w połowie miasta było go słychać.
- A takie, - Tłumaczyła z niesłychanym spokojem - że ona jest poważnie chora. Jeśli nie trafi zaraz do szpitala to umrze.
- Jak umrze? - Chłopak zdawał się być coraz bardziej spanikowany. - A ty nie możesz jej pomóc? Mówiła, że jesteś pielęgniarką.
- Pielęgniarka to nie lekarz. A pielęgniarka bez odpowiednich środków, to tylko kobieta. Ile tu jestem? - Powtórzyła pytanie tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Dowiem się wreszcie?
- Trzy dni. - Maciej spuścił nieco z tonu i z zakłopotaną miną stanął nad kobietami.
Kamila w międzyczasie obejrzała dokładnie dziewczynę i z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma ona na ciele znaków brania narkotyków. Wiedziała doskonale co teraz należy zrobić z chorą ale nie wiedziała jak szybko i skutecznie przekonać do tego chłopaka.
- Musi natychmiast trafić do szpitala. - Kobieta podniosła się znad Moniki i wpatrzyła z naciskiem w Maćka. - Zapada w śpiączkę. Chcesz by było za późno?
- Nie-e... - Wyjąkał chłopak przenosząc wzrok to na Kamilę to na Monikę. - Ale Bruno...
- Guzik mnie obchodzi Bruno! Nie jest Bogiem a ona umiera!
Kamila straciła panowanie nad sobą. W jej oczach widać było ogniki wściekłości. Gdyby teraz ktoś zapytał ją dlaczego, mimo porwania, tak bardzo zależy jej na uratowaniu Moniki, zapewne nie potrafiłaby znaleźć na to wytłumaczenia. Porwana, więziona, poniewierana i mimo wszystko walcząca o życie jednego ze swoich oprawców. Czy to nie jest żałosne? Może jest. Może każdy inny człowiek zamiast starać się udzielić pomocy, wykorzystałby tę chwilę na ucieczkę. Może. Tylko, że Kamila tak nie umiała. Choć wydawała się szorstka i ciężka we współżyciu, to jednak w chwilach takich jak ta, górę brała chęć pomocy innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz